Niemcy chciałyby kontrolować ideę Trójmorza

Autor: dr Tomasz Teluk
Podziel się tym wpisem:

Rząd w Berlinie zdał sobie sprawę, że geopolityczny ciężar Europy przeniósł się na Wschód. Dlatego robią wszystko, aby nie dopuścić, aby projekt Trójmorza wymknął się spod ich kontroli. 

Podczas wczorajszego szczytu Inicjatywy Trójmorza w Rydze zapadły ważne decyzje. Głównym jest przyznanie specjalnego statusu partnera uczestniczącego dla Ukrainy. Jest to bardzo ważny gest, który pozwoli zacieśnić współpracę w regionie, zwłaszcza w perspektywie zgłaszanej przez Kijów akcesji do Unii Europejskiej. Członkostwo w UE warunkuje pełne członkostwo w Trójmorzu. Stąd status stworzony specjalnie dla Ukrainy. 

Ten krok jest bardzo ważny dla rozwoju współpracy w regionie. Otwiera bowiem drogę do współpracy w ramach wspólnych inwestycji energetycznych i transportowych. Państwa Trójmorza zyskiwałyby też pierwszeństwo w odbudowie strategicznych obiektów infrastrukturalnych po zakończeniu wojny na Ukrainie. 

Dzieje się to równolegle do osłabienia politycznego Francji i Niemiec. Oba kraje przechodzą kryzys wewnętrzny, a ich polityka międzynarodową uległa kompromitacji, gdy wyszła na jaw ich współpraca z Rosją w zakresie monopolizacji źródeł energii (Niemcy) czy dostarczania broni i technologii wojskowych objętych embargiem (Francja). Oba państwa rozczarowały nie tylko kraje Europy Środkowo-Wschodniej ale także Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, która zdecydowała się opuścić Unię. 

Dlatego USA popierają nową inicjatywę i zdeklarowały, że przekażą 300 mln dolarów na rzecz funduszu Inicjatywy Trójmorza. Kwota będzie pochodzić z Międzynarodowej Korporacji Finansowania Rozwoju USA. Finansowanie będzie uruchomione jeszcze w tym roku i przeznaczone będzie na inwestycje związane z bezpieczeństwem energetycznym. Oczywiście nie jest to kwota, która robi wrażenie. Dla porównania pakiet amerykańskiej pomocy dla Ukrainy to 40 mld dolarów.

Niemniej Inicjatywa Trójmorza jest solą w oku Niemiec. Berlin robi wszystko, aby stać się stroną projektu. Kością niezgody były zawsze próby podporządkowania tego regionu przez 4. gospodarkę świata, zwłaszcza przy pomocy gazu pochodzącego z Rosji. Niemcy mają jedynie status obserwatora i za wszelką cenę starają się go zmienić. 

Podczas ubiegłorocznego szczytu Trójmorza w Bukareszcie, szef dyplomacji Heiko Mass zgłosił akces Niemiec, mając poparcie rumuńskiego prezydenta Klausa Iohannisa. Krok ten spotkał się jednak z oporem premiera Mateusza Morawieckiego. Na przyjęcie nowego członka muszą się zgodzić wszystkie państwa. Za niemieckim członkowstwem lobbuje także prezydent Frank-Walter Steinmeier. 

W Rydze doszło do spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z jego niemieckim odpowiednikiem oraz prezydentem Austrii Alexandrem Van der Bellenem. Austriacy mimo, że są członkiem Inicjatywy, nie wykazują dotąd większej aktywności. Popierają jednak kandydaturę Niemiec. Oba państwa są jednak zbyt lojalne wobec Moskwy. Założyły rachunki w rublach i kupują od Gazpromu paliwo, z którego zyski ze sprzedaży finansują wojnę na Ukrainie. 

Nie tylko z tego powodu akces Niemiec do Trójmorza jest wykluczony. Berlin chciałby storpedować Inicjatywę, która osłabia pozycję Niemiec. Nasz zachodni sąsiad widzi w nim konkurencję dla Unii Europejskiej, zdominowanej przez Berlin i Paryż. Nie podoba mu się także wzmacnianie Polski jako lidera regionalnego. Wsparcie nowego sojuszu militarnego, który obejmowałby Ukrainę, kraje bałtyckie i Polskę zapowiedziały z kolei USA i Wielka Brytania. 

Niemcy doceniły w końcu geostrategiczną wagę Trójmorza. W panikę wpędza ich fakt, że znajduje się ono poza ich kontrolą. Jeśli sojusz będzie rozszerzany to jednak nie na Zachód, ale na nowe kraje spoza UE. Do państw dwunastki mają szansę dołączyć Mołdawia czy kraje Bałkanów Zachodnich. Pierwsza w kolejce jest Bośnia i Hercegowina, wspierana przez prezydenta Słowenii Boruta Pahora. Mogłaby ona otrzymać wkrótce status specjalny tak jak obecnie Ukraina.

Zdjęcie ilustracyjne: Marek Borawski / KPRP

Skip to content