Perspektywy zapewnienia dostaw ropy naftowej na Ukrainę
Trwająca wojna na Ukrainie doprowadziła już wiele działów gospodarki krajowej do katastrofalnej sytuacji. Jednym z tego typu przykładów jest przemysł rafineryjny, który i tak jeszcze przed wojną wymagał modernizacji. Wraz z trwającą już debatą na temat odbudowy gospodarczej Ukrainy wskazuje się na możliwość importu ropy naftowej poprzez budowany od lat rurociąg Brody-Adamowo, przy czym w odmienny niż pierwotnie planowano kierunku, a więc dla zapewnienia dostaw surowca na Ukrainę z wykorzystaniem infrastruktury naftowej w Polsce. Tego typu projekt wymagałby jednak przede wszystkim odbudowy przemysłu rafineryjnego na Ukrainie, którego koszty byłyby niezwykle wysokie.
Stan przemysłu rafineryjnego. Na Ukrainie przed rozpoczęciem działań zbrojnych funkcjonowała zasadniczo jedna rafineria w Krzemieńczuku o nominalnych zdolnościach przerobowych wynoszących 372 tys. baryłek dziennie (techniczne wynosiły 160 tys. baryłek dziennie), przy czym z uwagi na brak modernizacji tego zakładu produkcja paliw wyniosła w 2021 r. niecałe 25 tys. baryłek dziennie. W przeszłości w tym państwie działało łącznie siedem zakładów o łącznych nominalnych zdolnościach przerobowych wynoszących ponad 1 mln baryłek dziennie. Z uwagi na liczne problemy, takie jak niedoinwestowanie, trudności z zapewnieniem surowca, niska jakość produkcji paliw, brak modernizacji i nadzoru państwa, a także duży udział kapitału rosyjskiego oraz silne lobby Rosji nastąpiła zapaść niegdyś dobrze funkcjonującego przemysłu. W tych uwarunkowaniach większość (89%) kształtującego się zapotrzebowania na paliwa było zapewnione dostawami z licznych rafinerii zlokalizowanych w regionie (m.in. Białoruś, Rosja, Polska, Litwa, Słowacja).
Dostawy ropy naftowej do rafinerii w Krzemieńczuku odbywały się z terminala naftowego w w Jużne koło Odessy, a następnie rurociągiem Odessa-Snihuriwka (zdolność przesyłowa wynosi 30 mln ton rocznie) oraz Snihuriwka-Krzemieńczuku (zdolność przesyłowa wynosi 18 mln ton rocznie). W przeszłości jako wsad na instalacje wykorzystywano przede wszystkim ropę naftową z Rosji, ale po aneksji Krymu w 2014 r. doszło do wstrzymania dostaw z tego kierunku (oficjalnie). W konsekwencji importowano przede wszystkim surowiec z Azerbejdżanu oraz wykorzystywano ropę naftową wydobywaną na Ukrainie.
Przemysł rafineryjny w tym państwie przed wojną z Rosją znajdował się w katastrofalnej sytuacji, a pomimo trwającego przez lata uzależnienia od dostaw surowca z tego kierunku w kolejnych latach nie podejmowano żadnych działań na rzecz zmiany niekorzystnej sytuacji. W konsekwencji, z uwagi na brak modernizacji rafinerii, poziom uzależnienia Ukrainy był na wysokim poziomie, przy czym już nie w zakresie ropy naftowej a produktów paliwowych. Tym samym sprzedawane na Ukrainie paliwa pochodziły w dużej mierze z rafinerii z Rosji oraz Białorusi, a także w mniejszym zakresie z Litwy (dostawy przez lata odbywały się drogą kolejową przez Białoruś, przy czym sytuacja uległa zmianie wraz z nałożeniem na to państwo sankcji w związku ze sfałszowanymi wyborami prezydenckimi w 2020 r.) i innych państw.
Rurociąg Odessa-Brody-Adamowo. Przez lata Ukraina usilnie dążyła do przedłużenia funkcjonującego od 2002 r. dwukierunkowego rurociągu Odessa-Brody (zdolność przesyłowa wynosi 14,5 mln ton rocznie) do Polski do bazy magazynowej w Adamowie przy granicy z Białorusią. W tym celu prowadzono liczne rozmowy na szczeblu politycznym i technicznym w ramach realizacji projektu Euroazjatyckiego Korytarza Transportu Ropy Naftowej (EAKTR). Celem tego projektu było zapewnienie dostępu do ropy naftowej sprzedawanej na Morzu Czarnym, a więc z regionu Morza Kaspijskiego dla rafinerii w Polsce. Przez lata prowadzono również negocjacje, aby surowiec mógł być dostarczany do innych rafinerii w państwach Europy Środkowej (Republika Słowacka, Republika Czeska, Węgry) poprzez rurociąg Odessa-Brody, a następnie rurociągiem Przyjaźń (nitka południowa). Niemniej, z uwagi na liczne problemy, w tym także o charakterze politycznym, nie doszło do realizacji takich dostaw.
Uwzględniając stan techniczny przemysłu rafineryjnego na Ukrainie dostawy ropy naftowej z wykorzystaniem terminala w Jużne oraz rurociąg Odessa-Brody nie były realizowane do krajowych rafinerii. W konsekwencji wybudowana w 2002 r. magistrala (najnowocześniejszy element całego systemu naftowego Ukrainy) służyła przez lata do tranzytu przez terytorium Ukrainy ropy naftowej z Rosji na rynki międzynarodowe (trasa Brody-Odessa) co zostało zakończone w 2007 r. Następnie rurociąg był wykorzystywany sporadycznie dla dostaw surowca do rafinerii na Białorusi (rewers na rurociągu Przyjaźń). Tym samym projekt przedłużenia rurociągu Odessa-Brody, z uwagi na brak możliwości skierowania dużej ilości ropy naftowej do krajowych rafinerii, był przeznaczony przede wszystkim dla rafinerii w Polsce.
Za przygotowanie projektu budowy rurociągu Brody-Adamowo (przedłużenie rurociągu z Ukrainy do Polski) odpowiada firma MPR „Sarmatia” Sp. z o.o., której udziałowcami są przedsiębiorstwa państwowe z Polski (PERN S.A.), Ukrainy (O.S.A. „Ukrtransnafta”), Gruzji (Georgia Oil and Gas Corporation Ltd.), Azerbejdżanu (SOCAR) oraz Republiki Litewskiej (Klaipėdos Nafta). W ramach tego projektu przewiduje się wybudowanie rurociągu o długości 397 km (271 km na terytorium Polski oraz 126 km na terytorium Ukrainy) o zdolnościach przesyłowych wynoszących 10 mln ton rocznie.
Zasadność budowy rurociągu i realizacji dostaw surowca z Polski na Ukrainę. Przez lata podważano w Polsce kwestię opłacalności realizacji budowy rurociągu Brody-Adamowo, biorąc pod uwagę m.in. ograniczoną dostępność surowca (Azerbejdżan maksymalizuje eksport poprzez rurociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan) oraz małe zainteresowanie krajowych rafinerii w surowiec z tego regionu (Płock, Gdańsk). Co ważne, problemem był też koszt realizacji inwestycji oraz źródło pochodzenia środków finansowych niezbędnych do budowy magistrali, tym bardziej, że właścicielem MPR „Sarmatia” Sp. z o.o. są przedsiębiorstwa odpowiadające za transport i magazynowanie ropy naftowej a nie przerób surowca (nie licząc SOCAR). Tym samym brak zainteresowania surowcem i gwarancji zakupu ropy naftowej ze strony rafinerii w Polsce podważał sens ekonomiczny tej inwestycji. Teoretycznie wojna na Ukrainie i oczekiwana (nie wiadomo kiedy) odbudowa gospodarcza tego państwa będzie wymagała także zwiększonego zapotrzebowania na paliwa w tym państwie. Niemniej, zasadność budowy rurociągu oraz zapewnienia dostaw ropy naftowej w przeciwnym kierunku jest jednak wątpliwa z kilku powodów.
Po pierwsze – przemysł rafineryjny na Ukrainie znajduje się w katastralnym stanie, a zniszczenie w wyniku działań zbrojnych rafinerii w Krzemieńczuku powoduje, że nie ma obecnie sprawnie działających zakładów, dla których mogłaby być realizowane dostawy rurociągiem Adamowo-Brody-Odessa. Nawet w momencie zapewnienia dostaw rurociągiem surowiec nie byłby przerabiany w funkcjonujących jeszcze przez lata zakładach w Drohobyczu, Nadwórna lub Odessie, z uwagi na ich stan techniczny. Zatem istniałaby potrzeba budowy nowych rafinerii, a także rozbudowy krajowej sieci rurociągów.
Po drugie – koszty modernizacji lub zapewne budowy nowych rafinerii będzie niezwykle wysoki. Trudno jest obecnie wskazać wielkość potrzebnych środków finansowych tym bardziej, że m.in. nie wiadomo jak będzie kształtować się zapotrzebowanie na paliwa na Ukrainie, a więc jak duża moc rafineryjna byłaby potrzebna. Dodatkowo, trzeba uwzględnić że budowa rafinerii w regionie, gdzie trwały w momencie zakończenia wojny działania zbrojne, będzie wyższy z uwagi na potencjalne ubezpieczenie takich transakcji. Współcześnie nowe rafinerie budowane są przede wszystkim w regionie Azji i Pacyfiku oraz w Afryce, a koszty są różne. Dla porównania, koszt budowanej obecnie w Nigerii rafinerii Dangote (przerób 650 tys. baryłek dziennie) wyniesie łącznie ok. 19 mld USD.
Po trzecie – w regionie funkcjonują rafinerie, które są w stanie zaopatrzyć rynek ukraiński w paliwa. Sytuacja nie powinna ulec zmianie nawet w momencie zakończenia działań zbrojnych. Dodatkowo, w ocenie OPEC (Organizacja Państw Eksportujących Ropę Naftową) zdolności przerobowe w Europie są nawet przy obecnie kształtującym się zapotrzebowaniu na paliwa zbyt wysokie (ok. 840 tys. baryłek dziennie). Proces zamykania mniej innowacyjnych zakładów będzie postępować wraz z transformacją energetyczną, a tym samym rozwojem rynku samochodów z napędami alternatywnymi wobec spalinowych. Jednocześnie wraz z planowanym ukończeniem budowanej rafinerii Dangote w Nigerii zmniejszy się import paliw, w tym przede wszystkim benzyny z Europy do tego państwa (przez lata kluczowy rynek dla rafinerii europejskich) oraz innych państw w Afryce. W tych uwarunkowaniach rafinerie na kontynencie europejskim znajdą się w niezwykle trudnym położeniu, a eksport produktów na Ukrainie byłby korzystnym rozwiązaniem biznesowym.
Po czwarte – w chwili obecnej paliwa na Ukrainę gdzie nadal trwają działania zbrojne odbywa się poprzez dobrze rozwinięte kanały dostaw. W chwili obecnej import ma miejsce zarówno z terytorium Polski (dostawy cysternami samochodowymi i kolejowymi), Rumunii (import z portu w Konstancji nad Morzem Czarnym, a następnie głównie cysternami kolejowymi) oraz z Holandii i Belgii trasą rzeczną Ren-Men-Dunaj (dostawy barkami). Ważnym źródłem dostaw paliw są Węgry, co jest efektem podpisanej pod koniec czerwca 2022 r. umowy pomiędzy węgierską spółką Grupa MOL z firmą UkrTransNafta na import oleju napędowego. Dostawy są realizowane poprzez niedziałający przez wiele lat rurociąg produktowy łączącym zakład Tiszaújváros w północno-wschodnich Węgrzech z siecią Ukrainy.
Po piąte – w sytuacji decyzji o zapewnieniu dostaw ropy naftowej na Ukrainę poprzez Polskę, a więc terminal naftowy w Gdańsku niezbędna byłaby również budowa II nitki rurociągu Pomorskiego. W już obecnych uwarunkowaniach (sankcje państw Unii Europejskiej na Rosję i rezygnacji z dostaw surowca z tego kierunku) obecne zdolności przesyłowe tej magistrali są niewystarczające dla rafinerii w Niemczech (Schwedt, Spergau). W sytuacji zwiększenia eksportu na Ukrainę zdolności przeładunkowe tego rurociągu musiałyby ulec zwiększeniu. W przypadku zapewnienia dostaw na Ukrainę nie istniałaby potrzeba zapewnienia znacznych środków finansowych na rozbudowę rurociągu Przyjaźń na odcinku wschodnim (Adamowo-Miszewko Strzałkowskie), gdyż jego zdolności przesyłowego są obecnie wystraczające i nie będą wykorzystywane z chwilą zakończenia dostaw surowca do rafinerii w Polsce z Rosji (efekt sankcji).