Regionowi Morza Czarnego wciąż zagraża agresja Rosji

Autor: Tomasz Teluk
Podziel się tym wpisem:

Od czasu zaatakowania Ukrainy w 2014 r. Morze Czarne znajduje się pod presją ze strony armii rosyjskiej. W tym rejonie należy się spodziewać kolejnego uderzenia – ostrzegają wojskowi.

W rejonie akwenu może dojść do kolejnej prowokacji, uważa amerykański emerytowany admirał i były naczelny dowódca wojsk NATO w Europie James Stavridis, cytowany przez agencję Bloomberg.

Kluczowy obszar dla Rosji

Według admirała, wycofanie rosyjskich wojsk z terenów przygranicznych z Ukrainą nic nie znaczy. Morze Czarne ma kluczowe znaczenie dla ekspansji wojsk rosyjskich. Celem jest zdobycie całkowitej kontroli nad północną częścią akwenu, blokada ruchów Ukrainy oraz aneksja kolejnych ziem ukraińskiej, koniecznych dla lądowego połączenia Krymu. Tak realizowałby się polityczny projekt Noworosji.

– Gdy Rosja napadła na Ukrainę w 2014 r., armia Putina zastosowała miks taktyk i procedur. Wśród nich – ofensywne ataki w cyberprzestrzeni, nieoznaczone siły specjalne, tajne ataki na łańcuchy transportowe, propaganda w sieciach społecznościowych i szybkie konwencjonalne ataki. Bez wątpienia Putin ma podobny zestaw w wersji morskiej – ostrzegł były dowódca w NATO.

Jak zareagowałoby NATO?

Jaka byłaby odpowiedź ze strony Sojuszu? Trudno powiedzieć, bowiem Ukraina nie jest w NATO. Sojusz musiałby jednak zareagować z całą stanowczością. Główną rolę odrywałaby Turcja oraz dwa kraje Trójmorza – Rumunia i Bułgaria. NATO mogłoby liczyć także na swoich partnerów na Kaukazie – Gruzję oraz oczywiście na zaatakowaną Ukrainę.

Według admirała Jamesa Stavridisa do ewentualnego ataku mogą być użyte szybkie jednostki patrolowe z pociskami woda-woda i woda – powietrze, jednostki desantowe, siły specjalne oraz okręty podwodne.

Obecnie w rejonie Morza Czarnego odbywają się ćwiczenia Sojuszu Północnoatlantyckiego „Defender 2021”.

Skip to content