Rosja planuje federalizację Ukrainy
Podział państwa ukraińskiego na dwie części: wschodnią Noworosję i zachodnią oddaną pod wpływ Unii Europejskiej to jeden z pożądanych scenariuszy na Kremlu.
Rosyjska inwazja ślimaczy się, natomiast Kreml próbuje robić dobrą minę do złej gry, na przemian odgrażając się Zachodowi wojną nuklearną, bądź próbując cokolwiek osiągnąć poprzez negocjacje. Fakty są takie, ze na razie Ukraina się dzielnie, a każdy dzień wojny, obarcza Rosję gigantycznymi kosztami, na skutem międzynarodowych sankcji.
Ostatni wyciek dokumentów świadczy o tym, że Moskwa przeszarżowała. Przechwycone plany przez ukraińskie służby specjalne mówiły o tym, że inwazja miała trwać zaledwie dwa tygodnie, a 6 marca Kreml chciał świętować już zwycięstwo. Takie plany znalazły się w jednym z pododdziałów grupy taktycznej 810. samodzielnej brygady piechoty morskiej Floty Czarnomorskiej.
Jednocześnie na Kremlu rysowane są rozmaite scenariusze zniewolenia Ukraińców. W tym przeważa opcja rozbicia wolnej Ukrainy na dwa przeciwstawne państewka, zupełnie jak Korea Północna i Korea Południowa, czy RFN i NRD. Na wschodzie miałby powstać rząd lojalny wobec Moskwy, na Zachodzie – wobec Brukseli. Ukraińcy nie zasługują w oczach Putina, aby rządzić się samodzielnie.
Jednym ze scenariuszy jest powrót do polityki Wiktora Janukowycza, niesławnego prezydenta, którego rządy zakończyły się podczas Euromajdanu w 2014 r. Janukowycz uciekł do Rosji, ale formalnie zostało mu wówczas rok rządów. Na tej podstawie doradcy Putina chcieliby zdelegitymizować obecne władze w Kijowie, na rzecz poprzedniego prezydenta. Według różnych źródeł Janukowycz przebywa w Mińsku i niewykluczone, że będzie stronę kolejnych negocjacji. Nie wydaje mi się jednak to wiarygodne, bowiem na Ukrainie jest postacią skompromitowaną.
Państwotwórcza bazą Noworosji miałby być oczywiście okupowany Donieck i Ługańsk, a także tereny zajęte podczas obecnej inwazji. Sprawę załatwiłoby zajęcie Kijowa czy Charkowa, ale to na razie pieśń przyszłości. Warto też zaznaczyć, że jest to plan sprzed inwazji, a nastroje społeczne we wschodniej Ukrainie zmieniły się diametralnie. Mieszkańcy tamtych terenów stracili do Rosji, jako do agresora resztki sympatii.
Rosjanie zdają sobie sprawę, że znajdą lojalnych kolaborantów, ale trudno będzie o masowe poparcie. Dlatego liczą się z masowym exodusem mieszkańców na Zachód. Wolna Zachodnia Ukraina, prodemokratyczna i proeuropejska miałaby rację bytu. Jest to jednak zaledwie połowa kraju, mniej żyzna, mniej zasobna w bogactwa naturalne. Na grabież połowy kraju Ukraińcom trudno się będzie zgodzić.
Wydaje się więc, że Kijów w obecnych realiach nie będzie ulegał okupantowi. Taka decyzja byłaby racjonalna, bowiem niezwyciężona armia rosyjska okazuje się kolosem na glinianych nogach. Mitem, opartym na sowieckiej przeszłości, operującym wojskowym złomem i kiepskim zaciągiem. Totalitarna Rosja okazała się słaba, więc mocniejsza, w dobrym tego słowa znaczeniu, może być tylko ta demokratyczna.