Premier Kallas idzie w zaparte
Kaja Kallas nie chce ustąpić ze stanowiska szefa rządu Estonii, nawet po tym, jak media ujawniają kolejne niewygodne fakty.
Opozycja i opinia publiczna chcą dymisji pani premier. Najmocniej krytykuje Kallas Estońska Konserwatywna Partia Ludowa EKRE, której lider Martin Helme, wezwał do rozpisania przedterminowych wyborów, po ujawnieniu afery, w której mąż premier handlował z Rosją, a ona sama pożyczała mu pieniądze na ten cel.
Natomiast Partia Centrum proponuje z kolei powołanie specjalnej komisji śledczej w Riigikogu, która zbadałaby powiązania firm męża Kaji Kallas z Rosją. Wszystko wskazuje jednak, że premier stawi się przed parlamentem, aby wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Według sondaży 57 proc. respondentów uważa, że powinna zrezygnować ze stanowiska.
Kaja Kallas jest jednak nieprzejednana i upiera się przy swoim. Małżeństwo kluczy w zeznaniach. Arvo Hallik, mąż pani premier, powiedział, że jego firma Stark Logistics jedynie pomagała zakończyć stare kontrakty. Hallik zbył następnie udziały w firmie. Mimo, że Kallas oświadczyła, że nic nie wiedziała o interesach męża z Rosją, okazało się, że pożyczyła mu 350 tyś. euro.
Partner biznesowy Hallika, Martti Lemendik ujawnił ponadto, że jego firma sprzedała na rynku rosyjskim od wybuchu wojny na Ukrainie, materiały o wartości blisko 30 mln euro. Zamiast kończyć działalność w Rosji, przedsiębiorstwo zamierzało rozszerzyć swą działalność w tym kraju, mimo obowiązujących sankcji. Wyszło na jaw, że Hallik posiada także inną spółkę z Lemendikiem – Stark Warehousing, w której zachowuje udziały.
Cieniem na działalności firm Lemendika jest fakt, że sprzedawała ona towary przedsiębiorstwom rosyjskim należącym do Siergieja Kolesnikowa, oligarchy, objętego sankcjami zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie. Jednak Estońską Służba Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała, że działalność biznesowa męża pani premier nie stanowiła naruszenia sankcji.
Wątpliwości się jednak mnożą i Kaja Kallas będzie je musiała wyjaśnić. Niewykluczone, że estońską scenę polityczną czeka małe trzęsienie ziemi.
fot. X/DD_geopolitics