Autor: Dr Tomasz Teluk

Po Ukrainie, Rosja może zaatakować kraje bałtyckie

Podziel się tym wpisem:

Przegrupowując swoje wojska na Białoruś, Rosja może przygotowywać się do agresji na kraje bałtyckie, uważa Mikk Marran, szef estońskiej służby wywiadu zagranicznego.

Według służb estońskich, intensyfikacja gromadzenia rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą i na Białorusi wskazuje, że dojdzie do ograniczonej operacji militarnej na Ukrainie, w regionach sąsiadujących z okupowanymi przez separatystów Donieckiem i Donbasem. Docelowo w regionie może się pojawić nawet do 200 tyś. żołnierzy.

– Jeśli Rosja odniesie sukces na Ukrainie, zachęci to ją do zwiększenia presji na kraje bałtyckie w nadchodzących latach – powiedział Estończyk. Część rosyjskich wojsk pozostałaby na stałe na Białorusi. – To skróciłoby czas przygotowań do ataku na kraje bałtyckie – dodał. 

Eksperci i politycy w rosyjskiej telewizji nie kryli, że taki scenariusz jest realny. Atak przeprowadzony byłby prawdopodobnie z okrążenia. Wojska stacjonujące na Białorusi i oddziały z Kaliningradu połączyłyby się zajmując część terytorium Polski i Litwy – tzw. przesmyk suwalski, odcinając Bałtów od południa.

Jednocześnie Litwa, Łotwa i Estonia zaatakowane zostałyby z rosyjskiego frontu zachodniego, z okolic Petersburga. Jednocześnie rozpocząłby się desant z Bałtyku. Dwie stolice: Ryga i Tallin leżą na morzem, więc agresor ma ułatwione zadanie. Kraje bałtyckie są zbyt słabe, a stacjonujące tam wojska NATO – mało liczebne, aby odeprzeć taką agresję.

Powyższy scenariusz jest brany pod uwagę już od wielu lat, lecz dopiero dziś staje się realny. W 2016 r. ostrzegał o tym amerykański RAND Institute. W zeszłym roku podobną symulację przeprowadził Szwedzki Instytut Badań Obronnych. Wykazała ona, że region Bałtyku jest piętą achillesową NATO. Wszystko zależy od szybkości przerzutu wojsk, uczestniczących w konfrontacji. Przewaga jest obecnie po stronie Rosji.

Kluczowa jest także logistyka. Rosja przy wsparciu Białorusi, może praktycznie zaszachować Litwę, Łotwę i Estonię i odseparować je od pomocy NATO. Sama z kolei, sąsiadując z tymi krajami, ma zagwarantowane niezakłócone łańcuchy dostaw. Według Szwedów kluczowa jest pierwsza faza konfliktu i reakcja Sojuszu Północnoatlantyckiego. Szwedzi uznali, że region musi liczyć bardziej na siebie niż na pomoc sojuszników.

Eksperci ds. wojskowości są przekonani, że sytuacja jest najgroźniejsza od 2014 r., a być może od czasu rozpadu ZSRR. Pretekstem, podobnie jak na Ukrainie, może być także ochrona licznej mniejszości rosyjskiej w tych krajach. Rosjanom nietrudno będzie znaleźć też lojalnych sojuszników wewnątrz tych państw, wśród licznych organizacji politycznych i zrzeszających ludność rosyjskojęzyczną.

Litwa, Łotwa i Estonia przestały być strefą buforową dla Rosji, lecz stały się członkami UE i NATO wrogo nastawionymi wobec Moskwy. Dla Kremla ważne strategicznie jest też bezpośrednie połączenie lądowe z regionem kaliningradzkim.

Sojusz Północnoatlantycki jest jednak przygotowany na scenariusz konfrontacji militarnej na tym terenie. Odbyło się już szereg manewrów, podczas których ćwiczono w praktyce szybki przerzut wojsk NATO i działania odwetowe. Kluczowe jest jednak to, jak Rosja zachowa się na Ukrainie. Inwazja i sukces okupacji, mogłyby rozochocić Kreml do podporządkowania sobie na nowo niepodległych państw bałtyckich.

Skip to content