Norwegia „nieprzyzwoicie” bogaci się na wojnie

Autor: Redakcja
Podziel się tym wpisem:

Podczas gdy Ukraińcy walczą, a Europejczycy drżą na myśl o rachunkach za energię, Norwegia czerpie nieprzyzwoite zyski z wojny; powinna pomyśleć o tym, jak pomóc UE przejść przez kryzys; jako pierwszy zwrócił na to uwagę premier Polski – napisał w najnowszym numerze brytyjski tygodnik „Economist”.

Zdaniem „Economist”, dzięki trwającej od lutego wojnie, Norwegia – drugi pod względem bogactwa kraj Europy (zaraz po Luksemburgu) – wyraźnie się wzbogacił.

„Dostarczanie energii do Europy od dawna przynosiło Norwegii zyski – jest czwartym co do wielkości eksporterem gazu ziemnego na świecie. Stały się one wręcz nieprzyzwoite, odkąd Rosja, dotąd rywal w dostarczaniu nośników energii do Europy, zamieniła rurociągi na broń. W miarę jak wojna i wynikający z niej kryzys energetyczny przeciągają się, sumy płynące na północ okazują się żenujące. Kraj, któremu zależy na kreowaniu w świecie własnego wizerunku jako siły dobra, musi odpierać zarzuty o czerpanie zysków z wojny” – pisze „Economist”.

Zdaniem tygodnika dzięki wojnie, przychody Norwegii z eksportu energii wzrosły do ponad 200 mld dolarów rocznie. „Economist” twierdzi, że kraj ten po prostu rozsądnie chowa gotówkę w państwowym funduszu majątkowym. „Gdyby nie to, to przy tych cenach każdy Norweg mógłby dostać roczny czek o wartości około 40 tys. dolarów – mniej więcej tyle, ile wynosi PKB na głowę mieszkańca Unii Europejskiej. Zamiast tego 5,5 mln obywateli Norwegii musi zadowolić się majątkiem wartym 1,2 bln dolarów, pomimo niedawnego spadku wartości inwestycji” – wylicza brytyjski tygodnik.

Od momentu wybuchu wojny, a co za tym idzie kryzysu energetycznego, europejscy klienci rozpoczęli zaopatrywanie się w nierosyjskie źródła surowców, w tym te norweskie. Norwegia jedyne o co prosiła Unię to złagodzenie retoryki dot. konieczności szybszego odchodzenia od paliw kopalnych. Co z logicznych powodów, dla Norwegii nie jest na rękę. Norwegia z dnia na dzień zwiększała wydobycie, wysyłała pieniądze na Ukrainę i przyłączała się do licznych sankcji wobec agresora, choć nie jest członkiem Unii Europejskiej.

„Niemoralne” bogacenie się

Teraz jednak nastroje konsumentów się zmieniły, a wszystko przez horrendalne ceny norweskich surowców. „Economist” wskazuje, że w obliczu pogłębiającego się kryzysu i coraz większych problemów z zaspokojeniem zapotrzebowania na energię, ale w obliczu rosnącej w wielu krajach inflacji, klienci europejscy nie są już tak chętni na kupno surowców z Norwegii. Tygodnik wskazuje, że wszystkiemu winne są ekstremalnie wysokie ceny przedstawiane przez Norwegię.

Polska jako pierwsza podniosła problem – przypomina tygodnik. W maju jej premier Mateusz Morawiecki potępił „chore” ceny norweskiego gazu. Inne kraje protestują dyskretniej, sugerując, że rozsądny dostawca mógłby ograniczyć ceny surowca, przynajmniej w czasie trwania wojny. Norwegia stoi na stanowisku, że ceny reguluje rynek, duże zyski są jej teraz potrzebne do sfinansowania ekologicznej transformacji.

W opinii „Economist”, norwescy politycy muszą obecnie zmierzyć się z własnymi problemami energetycznymi. Znaczną ilość energii Norwegia pozyskuje z elektrowni wodnych. Tegoroczna susza spowodowała jednak katastrofalne wyschnięcie wielu zbiorników wodnych, co podniosło ceny energii elektrycznej w niektórych częściach kraju. Niektóre gałęzie przemysłu, takie jak produkcja nawozów czy wytapianie metali, istnieją tylko dzięki taniej energii. Większość Norwegów ogrzewa swoje domy prądem i kupuje samochody elektryczne. Wielu Norwegów winą za podwyżki obarcza eksport energii elektrycznej do Europy. Rząd odpowiedział hojnymi dotacjami i sugeruje, że może ograniczyć eksport energii elektrycznej, rzekomo w celu ochrony swoich wyczerpanych zasobów. To zirytowało sąsiadów z Unii Europejskiej, którzy chcą, aby rynki energetyczne pozostały otwarte.

Im dłużej ceny gazu będą utrzymywać się na niebotycznym poziomie, tym większe będą naciski na Norwegię, by oddała część swoich ogromnych dochodów – konstatuje „Economist”. Solidarność z Europą leży w interesie Norwegii, podobnie jak dobre stosunki z sąsiadami – argumentuje Georg Riekeles z think tanku European Policy Centre.

„Economist”/PAP

fot. twitter/@GBAFReview

Skip to content