Rafał Tomański: Dlaczego Chiny nie cieszą się z Oscara Chloé Zhao?

Podziel się tym wpisem:

Oscary 2021 wygrał film „Nomadland”. Jego reżyserka, Chloé Zhao jest Chinką, jednak informacje o jej sukcesie zostały bardzo skrupulatnie ocenzurowane. Dlaczego Chińczykom zakazano radości, podczas gdy rok wcześniej po zwycięstwie „Parasite” dosłownie oszaleli Koreańczycy?

Niecałe dwa miesiące wcześniej Chloé Zhao zdobyła za „Nomadland” także inną prestiżową nagrodę, Złoty Glob. Wówczas przez pierwsze dni po sukcesie chińskie media otwarcie podkreślały zasługi reżyserki dla budowania sukcesu chińskiej kultury.

Kontrowersje wokół wywiadów

Euforia szybko jednak została stłumiona i słuch o „Nomadland” w Chinach zaginął. Internauci dotarli bowiem do jednego z wywiadów, jakiego Zhao udzieliła w 2013 roku. W rozmowie z kwartalnikiem „Filmmaker” (została wówczas zaliczona do grona „25 nowych twarzy 2013 roku”) miała stwierdzić, że nie kręci filmów w Chinach, bo ten kraj „to miejsce, gdzie wszędzie dookoła są kłamstwa”. Ten fragment wypowiedzi został następnie usunięty z materiału na stronie magazynu.

Co więcej doszukano się także rozmowy z australijskim serwisem news.com.au, podczas której Zhao miała powiedzieć, że „to Stany Zjednoczone są teraz jej krajem i to na dobre”. Na reżyserkę spłynęła kolejna fala krytyki, mimo iż serwis szybko przeprosił za niedopatrzenie i błędne zredagowanie rozmowy. Na stronie wciąż można znaleźć przypis od wydawcy, że to: „niewłaściwie zacytowana wypowiedź pani Zhao, która nie powiedziała, że Ameryka jest 'teraz’ jej krajem, ale że 'nie jest’ jej krajem (w oryginale brzmi to następująco: „*Editor’s note: A version of this article originally published in December incorrectly quoted Ms Zhao as saying America is „now” her country, it has been updated to reflect she said „not” her country.”). Niezależnie od tego, jak trudno uwierzyć w tak niecodzienną pomyłkę redakcyjną, dla chińskich władz coraz bardziej zauważana poza granicami reżyserka stała się postacią o niewygodnych poglądach.

Cisza o sukcesie

Po oscarowym sukcesie słuch po Zhao niemal całkowicie w chińskich mediach zaginął. Zamieszczono jedynie trzy wpisy na jej temat w dzienniku „Global Times” (publikacja anglojęzyczna uchodząca za rządowy tabloid partii komunistycznej, któremu wolno powiedzieć to, czego oficjalnie rząd nie może wyrazić), z czego ten opublikowany w pierwszej kolejności nie jest już dostępny. Przytoczono w nich opinię krytyka filmowego z Pekinu, pana Shi Wenxue, którego opinia może być ciekawym punktem do sposobu zrozumienia innego spojrzenia na „Nomadland”.

Zdaniem chińskiego krytyka film za bardzo odzwierciedla osobisty styl reżyserki i zanadto skupia się na kwestiach czysto amerykańskich, by być zrozumiały w odbiorze dla chińskiego widza. „Nomadland” nie powinno się zatem odbierać jako politycznego symbolu. Łagodząc wcześniejszą pustkę informacyjną o Oscarach dla Zhao, inny krytyk, tym razem z Szanghaju, cytowany przez dziennik (Xiaoping Fuqiu) dodał, iż niezależnie od stopnia wywoływanych w Chinach kontrowersji oscarowe nominacje oraz dotychczas zebrane nagrody na międzynarodowych festiwalach pokazują wysoką jakość jej talentu i powinny być chwilowe. „Global Times” cytował wypowiedź Xiao, zgodnie z którą Zhao należy się miejsce w historii i możliwość stanowienia dobrego przykładu dla chińskich filmowców w drodze do realizacji ich marzeń.

Film Chloé Zhao zbyt „amerykański”?

Według „GT” chińscy internauci twierdzą, iż „Nomadland” jest bardzo „amerykański” i tym samym trudny w odbiorze dla chińskiego widza. Dziennik dodaje, że reżyserka może wykorzystać moment i stać się pośrednikiem w coraz bardziej komplikujących się stosunkach między Chinami a USA. Wyrażono nadzieję, że Zhao dojrzeje (w oryginale: “We hope she can become more and more mature”).

Z kolei internauci, dla których nie znalazło się miejsce w rządowej publikacji, szukali sposobów, by obejść cenzurę. Ponieważ chińska wersja tytułu „Nomadland” (chodzi o wersję mandaryńską) została zablokowana, zaczęto posługiwać się tymi z Hongkongu (wersja kantońska) i Tajwanu (nieco inny zapis chińskich znaków). Wykorzystując grę słów zamiast oficjalnego tytułu filmu „无依之地” korzystano z hastagu #023456789. Pierwszy znak tytułu, 无 oznacza bowiem „brak”, a drugi, 依 brzmi tak samo jak cyfra jeden. Mówiono zatem o „braku jedynki”, mając w świadomości, że dodatkowo wspomina się tą, o której nie można mówić wprost, czyli samą reżyserkę.

Film będący krytyką kapitalizmu

Zhao wyjechała do USA na studia, mieszka poza Chinami od 20 lat. Warto zobaczyć „Nomadland” samemu, żeby wyrobić sobie zdanie, czy to bardziej amerykańskie spojrzenie na amerykański świat, czy bardziej wciąż żywa azjatycka wrażliwość dająca o sobie znać niezależnie od miejsca pobytu. Może właśnie ten problem jest ukrytym znaczeniem filmu? Opowieść na pierwszy rzut oka wprowadza w świat osoby bez miejsca zamieszkania. Nie bezdomnej, jak sama główna bohaterka przyznaje w jednej ze scen, ale bez domu. Pierwsza połowa filmu to opis tułaczki od jednej pracy dorywczej do drugiej, kierujący myśli widzą wprost na krytykę kapitalizmu. Koncern Amazon pojawia się wymieniony z nazwy, praca w nim nie jest ukazana jako wyzysk, ale pozostawia w nas niedosyt, że nie po to żyje się i pracuje, by pełnić rolę bezimiennego trybika w maszynie „zbyt wielkiej by upaść” (na wzór tego, jak mówiono o amerykańskich bankach podczas kryzysu finansowego z 2008 roku). Teoretycznie w tym miejscu można przyznać rację „Global Times”, który mówi o zbyt odległych dla chińskiej rzeczywistości problemach.

Następnie przychodzi jednak zwrot akcji i mieszkanie w kamperze zaczynamy rozumieć jako wybór bohaterki. Może mieszkać u siostry, dach nad głową i bardzo serdeczne przyjęcie oferuje jej także jeden ze znajomych z „tułaczego” życia. Dla niej to jednak zbyt duże zobowiązanie, którego nie potrafi zaakceptować. Do którego sama czuje, że nie pasuje od młodych lat. Każdy z elementów tej układanki pomału składa się na obraz postaci, która jest zarówno jedną z wielu, jak i kimś, w kim sami możemy po części się odnaleźć. Przez te warstwę znaczeń „Nomadland” jest bardziej azjatycki niż może się wydawać i szkoda, by sami Chińczycy nie byli w stanie tego ocenić.

Autor jest dyrektorem Działu Chin i Azji Wschodniej Europejskiego Centrum Projektów Pozarządowych, byłym korespondentem Polskiej Agencji Prasowej z Pekinu.

Skip to content