Z początkiem lutego Gazprom zaczął tłoczyć znaczne ilości gazu na Ukrainę. Rosyjski monopolista zarezerwował także część przepustowości w gazociągu jamalskim.
Na początku tego miesiąca Rosjanie zarezerwowali moce na poczet tranzytu przez gazociąg Jamał-Europa. Oferta opiewa na 12,53 mln m3 czyli 40 proc. przepustowości. Jednak gaz nie płynie tak jak powinien. Wszyscy spodziewają się, że nastąpi to w najbliższym czasie, wskutek czego kontrakty na dostawy cen gazu spadły poniżej 900 dolarów za 1000 m3.
Gaz zaczął jednak płynąć na Ukrainę. Długoterminowy kontrakt opiewa na 107,7 mln m3 na dobę. W styczniu wielkość tak była o połowę niższa. Gaz zaczął także płynąć na Słowację. Z kolei na Zachód gaz tłoczony jest przede wszystkim przez Nord Stream. W ten sposób Rosja chce wymóc na UE szybką certyfikację drugiej nitki gazociągu.
Gazprom znajduje się pod lupą społeczności międzynarodowej a Rosja konsekwentnie traci pozycję wiarygodnego partnera biznesowego, który negocjuje przystawiając kontrahentem do głowy lufę pistoletu. Bardzo wyraźnie widać to po ruchach na rynku gazowym. Najpierw Rosjanie zaczęli tłoczyć gaz do Jamału, a potem znów wstrzymali przesył. Świadczy to o celowej manipulacji.
Międzynarodowa Agencja Energetyczna zarzuciła monopoliście, że produkuje mniej gazu niż może. Gdyby firma wywiązywała się ze swoich zobowiązań błękitne paliwo na giełdach i dla odbiorców końcowych byłoby dużo tańsze. Obecne wypełnienie europejskich magazynów zaczyna schodzić do poziomu 1/3 pojemności. W niektórych dobija do ok. 20 proc., co jest już poziomem krytycznym, jak w Austrii czy Holandii.
W obronie Gazpromu stają konsekwentnie organy UE. Sąd UE odrzucił skargę PGNiG na ugodę z 2018 r., którą z Gazpromem zawarła Komisja Europejska w sprawie nadużywania pozycji rynkowej. Rosjanie uniknęli wówczas dużych kar finansowych. Teraz znów unijny sąd stanął po stronie Kremla i przyznał rację miękkiemu stanowisku KE.
Mimo, że Rosja szantażuje Europę gazem, nie zapłaci za ten szantaż. Na pocieszenie pozostaje jedynie fakt, że TSUE zbada ponownie skargę PGNiG z 2017 r. Tak więc, gdy urzędnicy znów będą pochylać się nad oczywistą sprawą monopolizacji rynku przez Gazprom, Kreml będzie używał gazu do wpływania na politykę w całej Europie.