Łotwa – najsłabsze ogniwo NATO

Podziel się tym wpisem:

Można być niemal pewnym, że agresja na państwa NATO mogłaby się rozpocząć od krajów bałtyckich. Łotwa jest najsłabszym z ogniw Sojuszu Północnoatlantyckiego w byłych republikach ZSRR.

Kierunek północno-wschodni jest dla NATO prawdziwym problemem, bowiem te tereny są praktycznie bezbronne. Łotwa nie obroni się sama przed Rosją, tak jak robi to Ukraina. Z wielu powodów. Po pierwsze – nie ma wystarczającego potencjału militarnego. Narodowe Siły Zbrojne Łotwy to zaledwie 15 tyś. żołnierzy. Wojska lądowe tworzy tylko jedna brygada zmechanizowana z dwoma czołgami i używanymi wozami bojowymi. Siły powietrzne praktycznie nie istnieją, poza dwoma samolotami transportowymi i czterema śmigłowcami. Jest to najsłabsza formacja zbrojna w krajach bałtyckich.

Drugim elementem jest struktura narodowościowa. Rosyjskojęzyczna część ludności to blisko 40 proc. Kraj zamieszkują nie tylko rdzenni Rosjanie, ale także bezpaństwowcy – ludzie bez paszportu, mogący być agentami i łatwo angażować się w akcje dywersyjne. W niektórych wschodnich i południowo-wschodnich regionach występuje przewaga mniejszości prorosyjskiej i wyraźna niechęć wobec „łotewskiego nacjonalizmu”. Dlatego można spodziewać się, że wielu mieszkańców tego kraju NATO powitałoby armię Putina z entuzjazmem.

Prowokacji i tarć na tym tle nie brakuje. Zaraz po aneksji Krymu w 2014 r. w mediach społecznościowych  pojawił się profil Łatgalskiej Republiki Autonomicznej, na wzór donieckiej i ługańskiej. Musiały interweniować służby. Obecnie prorosyjscy aktywiści rysują znak „Z” będący symbolem rosyjskiej inwazji. Ostatnio – taki symbol pojawił się na tablicy wspierającej Ukraińców w mieści Sigulda, oddalonym zaledwie 50 km od Rygi. Tego typu incydenty Łotysze mają obowiązek zgłaszać na policję.

W mediach społecznościowych istnieje reguła – obywatele noszący łotewsko brzmiące nazwiska solidaryzują się z Ukraińcami, bo są świadomi, że może spotkać ich ten sam los. Z kolei Łotysze pochodzenia rosyjskiego zajmują stanowisko co najwyżej naturalne, cicho sympatyzując z Putinem. To efekt prania mózgu przez trzy dekady przez rosyjską propagandę i kilkadziesiąt rosyjskojęzycznych mediów dostępnych na Łotwie. Dopiero teraz zakazuje się im nadawania w kraju.

Przykład patriotyzmu dał jednak poseł Partii Konserwatywnej Juris Jurašs. Ten znany polityk, przewodniczący Komisji Prawa Sejmu spakował swój plecak i ruszył walczyć z bronią za wolną Ukrainę. Informację potwierdził jego partyjny kolega i minister sprawiedliwości Jānis Bordāns. Juris Jurašs ma 47 lat i urodził się w Rydze. Jest prawnikiem i przewodniczącym partii. Jest synem znanego na Łotwie hodowcy koni. Ukończył akademię policyjną. Poszedł walczyć, bo jest świadomy, że jeśli Ukraina przegra – jego kraj może być następny w kolejce.

Skip to content