Czy Piraci zatopią Trójmorze? Konflikt z Czechami dot. kopalni Turów się zaostrza

Autor: Tomasz Teluk
Podziel się tym wpisem:

Premier Mateusz Morawiecki oświadczył, że „żadne decyzje Trybunału Sprawiedliwości UE nie mogą naruszać obszarów związanych z podstawowym bezpieczeństwem krajów członkowskich”. Polska będzie walczyć o kopalnię Turów.

Wszystko wskazuje więc, że przed naszym krajem długa batalia prawna i dyplomatyczna. Rząd w Warszawie, wiąże funkcjonowanie zakładów PGE z bezpieczeństwem energetycznym naszego kraju, dlatego w tym temacie nie będzie kompromisów. Elektrownia Turów odpowiada za za 4-7 proc. energii elektrycznej w naszym kraju. Dlatego Polska nie będzie stosowała się do wyroku TSUE.

Sytuację zaognia fakt, że w regionie funkcjonuje aż 9 podobnych kopalń: 5 czeskich i 4 niemieckie. Właśnie ten wątek wydaje się decydujący dla decyzji TSUE. Polskie zakłady są konkurencją dla firm zagranicznych. Na orzeczenie z entuzjazmem zareagowali Niemcy. Nadburmistrz Thomas Zenker, z leżącej na zachodnim brzegu Nysy Łużyckiej Żytawy, wezwał do przyłączenia się Berlina do skargi na Polskę.

Nastroje w Czechach

Po stronie czeskiej dominuje satysfakcja z wyroku Trybunału. Marszałek województwa libereckiego Martin Půta czuje się zwycięzcą, jednak jest skłonny rozmawiać z sąsiadami. – Myślę, że istnieją dwie opcje: albo strona polska będzie twierdzić, że kopalnia o głębokości 350 metrów nie ma żadnego wpływu na bezpośrednich sąsiadów, albo usiądziemy do stołu negocjacyjnego i przedyskutujemy ten problem – powiedział Martin Půta, cytowany przez Deutsche Welle.

Jest mało prawdopodobne, aby w krótkim terminie Czesi chcieliby zakończyć spór w sposób polubowny. Powodem są zbliżające się wybory parlamentarne i próba zbicia kapitału politycznego na ostrym kursie wobec Polski. Tego typu postawa może w długim okresie zaszkodzić wspólnym inicjatywom Pragi i Warszawy, takim jak Grupa Wyszehradzka czy Trójmorze.

Czescy Piraci

W przeszłości udawało się już zażegnać tego typu spory np. o przyczynę źródła smogu w Ostrawie. Jednak w roku wyborczym, bardziej realne jest zaognianie stanowiska Czech w sprawach ochrony środowiska. Wszystko za sprawą dość egzotycznego ugrupowania, które ma największe szanse na zwycięstwo w nadchodzących wyborach: Partii Piratów.

Partia Piratów to ugrupowanie o poglądach lewicowo-libertariańskich. Skupia się na ideałach demokracji bezpośredniej, postuluje rozwój e-administracji, legalizację i opodatkowanie marihuany, walkę z własnością intelektualną dóbr cyfrowych, legalizację małżeństw jednopłciowych, jak najszybsze przyjęcie euro czy radykalną ochroną środowiska. Ugrupowanie posiada własną reprezentację w Parlamencie Europejskim we frakcji Zieloni-Wolny Sojusz Europejski.

O kompromis może być trudniej

Na podstawie ostatnich sondaży widać, że koalicja Czeskiej Partii Piratów i ruchu Burmistrzowie i Niezależni, przewodzą w wyścigu wyborczym. Ivan Bartosz, lider Piratów, ma image dość nietypowy dla polityka. Jego fryzura – dready, są odpowiednie bardziej dla radykalnego zwolennika Greenpeace’u, a nie poważnego bywalca salonów.

Stąd można spodziewać się, że jeśli szybko Praga i Warszawa nie usiądą do stołu, to w przyszłości o kompromis może być jeszcze trudniej. Wybory w Czechach odbędą się już na początku października. Z drugiej strony partia ANO premiera Andreja Babisza mogłaby zyskać, gdyby kwestia kopalni w Bogatyni zostałaby rozwiązana. Polska musiałaby pójść na ustępstwa i ponieść koszty podnoszonych przez Czechów inwestycji. Byłoby to i tak znaczne tańsze niż wykonanie wyroku TSUE.

Skip to content