Puste groźby Imperium Zła

Autor: dr Tomasz Teluk
Podziel się tym wpisem:

Rosja eskaluje swoje groźby wobec Zachodu i NATO. Prawdopodobnie znów osiągnie odwrotny efekt od zamierzonego. 

Kreml wyolbrzymia znaczenie blokady handlowej Kaliningradu i odgraża się Zachodowi. Putinowscy lobbyści forsują ten sam przekaz – jeśli Litwa nie wycofa się z ograniczenia tranzytu światu grozi III wojna światowa, także w scenariuszu nuklearnym. Jednak wszyscy już przywykli do tego typu narracji w ostatnich miesiącach. 

Szczyt głupoty przebił deputowany Dumy Andriej Gurulew, który na antenie propagandowego Pierwszego Kanału zagroził, że pierwszym celem rosyjskiego odwetu będzie Londyn. – Podczas pierwszej operacji powietrznej zniszczymy całą grupę wrogich satelitów. Po drugie – osłabimy cały system obrony przeciwrakietowej NATO – wyliczał Gurulew. – Po trzecie – na pewno nie zaczniemy od Warszawy, Paryża czy Berlina. Pierwszym miastem, które ucierpi, będzie Londyn. To oczywiste, że Anglosasi to prawdziwe zagrożenie dla świata – powiedział.

Dla świata jest jednak oczywiste, że prawdziwym zagrożeniem jest sama Rosja, słusznie nazwana przez Ronalda Reagana – Imperium Zła. Teraz Imperium Zła znów podnosi głowę i podobnie jak komunistyczne ZSRR – chce podpalić świat. Sprzyja temu niezdecydowanie Zachodu. 

Dziurawe sankcje pozwalają Putinowi wciąż finansować wojnę. Jak wykazał Organized and Corruption Reporting Project (OCCRP), takie kraje jak Włochy, Dania czy Holandia wciąż kupują rosyjską ropę. Kilkanaście tankowców pod banderą liberyjską, cypryjską czy ZEA, faktycznie należących do rosyjskich właścicieli, dostarcza ropę jak gdyby nigdy nic do europejskich portów, mimo, że firma Sowkomfłot jest na czarnej liście. 

Coraz głośniej wylewająca się agresja Rosji może jednak mieć inny powód: odwrócenie uwagi od kłopotów na froncie. Uwaga opinii publicznej ma być przykuta do przesmyku suwalskiego, jako kolejnego punktu zapalnego na mapie Europy. Kreml chce w ten sposób skłonić NATO do zwiększania obronności tego regionu, a zaniechania pomocy broniącym się Ukraińcom. 

Na dowód tej tezy niech świadczy fakt, że w białoruskich bazach artyleryjskich rozpoczęły się awaryjne dostawy posowieckiego sprzętu dla Rosji. Kreml zamówił ponad 100 wagonów sprzętu i amunicji. Transporty są załadowywane w m.in. w miejscowości Bronna Góra koło Brześcia i jadą trasą kolejową przez Mińsk do Smoleńska. Docelowo mają trafić do Donbasu. Okazuje się więc, że ogromne straty wojenne muszą być uzupełnione dostawami z Białorusi. 

Jaki może być efekt zaostrzającej się retoryki Kremla i desperacji w zajęciu wschodniej Ukrainy? Tylko jeden – wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Zbliżający się szczyt w Madrycie może przynieść przełom w zmianie strategii obronnej sojuszu. Oprócz przyjęcia nowych członków Finlandii i Szwecji, istniejące bataliony na Wschodzie, mogą zostać zastąpione natowskimi dywizjami. A to będzie oznaczało, że Rosja do żadnego kraju NATO po prostu nie wejdzie. 

Zdjęcie ilustracyjne: Twitter / @mfa_russia

Skip to content