
Grzegorz Górny: czy Niemcy staną się protektorem Trójmorza z nadania Ameryki?
Portal wPolityce opublikował wczoraj komentarz Grzegorza Górnego do tekstu Daniela Frieda, Georgette Mosbacher i Iana Brzezinskiego, który ukazał się tego samego dnia na portalu Trójmorze. Zdaniem prezesa Stowarzyszenia Trójmorze, choć nie zostało to napisane wprost, z tekstu amerykańskich polityków przebija główna różnica między podejściem do Europy Środkowej poprzedniej i obecnej ekipy w Waszyngtonie. Jej istotą jest stosunek do Berlina.
Przypomnijmy, że w swej publikacji trójka amerykańskich polityków nakreśliła zarys polityki nowej administracji Białego Domu wobec Trójmorza.
Trump postawił na Trójmorze
Grzegorz Górny pisze: „Donald Trump był rozczarowany Niemcami, ponieważ nie chcą wydawać pieniędzy na obronę, a jednocześnie płacą potężne środki za surowce energetyczne Rosjanom, którzy dzięki temu zastrzykowi finansowemu mogą zbroić się i zagrażać Europie, zaś ciężar obrony muszą brać na siebie Amerykanie. W związku z tym Trump w większym stopniu postawił na kraje Trójmorza, zwłaszcza takie jak Polska i Rumunia, które lepiej rozumieją zagrożenie ze strony Rosji. W odróżnieniu od niego Biden wybrał Niemcy (czyli kraj o największym potencjale gospodarczym i politycznym na kontynencie) jako głównego sojusznika strategicznego USA w Europie. W tym kontekście gestem dobrej woli z jego strony stało się zniesienie części sankcji, które umożliwią Niemcom i Rosjanom dokończenie budowy Nord Stream 2 (choć sami autorzy tekstu na portalu trimarium.pl nazywają to «kontrowersyjną decyzją rządu Stanów Zjednoczonych«, określając gazociąg mianem «paskudnego problemu, który podzielił Europę«).
Wyzwania strategiczne
Jak zauważa Grzegorz Górny: „Autorzy tłumaczą zaangażowanie USA w projekt Trójmorza dwoma największymi wyzwaniami strategicznymi, przed którymi stoi Ameryka w skali globalnej. To Rosja i Chiny. Dlatego Stany Zjednoczone próbują uporządkować sytuację na Starym Kontynencie, zwłaszcza w Europie Środkowej. Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy Niemcy w roli protektora Trójmorza z nadania Ameryki (bo do tego sprowadza się propozycja Bidena) spełnią oczekiwania Waszyngtonu. Niewiele faktów wskazuje na to, by Berlin w imię amerykańskich interesów chciał zaostrzać konfrontację z Moskwą i Pekinem. Przecież Niemcy poprzez Nord Stream 2 wzmacniają dziś Rosję – nie tylko finansowo, lecz także geostrategicznie, biorąc w energetyczne kleszcze Ukrainę. To także Niemcy pod koniec zeszłego roku przeforsowały podpisanie wspólnej umowy inwestycyjnej między Unią Europejską a Chinami. W obu kwestiach Berlin napotkał opór ze strony części krajów Trójmorza, m.in. Polski.
Być może więc to nie Trump – jak chcą autorzy tekstu – był głównym problemem polityki USA w Europie, lecz obiektywny konflikt interesów. Do tej pory Niemcy definiowali swój interes w taki sposób, że nie zamierzali być wiernym sojusznikiem Ameryki w jej konfrontacji z Chinami, ani nie chcieli wchodzić w konflikt z Rosją w imię obrony Europy Środkowej. Dlaczego Berlin miałby teraz zmienić swe stanowisko i spełnić nadzieje, jakie pokłada w nim nowa administracja w Waszyngtonie? Dobrze byłoby przeczytać tekst jakiegoś amerykańskiego autora, który wyłożyłby argumenty na rzecz takiej tezy.
W związku z tym rodzi się jednak pytanie: co zrobią Stany Zjednoczone, gdy okaże się, że kraje Trójmorza podzielają ich zaniepokojenie polityką Rosji i Chin, a Niemcy będą mieć w tych sprawach odmienne zdanie? Czy USA nadal będą uważać Berlin, flirtujący z Moskwą i Pekinem, za swego głównego sojusznika strategicznego w Europie? Czy mają wariant B?”
Źródło: wpolityce.pl