Trimarium

Analizy, opinie i komentarze najważniejszych wydarzeń

Białoruś wciągana w wojnę

Autor: Oleksandr Szewczenko
Podziel się tym wpisem:

„Białoruski kierunek” wojny rosyjsko-ukraińskiej w ostatnich tygodniach wyraźnie się zaktywizował. Po tym jak Władimir Putin ogłosił mobilizację w FR, Aleksandr Łukaszenka obiecał, że na Białorusi mobilizacji nie będzie. Jednak już po kilku dniach okazało się, że putinowska mobilizacja bezpośrednio będzie dotyczyła Białorusi, a możliwość powtórnego ataku na Ukrainę z białoruskiego terytorium znacznie wzrosła. Potwierdziło to jednocześnie kilka źródeł – żołnierze rosyjscy już są przewożeni na Białoruś i jest dla nich przygotowywana odpowiednia infrastruktura. Wywiad Ukrainy poinformował o przygotowaniach do wywiezienia na Białoruś 20 tys. zmobilizowanych Rosjan. Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował też, że Białoruś przygotowuje lotniska i linię kolejową dla wojsk rosyjskich. Potwierdził tę informację również doradca Biura Prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz. O prawdopodobieństwie kolejnego ataku na Ukrainę z białoruskiego kierunku powiedział w rozmowie z blogerem Markiem Feiginem. Według niego zmobilizowani Rosjanie są przerzucani na Białoruś, dlatego atak na stolicę jest prawdopodobny.

„Niewykluczone, że znowu zbiorą się pod Homlem, a stamtąd będą próbować pójść w kierunku Czernihowa i Kijowa” – powiedział.

Arestowicz zauważył, że rosyjski dyktator chce powtórzyć atak na Kijów, mając nadzieję na osiągnięcie sukcesu dzięki liczbie wojsk. Wcześniej sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Danyłow powiedział, że Białoruś otrzyma odpowiedź w przypadku nowej inwazji na Ukrainę z jej terytorium. Według niego Ukraina rozumie, że Putin nieustannie naciska na Łukaszenkę, aby rozpoczął agresję ze strony Białorusi. Zaznaczył, że inwazja na Białoruś jest mało prawdopodobna, jednak przy takim scenariuszu uzyska ona reakcję, jakiej nikt się nie spodziewał.

Tym razem Ukraina będzie gotowa do tego ataku – również z wojskowo-technicznego punktu widzenia. Doradca Biura Prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz oświadczył, że Ukraina nie pozwoli na „drugą Buczę” oraz że na rosyjskie wojska na północy „będzie czekać 18 Himarsów”. Biorąc pod uwagę przygotowanie techniczne i moralne wojska ukraińskiego po pół roku wojny z Rosją, jeśli nastąpi kolejna próba ataku ze strony Białorusi – skutki dla reżimu Łukaszenki mogą być wręcz katastrofalne. On sam ma to rozumieć, jednak obecnie decyzję o roli Białorusi w tej wojnie podejmowane są nie w Mińsku, lecz w Moskwie. Widać to z przebiegu wydarzeń w ostatnich tygodniach, po ogłoszeniu putinowskiej mobilizacji.

Najpierw Łukaszenka powiedział, że Białoruś już bierze udział w wojnie na Ukrainie, ale „nikogo nie zabija”. Oświadczył, że udział polega na leczeniu i dostarczaniu żywności ludziom, w tym „nie tylko Rosjanom”.

Jednocześnie minister obrony Wiktor Chrenin, komentując w państwowych mediach raport o sytuacji polityczno-wojskowej, oświadczył, że Białoruś „w razie potrzeby” może zmobilizować 500 tys. poborowych.

W zeszłym tygodniu Ministerstwo Obrony Białorusi ogłosiło, że rosyjskie wojska przybędą na Białoruś „dosłownie w najbliższych dniach”. Oświadczono, że są planowane szkolenia bojowe „mające na celu realizację zadań ochrony Państwa Związkowego”, i że będą prowadzone z personelem wojskowym. Zastępca szefa Sztabu Generalnego zaznaczył, że regionalne zgrupowanie wojsk Białorusi i Rosji powstaje w odpowiedzi na zwiększanie potencjału militarnego NATO w pobliżu białoruskich granic.

14 października minister spraw zagranicznych Uładzimir Makiej powiedział, że na Białorusi wprowadzono reżim operacji antyterrorystycznej. Później Łukaszenka poinformował, że Białoruś wprowadziła reżim zwiększonego zagrożenia terrorystycznego, a KGB oświadczyło, że reżim operacji antyterrorystycznej w kraju nie został wprowadzony. Jednocześnie Rada Bezpieczeństwa Białorusi ogłosiła, że w imieniu Łukaszenki sprawdzi stan sił zbrojnych kraju. Według MON kontrola ma charakter kompleksowy i obejmuje najważniejsze kwestie gotowości do realizacji zadań zgodnie z celem.

Później ogłoszono, że Łukaszenka i Putin zgodzili się na rozmieszczenie wspólnego regionalnego zgrupowania wojsk z powodu „pogorszenia sytuacji na zachodnich granicach Państwa Związkowego”. W związku z tym na Białoruś przyjadą tysiące rosyjskich żołnierzy. Łukaszenka polecił ich „przyjąć i rozmieścić”.

Te wydarzenia z ostatnich kilku dni odzwierciadlają chaotyczny, niesystemowy charakter reagowania władz białoruskich na konieczność przyjmowania u siebie nowej grupy wojsk po ogłoszeniu putinowskiej mobilizacji. Bardzo jasno widać w tym wszystkim, że nie są to działania zaplanowane odpowiednio i ani FR, ani tym bardziej Białoruś, nie mają wyraźnego planu co do przyjęcia wojsk rosyjskich na terytorium Białorusi i dalszych działań.

Próbując usystematyzować reakcję reżimu Łukaszenki, możemy wydzielić kilka etapów (nieraz  sprzecznych ze sobą):

  1. Zapewnienie Łukaszenki, że Białoruś już bierze udział w wojnie na Ukrainie, ale tylko leczy i dostarcza żywność.
  2. Zapewnienie, że Białorusi rosyjska mobilizacja nie dotknie – na początku Łukaszenka zapewnił, że na Białorusi mobilizacji nie będzie – była to próba „uspokojenia” społeczeństwa i zapewnienia, że pokojowi Białorusinów nic nie grozi.
  3.  Zapewnienie, że Białoruś ma rezerwę mobilizacyjną – o czym powiedział minister obrony Wiktor Chrenin.
  4. Ogłoszenie, że rosyjskie wojska na Białorusi będą prowadzić wspólne z białoruskim wojskiem szkolenie wojskowe na rzecz „obrony Państwa Związkowego”.
  5. Wprowadzenie na Białorusi stanu specjalnego – i to nie wiadomo do końca o jaki stan chodzi, gdyż Makiej powiedział o operacji antyterrorystycznej, KGB zaprzeczyło jego słowom, a Łukaszenka powiedział o reżimie zwiększonego zagrożenia terrorystycznego.
  6. Ogłoszenie o rozmieszczeniu wspólnego regionalnego zgrupowania wojsk z powodu „pogorszenia sytuacji na zachodnich granicach Państwa Związkowego”.

Jedyna tendencja, którą można by było zauważyć w tych niezbyt logicznych wypowiedziach władz białoruskich – to powolne zwiększenie roli rosyjskich wojsk, które przybywają na Białoruś. Chociaż najpierw Łukaszenka zapewniał, że Białoruś nie bierze udziału w wojnie i obiecał, że mobilizacja w FR nie dotknie Białorusinów, to już parę tygodni później ogłoszono utworzenie wspólnego zgrupowania wojsk, które ma bronić Białorusi przed „pogorszeniem sytuacji na granicach Państwa Związkowego”. Biorąc pod uwagę tę tendencję, nie można wykluczać, że już wkrótce się okaże, że białoruskie wojsko będzie musiało wykonywać na terytorium Ukrainy pewne „zadania bojowe”. Inna sprawa, że tam na jakiekolwiek okupacyjne wojsko będzie oczekiwało 18 Himarsów i przygotowane wojsko ukraińskie. Ta sytuacja będzie z kolei groziła nie tylko ciężką porażką wojskową, ale również istnieniu reżimu Łukaszenki jako takiego.

fot. twitter/@TadeuszGiczan

Skip to content