
Rosja jest gotowa do ataku na cele strategiczne na Ukrainie
Moskwa skompletowała listę strategicznych obiektów, które mogą być zniszczone, aby sparaliżować państwo ukraińskie – wynika z danych przechwyconych przez wywiad Estonii.
O sprawie poinformowało estońskie ministerstwo obrony, publikując mapę strategicznych obiektów na Ukrainie. Na grafice widać centra dowodzenia, bazy lotnicze, zaplecze techniczne, składy amunicji, rafinerie oraz elektrownie atomowe. Cele zlokalizowane są w całym kraju od Odessy po Żytomierz, od Charkowa po Lwów.
Gdyby zostały one zaatakowane przez Rosjan oznaczałoby to agresję na pełną skalę i paraliż Ukrainy. Punktowe uderzenia oficjalnie miałyby ograniczyć straty wśród cywilów, którzy i tak ucierpieliby, ponieważ przestałoby działać ukraińskie państwo. Ludność cywilna cierpiałaby wskutek braku prądu i zaopatrzenia. Obwiniałaby jednak za swój los, częściowo władze w Kijowie. Na to liczy Moskwa.
Ministerstwo obrony Estonii wskazuje, że groźba podjęcia działań wojennych to podstawowe narzędzie polityki zagranicznej Rosji. Jest to także swojego rodzaju ultimatum dla Zachodu, który ma się zgodzić na rozwiązanie kwestii ukraińskiej na rosyjskich warunkach.
Według estońskiego wywiadu, przy granicy z Ukrainą stacjonuje już 150 tyś. żołnierzy, gotowych do ataku. To największa koncentracja rosyjskich oddziałów od 30 lat. Zgromadzone uzbrojenie – bataliony czołgów, ciężka artyleria, wyrzutnie rakiet typu Iskander, sugerują gotowość do agresji. Wskazuje na to także zaplecze logistyczne, szpitale polowe czy obecność oddziałów specnazu.
Estończycy uważają, że dla państw NATO, szczególnie niebezpieczne jest zgromadzenie 20 tyś. żołnierzy rosyjskich na Białorusi. Ofensywne uzbrojenie przerzucane do tego kraju np. systemy S-400, pojawiły się tam po raz pierwszy, co zwiększa ryzyko ich użycia. Gdyby doszło do pełnej agresji na Ukrainie, mogłoby to oznaczać, że kolejne działania zostaną podjęte wobec krajów bałtyckich – ostrzega ministerstwo obrony.