Autor: dr Tomasz Teluk

Broń jądrowa dla Polski?

Podziel się tym wpisem:

Pojawiają się głosy, że nasz kraj mógłby dołączyć do programu Nuclear Sharing – ograniczonego dysponowania potencjałem jądrowym NATO. Według prezydenta Andrzeja Dudy „sprawa jest otwarta”.

Taką możliwość prezydent zasygnalizował w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. „Problemem przede wszystkim jest to, że nie mamy broni nuklearnej. Nic nie wskazuje na to, żebyśmy w najbliższym czasie jako Polska mieli posiadać ją w naszej gestii. Zawsze jest potencjalna możliwość udziału w Nuclear Sharing. Rozmawialiśmy z amerykańskimi przywódcami o tym, czy Stany Zjednoczone rozważają taką możliwość. Temat jest otwarty” – stwierdził Andrzej Duda.

Atomowy parasol ochronny byłby pożądany w czasach, gdy Rosja straszy zagładą kraje NATO. Z drugiej strony posiadanie na swoim terenie takiego arsenału, zwiększa ryzyko ataku podczas ostatecznej konfrontacji. Polska jednak nie musi mieć go na własnym terytorium, a jedynie posiadać opcję jego wykorzystania, oczywiście pod auspicjami Stanów Zjednoczonych.

W czasach Zimnej Wojny na Starym Kontynencie było rozlokowanych ponad 7 tyś. amerykańskich głowic nuklearnych. Broń jądrową posiadają USA, Francja i Wielka Brytania, a swoim potencjałem odstraszania dzielą się wyłącznie Stany Zjednoczone. Z programu Nucelar Sharing, obejmującego do 200 bomb atomowych korzystają obecnie Belgowie, Niemcy, Włosi, Holendrzy i Turcy, a wcześniej – Grecy i Kanadyjczycy.

Pociski balistyczne średniego zasięgu i innego typu ładunki jądrowe rozlokowane są bazie w Boechel, niedaleko Luksemburga, to 20 bomb jądrowych B-61, które mogą być przenoszone przez bombowce Tornado. Włosi posiadają 50 bomb w bazie na lotnisku Ghedi Torre. Broń jądrowa rozmieszczona jest także w Turcji oraz w bazach Volkel w Holandii oraz Kleine Brogel w Belgii.

Potencjał nuklearny USA szacowany jest na ok. 7000 nowoczesnych pocisków. Francuzi mają ich mieć 300, Wielka Brytania – 215. To łącznie porównywalnie tyle, co Rosja, jednak najnowsze raporty wywiadowcze mówią o tym, że zaniedbane, nieserwisowane wyrzutnie rosyjskie wybuchłyby jeszcze w silosach, bądź nad terytorium Rosji. 

O możliwości udziału w tym programie mówi się w przypadku Polski już od 2015 r. W 2020 r. ówczesna ambasador USA w Warszawie Georgette Mosbacher zasugerowała, że jeśli Niemcy zrezygnują z uczestnictwie w programie, ich miejsce mogłaby zająć Polska. Niemieccy obywatele są przeciwni uczestnictwu ich kraju w tego typu zbrojeniach. Zainteresowanie Polski potwierdzał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, choć wyrażał powątpiewanie czy uda się to nam za administracji Joe Bidena.

Jak widać sprawy potoczyły się inaczej i teraz zagrożenie ze stroni Rosji jest realne. Dlatego zwiększają się możliwości dla Polski. Zwłaszcza, że broń jądrowa jest coraz bliżej naszych granic. Rozmieszczona może być nie tylko w obwodzie kaliningradzkim, lecz może być przeniesiona także na terytorium Białorusi, czym straszą Putin i Łukaszenka. Dlatego wzmocnienie potencjału naszego kraju ostudziłoby gorące głowy na Kremlu.

fot. twitter/

Skip to content