Białoruś straszy Ukrainę
Rosja rozmieszcza broń na terytorium naszego wschodniego sąsiada, a szef resortu obrony straszy Ukraińców, że odpowie na ich prowokacje.
Od początku wojny Białoruś uczestniczy w konflikcie, udostępniając Rosjanom swoje bazy wojskowe i szlaki transportowe, dzięki czemu mogą oni atakować Ukrainę z tego terytorium. Łukaszenka boi się jednak wysyłać swoich żołnierzy na front, nie wierząc najpewniej w spektakularny sukces Rosji.
Niemniej koncentracja sił rosyjskich na Białorusi powoduje, że Kijów musi pozostać czujny i posiadać na północy kraju odpowiednie siły, które ewentualnie odparłyby atak. W ostatnich dniach na lotnisko Ziabrowka w obwodzie homelskim dostarczono dużą ilość systemów S-400, które mogą być wykorzystane do ataków rakietowych z terytorium Białorusi.
Według informacji białoruskich opozycjonistów z projektu Biełaruski Hajun, na lotnisko dostarczono kilkanaście takich systemów. Funkcjonuje tam także magazyn uzbrojenia. Ostatni większy atak z terytorium Białorusi miał miejsce pod koniec lipca. Z kolei 16 sierpnia startujące z Białorusi samoloty Su-34 wystrzeliły pociski na lotnisko wojskowe w obwodzie żytomierskim. Kolejnego incydentu Ukraińcy spodziewają się w Dzień Niepodległości, czyli 24 sierpnia. Rosjanie lubią symboliczne daty.
Putin chce za wszelką cenę wciągnąć Łukaszenkę w konflikt, ponieważ brakuje mu zasobów do prowadzenia wojny. Szef białoruskiego ministerstwa obrony gen. Wiktor Chrenin oskarża jednak Ukraińców. – Działania państw zachodnich w zakresie tworzenia i szkolenia nacjonalistycznych formacji wojskowych są alarmujące. Dla nas ich przyszły cel jest dość oczywisty: rozpoczęcie wojny domowej na terytorium naszego kraju – powiedział agencji TASS.
Retoryka Białorusinów jest więc dokładnie odwrotna. To Ukraina chce zaatakować Białoruś na jej terytorium. Do tego celu szkolona jest przez NATO. Na tę chwilę Mińsk skupia się jednak na działaniach hybrydowych i dezinformacyjnych. Tamtejsze media informują, że kolejny Polak poprosił o azyl w tym kraju. Dezercja Emila Czeczki, wykorzystanego przez reżim, skończyła się tragicznie.
Rosja straszy też bronią hipersoniczną Kindżał, którą miała rozmieścić w obwodzie kaliningradzkim – donosi Associated Press. Te pociski dalekiego zasięgu, które pokonują dystans 2 tyś. km i lecą z 10-krotną prędkością dźwięku, zostały już dwukrotnie użyte na Ukrainie. Tym razem musiałyby przelecieć przez terytorium Polski, co przyniosłoby bardzo poważne konsekwencje dla Władimira Putina.
fot. twitter/@MotolkoHelp