Autor: Patryk Reśkiewicz

Kolejna tura rosyjskich żądań. Moskwa domaga się wycofania sił NATO z Rumunii i Bułgarii

Podziel się tym wpisem:

Przedsięwzięcia dyplomacji Federacji Rosyjskiej przybierają coraz bardziej irracjonalny i ofensywny wymiar. W obliczu eskalacji sytuacji na Wschodzie Ukrainy, rosyjskie MSZ wytacza kolejne działa, wpisujące się w elementy wojny informacyjnej.

Operację te ukierunkowane są na destabilizację procesów decyzyjnych NATO i degradację sytuacji społeczno-politycznej w państwach członkowskich Sojuszu. Tym razem, Federacja Rosyjska podkreślając istotę zaproponowanych przez nią „gwarancji bezpieczeństwa”, domaga się wycofania sił NATO z państw regionu czarnomorskiego – Bułgarii i Rumunii.

Żądania Kremla

Moskwa domaga się wycofania sił NATO z Rumunii i Bułgarii w ramach szeroko zakrojonych żądań bezpieczeństwa od kierowanego przez USA Sojuszu Północnoatlantyckiego – poinformowało w piątek rosyjskie MSZ[1]. Jak czytamy w komunikacie „Rosja żąda od Stanów Zjednoczonych pisemnej odpowiedzi na proponowane gwarancje bezpieczeństwa, które obejmują wycofanie infrastruktury NATO z krajów Europy Wschodniej, które stały się członkami zachodniego bloku wojskowego po 1997 roku. „Mówimy o wycofaniu zagranicznych sił, sprzętu i uzbrojenia oraz innych krokach mających na celu powrót do konfiguracji z 1997 roku na terytorium krajów, które nie były wówczas członkami NATO. Dotyczy to zarówno Bułgarii, jak i Rumunii”.

Powyższe żądania odbiły się szerokim echem i spotkały się ze stanowczą odpowiedzią władz w Bukareszcie i Sofii. Rumuńskie władze stwierdziły, że obecność NATO w krajach sojuszniczych jest „czysto defensywną reakcją na coraz bardziej agresywne zachowanie Rosji we wschodnim sąsiedztwie, obecnie nasilające się pomimo podjęcia przez NATO prób konstruktywnego dialogu”. Z kolei bułgarski premier Kiril Petkov podczas swojego wystąpienia w parlamencie stwierdził, że „Bułgaria jest suwerennym krajem i już dawno dokonaliśmy wyboru, stając się członkiem NATO. Sami decydujemy, jak zorganizować obronę naszego kraju w koordynacji z naszymi partnerami”. W dalszej części wystąpienia premier Bułgarii dodał, że traktat NATO „nie przewiduje państw członkowskich drugiej kategorii, wobec których obrona zbiorowa ma być stosowana wybiórczo lub w ograniczonym zakresie.

W kontekście opublikowanego komunikatu, z perspektywy sytuacji bezpieczeństwa wzdłuż wschodnich granic NATO, szczególną uwagę przykuwają również dwa inne wątki poruszane przez Rosjan – dotyczące potencjalnej obecności Szwecji i Finlandii w NATO oraz prześladowania rosyjskojęzycznych dziennikarzy na Łotwie.

Rosyjskie MSZ, komentując doniesienia o potencjalnym członkostwie Finlandii i Szwecji w Sojuszu Północnoatlantyckim przekazało, iż „gotowość przyjęcia tych krajów do Sojuszu odbieramy jako bezczelną próbę wywarcia zewnętrznego nacisku na politykę Finlandii i Szwecji, z którymi łączą nas wieloletnie przyjazne stosunki i których efektywny wkład jako państw niezaangażowanych w bezpieczeństwo europejskie bardzo cenimy. Jesteśmy przekonani, że w obecnych burzliwych czasach status państwa niezaangażowanego jest dla państw najskuteczniejszym sposobem zapewnienia sobie bezpieczeństwa.

Zaprezentowane tezy mają się nijak do ostatnich wydarzeń, które miały miejsce na Bałtyku. W reakcji na eskalację konfliktu na Ukrainie oraz w obliczu nagłego przerzucenia na Bałtyk rosyjskich okrętów desantowych, Szwecja rozlokowała w trybie alarmowym swoje siły szybkiego reagowania na Gotlandii. O powadze sytuacji świadczy chociażby fakt, iż w przerzucaniu szwedzkiego wojska na Gotlandię, pomagał ciężki amerykański samolot transportowy C-17 Globemaster. Warto podkreślić, że tego samego dnia nad wszystkimi trzema szwedzkimi elektrowniami atomowymi oraz w Sztokholmie – w pobliżu Rikdstagu i pałacu królewskiego – pojawiły się drony typu wojskowego. W chwili obecnej trwa dochodzenie, które ma na celu zidentyfikowanie owych obiektów latających. W przestrzeni medialnej pojawiły się przypuszczenia, że mógł to być kolejny wymiar rosyjskich prowokacji.

Rosyjskie MSZ odniosło się również do wątków prześladowania w ich opinii rosyjskojęzycznych dziennikarzy Baltnews i Sputnika na Łotwie. W komunikacie zawarto, że „z roku na rok sytuacja w zakresie wolności mediów w krajach bałtyckich pogarsza się. Władze tych państw członkowskich Unii Europejskiej, które przedstawiają się jako zagorzali obrońcy wartości demokratycznych, nadal w sposób skoordynowany atakują rosyjskie i rosyjskojęzyczne media oraz zwalczają wszelkie głosy sprzeciwu. Otwarcie ograniczają wolność słowa, wywierają presję na niechcianych dziennikarzy pod błahym pretekstem „ochrony bezpieczeństwa państwa” i stawiają wszelkiego rodzaju przeszkody w ich działalności zawodowej w celu ustanowienia całkowitej kontroli nad przestrzenią medialną. Jako przykłady owej represyjnej działalności, Rosjanie przytaczają wydarzenia z października 2021 roku, gdy do łotewskiej prokuratury zostały przekazane materiały spraw karnych przeciwko 14 lokalnym dziennikarzom współpracującym z Baltnews i Sputnikiem. Jak czytamy na stronie rosyjskiego MSZ „Jest całkowicie jasne, że czas na „cichą dyplomację”, którą wyznają niektórzy europejscy urzędnicy wobec państw bałtyckich, dawno minął, a samo podejście oparte na wyciszaniu i retuszowaniu rażących naruszeń praw dziennikarzy i mediów całkowicie się skompromitowało. Oczekujemy zdecydowanych działań w celu przywrócenia podstawowych demokratycznych zasad pluralizmu opinii i ochrony wolności słowa w tym kraju”.

Agresywna retoryka, wpisuje się w holistyczne podejście Moskwy, generujące tzw. zagrożenia hybrydowe. Władze na Łotwie od lat podkreślają agenturalne wpływy w rosyjskojęzycznych mediach na Łotwie, które wykorzystywane są do wielowymiarowych operacji, ukierunkowanych na stopniowe osłabienie kraju poprzez ingerowanie w sytuację wewnętrzną. Środki te mogą tworzyć niekorzystne przekonanie o otaczającej rzeczywistości, skłaniając tym samym lokalną ludność do buntów społecznych. Spośród dwóch milionów mieszkańców Łotwy, etniczni Rosjanie stanowią blisko 27% społeczeństwa (ok. 500 tysięcy ludności). Dane te należy jednak poszerzyć ponieważ 6% populacji to zrusyfikowani Ukraińcy i Białorusini. Dodatkowo około 1/3 ludności łotewskiej posługującej się na co dzień językiem rosyjskim ma status bezpaństwowców. To właśnie ta grupa klasyfikowana jest jako najbardziej podatna na kremlowską propagandę. Nie posiadają oni praw do zajmowania stanowisk publicznych na Łotwie, lecz mogą przekraczać granicę z Federacją Rosyjską bez wiz. Na korzyść Łotwy nie przemawia również fakt, że mniejszość ta zamieszkuje terytoria na wschodzie państwa oraz stanowi znaczną część populacji największych miast[2]. Stanowi to istotne wyzwanie dla stabilności wewnętrznej państwa.


[1] Ответы Министерства иностранных дел Российской Федерации на вопросы СМИ, поступившие к пресс-конференции по итогам деятельности российской дипломатии в 2021 году, www.mid.ru/ru/foreign_policy/news/1795407/

[2] M. Szczygielski, Na strategicznym pograniczu. Łotwa pomiędzy Rosją i Zachodem, CSM 4/2015.

Skip to content