Czy Federacja Rosyjska tylko straszy?

Autor: Dr Aleksander Olech
Podziel się tym wpisem:

Źródło zdjęcia: tvp.info

Rosja tak naprawdę liczy na to, że po raz kolejny kraje NATO będą bały się jej ofensywnych działań. Moskwa żeruje na strachu i niepewności, a wszystkie państwa sojuszu dają jej na tacy obawy. Zarówno Ukraina, jak i kraje bałtyckie, żyją w tym niepokoju nieprzerwanie od 8 lat.

Współcześnie rodzi się problem, na który należy szukać odpowiedzi poprzez zadanie dwojakiego rodzaju pytań. Pierwsze z nich, jak długo jeszcze Rosja będzie straszyć? Drugie, o wiele bardziej dojrzałe i naturalne, czy sianie niepewności i dezinformacji to nie jest raczej metoda na podtrzymywanie swojej pozycji? Utrzymując przez lata ten sam schemat, Kreml wypracował sobie opinię głównego dezinformatora i najwyraźniej dobrze się z tym czuje.

Federacja Rosyjska żywi się nieustannymi obawami NATO i państw sojuszników (Ukraina, Gruzja, etc.). Pozycja dominująca, ciągłe prężenie muskułów, podkreślanie swojego potencjału militarnego, siła mediów państwowych, regularne przerzucanie wojsk, wykorzystanie prywatnych firm wojskowych i budowanie obrazu, w którym od Moskwy zależy cała Europa. To tylko kilka ze standardowych działań Kremla. Każda z metod jest jednak na tyle efektywna, że gdy tylko ktoś kichnie w Moskwie, wszyscy kaszlą w Waszyngtonie, Warszawie, Wilnie, Rydze i Tallinie (można też powiedzieć: gdy Francja kicha, cała Europa dostaje kataru – Klemens von Metternich)

Rosja przez ostatnie pół wieku bazuje na potędze strachu. Skoro udało się jej raz przestraszyć wszystkich, to zaczęła stosować tę metodę regularnie. Teraz wszyscy obawiają się dalekobieżnych rakiet, pocisków supersonicznych i floty, gdyż za każdym razem, gdy Moskwa czegoś żąda, wskazuje na swój arsenał. Nawet jeśli istnieje niewielkie prawdopodobieństwo jego wykorzystania, to rosną obawy i wszystkie siły są rzucane na obronę przed potencjalnym atakiem ze wschodu. Prawdą jest, że przypadki Gruzji (2008 r.) oraz Ukrainy (2014 r.) dały Kremlowi przeogromną przewagę mentalną. Wszyscy oczekują, który region będzie następny.

Obecnie każdy ruch wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą i Białorusią automatycznie budzi w krajach Europy Środkowo-Wschodniej lęk (w większości, bo nie we wszystkich). Dlatego tak bardzo zależy Polsce i krajom bałtyckim na Wysuniętej Obecności NATO, gdyż postrzegają ją jako gwarancję bezpieczeństwa. Jest jednak inny problem. Pozwolenie Rosji na wielokrotne przekroczenie granic bezpieczeństwa i liczne agresje w ostatniej dekadzie spowodowały, że doszliśmy do stanu, w którym akceptujemy, iż Kreml może sobie pozwolić „na więcej”.

Z perspektywy Waszyngtonu największą obawę budzi rosyjska agresja na kraje NATO w Europie. W związku z tym budowanie takiej narracji przez państwa Sojuszu jest na rękę Rosji. Sami bardzo często tworzymy dezinformację, w której demonizujemy Federację Rosyjską i dopuszczamy myśl o jej marszu na Zachód. Przez to wpadamy we własną pułapkę. Kremlowi zależy na utrzymaniu tej polityki strachu i obaw. Czy to przy użyciu ruchów wojsk, czy sterowaniem mediami, które będą na każdym kroku podkreślać zagrożenie ze strony Rosji.

Niepewność, zagrożenia i wojna najlepiej sprzedają się w mediach społecznościowych. Przyciągają najwięcej uwagi, wywołują skrajne emocje, sprawiają, że użytkownicy komentują, spierają się, a nawet grożą i życzą najgorszego. Większość z nas, dość regularnie, idzie z głównym nurtem, a wyznacznikiem naszego myślenia jest kilka słów od eksperta z kraju „A”, mediów z kontynentu „B” i grupy analityków z NGO z miasta „C”. Na tej narracji rodzą się tysiące domysłów, a w tym też dezinformacji. Mimo że nie chcemy tego przyznać, nic tak nie zwraca uwagi jak ryzyko wybuchu wojny. Pokój między państwami nie jest interesujący. Spirala strachu się nakręca, a my jesteśmy jej ofiarami. Ja również. Tak było m.in. w 2001 po zamachach w USA, 2014 po agresji na Ukrainę, 2015 po atakach w Paryżu i 2021 po ruchach rosyjskich wojsk. Rosja żywi się strachem, USA swoją władzą i wpływami w każdym regionie świata, Francja oddziaływaniem na Afrykę, Chiny potencjałem technologicznym, itd. Być może tak po prostu musi już być… Każdy gra w swoją grę, aby wygrać. Jeśli strach to skuteczna metoda, to dlaczego Rosja miałaby z niej nie korzystać.

Dr Aleksander Olech – ekspert Portalu i Fundacji Trójmorze, a także Dyrektor Programu Bezpieczeństwa Europejskiego w Instytucie Nowej Europy. Specjalizuje się w tematyce zagrożeń dla bezpieczeństwa międzynarodowego.

Moskwa żeruje na strachu i niepewności, a wszystkie państwa sojuszu dają jej na tacy obawy. Zarówno Ukraina, jak i kraje bałtyckie, żyją w tym niepokoju nieprzerwanie od 8 lat.

Współcześnie rodzi się problem, na który należy szukać odpowiedzi poprzez zadanie dwojakiego rodzaju pytań. Pierwsze z nich, jak długo jeszcze Rosja będzie straszyć? Drugie, o wiele bardziej dojrzałe i naturalne, czy sianie niepewności i dezinformacji to nie jest raczej metoda na podtrzymywanie swojej pozycji? Utrzymując przez lata ten sam schemat, Kreml wypracował sobie opinię głównego dezinformatora i najwyraźniej dobrze się z tym czuje.

Federacja Rosyjska żywi się nieustannymi obawami NATO i państw sojuszników (Ukraina, Gruzja, etc.). Pozycja dominująca, ciągłe prężenie muskułów, podkreślanie swojego potencjału militarnego, siła mediów państwowych, regularne przerzucanie wojsk, wykorzystanie prywatnych firm wojskowych i budowanie obrazu, w którym od Moskwy zależy cała Europa. To tylko kilka ze standardowych działań Kremla. Każda z metod jest jednak na tyle efektywna, że gdy tylko ktoś kichnie w Moskwie, wszyscy kaszlą w Waszyngtonie, Warszawie, Wilnie, Rydze i Tallinie (można też powiedzieć: gdy Francja kicha, cała Europa dostaje kataru – Klemens von Metternich)

Rosja przez ostatnie pół wieku bazuje na potędze strachu. Skoro udało się jej raz przestraszyć wszystkich, to zaczęła stosować tę metodę regularnie. Teraz wszyscy obawiają się dalekobieżnych rakiet, pocisków supersonicznych i floty, gdyż za każdym razem, gdy Moskwa czegoś żąda, wskazuje na swój arsenał. Nawet jeśli istnieje niewielkie prawdopodobieństwo jego wykorzystania, to rosną obawy i wszystkie siły są rzucane na obronę przed potencjalnym atakiem ze wschodu. Prawdą jest, że przypadki Gruzji (2008 r.) oraz Ukrainy (2014 r.) dały Kremlowi przeogromną przewagę mentalną. Wszyscy oczekują, który region będzie następny.

Obecnie każdy ruch wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą i Białorusią automatycznie budzi w krajach Europy Środkowo-Wschodniej lęk (w większości, bo nie we wszystkich). Dlatego tak bardzo zależy Polsce i krajom bałtyckim na Wysuniętej Obecności NATO, gdyż postrzegają ją jako gwarancję bezpieczeństwa. Jest jednak inny problem. Pozwolenie Rosji na wielokrotne przekroczenie granic bezpieczeństwa i liczne agresje w ostatniej dekadzie spowodowały, że doszliśmy do stanu, w którym akceptujemy, iż Kreml może sobie pozwolić „na więcej”.

Z perspektywy Waszyngtonu największą obawę budzi rosyjska agresja na kraje NATO w Europie. W związku z tym budowanie takiej narracji przez państwa Sojuszu jest na rękę Rosji. Sami bardzo często tworzymy dezinformację, w której demonizujemy Federację Rosyjską i dopuszczamy myśl o jej marszu na Zachód. Przez to wpadamy we własną pułapkę. Kremlowi zależy na utrzymaniu tej polityki strachu i obaw. Czy to przy użyciu ruchów wojsk, czy sterowaniem mediami, które będą na każdym kroku podkreślać zagrożenie ze strony Rosji.

Niepewność, zagrożenia i wojna najlepiej sprzedają się w mediach społecznościowych. Przyciągają najwięcej uwagi, wywołują skrajne emocje, sprawiają, że użytkownicy komentują, spierają się, a nawet grożą i życzą najgorszego. Większość z nas, dość regularnie, idzie z głównym nurtem, a wyznacznikiem naszego myślenia jest kilka słów od eksperta z kraju „A”, mediów z kontynentu „B” i grupy analityków z NGO z miasta „C”. Na tej narracji rodzą się tysiące domysłów, a w tym też dezinformacji. Mimo że nie chcemy tego przyznać, nic tak nie zwraca uwagi jak ryzyko wybuchu wojny. Pokój między państwami nie jest interesujący. Spirala strachu się nakręca, a my jesteśmy jej ofiarami. Ja również. Tak było m.in. w 2001 po zamachach w USA, 2014 po agresji na Ukrainę, 2015 po atakach w Paryżu i 2021 po ruchach rosyjskich wojsk. Rosja żywi się strachem, USA swoją władzą i wpływami w każdym regionie świata, Francja oddziaływaniem na Afrykę, Chiny potencjałem technologicznym, itd. Być może tak po prostu musi już być… Każdy gra w swoją grę, aby wygrać. Jeśli strach to skuteczna metoda, to dlaczego Rosja miałaby z niej nie korzystać.

Dr Aleksander Olech – ekspert Portalu i Fundacji Trójmorze, a także Dyrektor Programu Bezpieczeństwa Europejskiego w Instytucie Nowej Europy. Specjalizuje się w tematyce zagrożeń dla bezpieczeństwa międzynarodowego.

Skip to content