Dr Teluk: Polska kapituluje wobec UE i TSUE
Sąd Najwyższy częściowo zawiesił funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej. To dostosowanie się do orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Faktycznie oznacza podporządkowanie się Brukseli i stwarza niebezpieczny precedens.
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Maranowska wydała dwa zarządzenia, które są zastosowaniem się do orzeczenia TSUE z połowy lipca. W praktyce oznaczają one zawieszenie działania Izby Dyscyplinarnej przy Sądzie Najwyższym, a jej orzeczenia – wkładają do zamrażarki.
W uzasadnieniu wskazane jest dobro kraju oraz wykryte błędy legislacyjne. Do połowy listopada mają się pojawić nowe rozwiązania prawne regulujące kwestie dyscyplinarne sędziów oraz ich immunitetu. Jeszcze dzień wcześniej Sąd Najwyższy zapewniał, że „nie czuje się adresatem żadnego z orzeczeń TSUE”.
„Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, że tym bardziej w czasie, kiedy powtarzają się próby ograniczania suwerenności Rzeczypospolitej Polskiej, szczególnie ważne jest wypełnianie przez sędziów ich zadań i działanie oparte na treści ustaw i Konstytucji” – perorował.
„Eskalacja żądań”
TSUE dowodził z kolei, że obowiązujące do tej pory prawo o Izbie Dyscyplinarnej SN jest niezgodne z prawem unijnym. Był to jeden z elementów reformy wymiaru sprawiedliwości, który spotykał się z zarzutami o niespełnianie kryterium praworządności. W praktyce miał dyscyplinować prowadzących działalność polityczną sędziów sprzyjających opozycji parlamentarnej.
Od czasu, gdy Unia zaczęła wiązać kwestie praworządności z wypłatami środków finansowych, stanowisko Warszawy ulegało stopniowemu zmiękczeniu. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział ocenę funkcjonowania Izby, a kolejnym krokiem było wycofanie się z tego elementu reformy systemu sprawiedliwości.
„Nie myliłem się, że ustępstwa wobec Unii będą prowadzić do eskalacji żądań. Domagałem się też weta wobec tzw. mechanizmu praworządności, który uzależnia przyznanie Polsce pomocy finansowej od uległości w innych sprawach i są sygnały, że ten mechanizm może być źródłem szantażu” – napisał na Twitterze minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. „Jestem zdecydowanym przeciwnikiem ulegania bezprawnym szantażom Unii Europejskiej realizowanym przez TSUE. Widać przecież jak na dłoni, że nie przyniosła efektów prowadzona w ostatnich latach polityka ustępstw wobec kolejnych żądań Brukseli” – dodał.
„Niebezpieczny precedens”
Decyzja Prezes Sądu Najwyższego stwarza niebezpieczny precedens. Oznacza to, że TSUE może dowolnie ingerować w systemy prawne krajów członkowskich, domagając się wprowadzania przepisów, które są sprzeczne z ich konstytucją. W ten sposób mogą być forsowane dowolne rozwiązania ograniczające suwerenność poszczególnych praw.
Jeśli dodamy do tego ostrzeżenie, które sformułował ostatnio europoseł prof. Ryszard Legutko, że krajom członkowski grozi „utrata niepodległości”, oznacza to, że Unia Europejska traci swój demokratyczny charakter. Ryszard Legutko zwrócił uwagę, że planuje się zmianę mechanizmu podejmowania decyzji w UE z jednomyślności na rzecz większości. Wówczas oznaczałoby to podporządkowanie się krajom o najsilniejszej pozycji politycznej w Unii, chodzi głównie o Niemcy.
Dla państw Trójmorza sytuacja byłaby nie do zaakceptowania, bowiem skutkowałoby to praktycznym zrzeczeniem się części suwerenności i niepodległości oraz zmuszałoby je do szukania alternatywnych scenariuszy politycznych na przyszłość.
Fot. nmann77 – stock.adobe.com