Szczątki rosyjskiego drona na terytorium NATO
Po kilku dniach niepewności oraz sprzecznych informacji, minister obrony Rumunii przyznał, że w nocy z niedzieli na poniedziałek (z 3 na 4 września) na terytorium jego kraju spadły odłamki rosyjskiego drona – informuje agencja Reutera.
Do tej pory władze w Bukareszcie konsekwentnie zaprzeczały doniesieniom zachodnich mediów.
Celem ukraiński port
Przez bliskość z Ukrainą, Rumunia, podobnie jak Polska, narażona jest na pośrednie ataki ze strony Rosji. Kraj ten jest członkiem NATO, stąd każda informacja o możliwym uderzeniu lub wtargnięciu rosyjskiego obiektu w przestrzeń kraju, jest obiektem zainteresowania państw członków Sojuszu.
Ołeh Nikołenko, rzecznik ukraińskiego MSZ oświadczył w poniedziałek rano na Facebooku, że drony użyte przez Rosję w nocy z niedzieli na poniedziałek do ataku na ukraiński port Izmaił nad Dunajem wybuchły na terytorium Rumunii.
„Według informacji Państwowej Służby Granicznej Ukrainy dzisiaj w nocy podczas zmasowanego ataku Rosji w rejonie portu w Izmaile rosyjskie Shahedy upadły i wybuchły na terytorium Rumunii” – napisał wówczas Nikołenko.
Bardzo szybko powyższym informacjom zaprzeczyły władze w Bukareszcie.
„Na terytorium Rumunii nie spadły rosyjskie drony ani ich szczątki w wyniku nocnego ataku Rosjan na ukraiński port w Izmaile po drugiej stronie Dunaju” – twierdziła szefowa rumuńskiej dyplomacji Luminita Odobescu, powtarzając poniedziałkowe stanowisko ministerstwa obrony Rumunii.
Kijów zaproponował jednocześnie że podzieli się z Bukaresztem faktycznymi dowodami.
„Ukraina jest gotowa podzielić się z Rumunią fotograficznymi dowodami upadku i detonacji dronów uderzeniowych Shahed na jej terytorium, wystrzelonych przez rosyjskie wojska (…) „Stanowczo zapewniamy i mamy na to dowody, że to Shahedy przyleciały (…) Nie ma sensu temu zaprzeczać” – powiedział minister. Dodał, że
„Rumunia skłania się ku temu, by nie eskalować interpretacji niektórych wydarzeń, aby nie zostać wciągniętym w bezpośredni konflikt. Dotyczy to nie tylko wydarzeń na Ukrainie. Kiedy Polska zmagała się ze sztucznym napływem migrantów z Białorusi i próbowała podnieść to zagadnienie w NATO, też jej mówiono: +nie eskalujmy zbytnio+” – przypomniał Kułeba.
Zauważył, że taka ostrożność rumuńskich władz wynika z tego, że „będą musiały nie tylko wyciągnąć wnioski z tego, co się stało, ale także zadeklarować, co z tym zrobią”.
pap/X
fot. X/@CostinAndriess