Mołdawia kolejna po Ukrainie? Prezydent uspokaja
Pomimo trwającej na terytorium sąsiedniej Ukrainy wojny, Mołdawia nie jest zagrożona rosyjską inwazją w 2023 roku – twierdzi mołdawska prezydent Maia Sandu, która udzieliła wywiadu mołdawskiej telewizji publicznej.
Sandu w rozmowie ze stacją Moldova 1 stwierdziła, że to siły ukraińskie dzięki swojemu poświęceniu doprowadziły do oddalenia zagrożenia militarnego ze strony Rosji od granic Mołdawii.
– Aktualnie nie istnieją bezpośrednie zagrożenia dla bezpieczeństwa oraz integralności terytorialnej Mołdawii – oceniła prezydent.
Wewnętrzne problemy
Fizyczne oddalenie wojsk rosyjskich od Mołdawii nie kończy jednak problemów, z którymi mierzy się sąsiad Ukrainy. Sandu podkreśliła, że Mołdawia mierzy się z coraz bardziej podsycanymi przez Rosję patologiami, takimi jak: korupcja czy jakiekolwiek działania destabilizujące. Potwierdzeniem tych słów, są regularnie przeprowadzane protesty i demonstracje przeciwników jej rządów. Prezydent wielokrotnie powtarzała, że przeciwnicy manifestują nie tyle sprzeciw wobec jej osoby, a jej proeuropejskiego kursu. Mołdawia chce bowiem – tak jak Ukraina – stać się członkiem UE.
– Musimy w dalszym ciągu być zjednoczeni, solidarni i nie pozwolić na destabilizację naszego kraju. Istnieją bowiem skorumpowane siły wspierane przez Federację Rosyjską, które chcą uniemożliwić Republice Mołdawii jej europejski kurs – powiedziała Sandu.
Prezydent wyraziła jednocześnie „pełną gotowość” do podjęcie działań na rzecz – jak to tylko możliwie – szybkiego wejścia w struktury Wspólnoty. Wyraziła nadzieję, że stanie się do najpóźniej do 2030 roku.
Uspokajanie społeczeństwa
Wypowiedź prezydent Mołdawii odbierana jest przez ekspertów jako próba uspokojenia nastrojów w społeczeństwie. Atmosferę „podgrzały” słowa szefa mołdawskiej Służby Wywiadu i Bezpieczeństwa (SIS) Alexandru Musteaty, który 19 grudnia stwierdził, że Rosja ma plan ataku na Mołdawię. Co więcej, dodał, iż miałoby się to wydarzyć na początku 2023 roku.
W wywiadzie dla telewizji państwowej, Sandu podjęła także temat relacji Mołdawii z Rosją. Jej zdaniem stosunki obydwu krajów zostały zamrożone w momencie wybuchu wojny na Ukrainie.
Podkreśliła, że nie ma o czym rozmawiać z „państwem-agresorem”, a krytykę ze strony Kremla określiła jako „złośliwe dyplomatyczne wycieczki”.
– Niestety, to są narzędzia Rosji: groźby, próby zastraszania innych krajów. To co widzimy na Ukrainie jest bardzo poważne. Kiedy doszliśmy do władzy, powiedzieliśmy, że chcemy konstruktywnych stosunków z Rosją. Po rozpoczęciu tej wojny, jakie mogą być relacje z agresorem, z państwem, które zabija swoich sąsiadów? Nie mam nic do omawiania z państwem-agresorem – mówiła Sandu.
polskieradio24.pl/euronews
fot. twitter/@libertatea