Trójmorze zbyt uzależnione energetycznie od Rosji
Poziom importu surowców energetycznych z Federacji Rosyjskiej jest wciąż zbyt duży w regionie. Choć ostatnie lata to szereg inwestycji, które pozwoliły zdywersyfikować źródła dostaw i zwiększają integracje w obszarze Europy Środkowej, wciąż odczuwalne jest uzależnienie od importu ze Wschodu.
W przypadku Polski dostawy ropy naftowej z Rosji są dominujące. W 2020 r. zanotowaliśmy znów wzrost importu z tego kierunku, który przekroczył poziom 70 proc. ogólnego zapotrzebowania na surowiec. To co prawda mniej niż pięć lat temu (w 2017 r. aż 77,2 proc. ropy naftowej płynęło z Rosji), ale wciąż zatrważająco dużo.
Decyduje rynek
W bieżącym roku, nasz potentat naftowy PKN Orlen zadeklarował, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy zapłaci rosyjskim dostawcom o 1 mld zł mniej niż w 2020 r. Według firmy ilość importowanego surowca może zmniejszyć się o 33-45 proc. Taki trend ma utrzymać się w kolejnych latach.
Jednak wola polityczna to nie wszystko. Decyduje przede wszystkim rynek. Rosyjska ropa jest najbliżej. Poza tym nasza infrastruktura jest przystosowana głównie do przerobu rosyjskiego surowca, więc kluczowe będą też inwestycje technologiczne. Nowe instalacje otworzą Polskę na wyższe wolumeny przerobu surowca z innych krajów.
Podobne ruchy oczekiwane są także na rynku gazu ziemnego. Rozbudowa terminalu gazowego LNG w Świnoujściu i budowa pływającego terminalu w Zatoce Gdańskiej, rozpoczęły dywersyfikację dostaw. Kolejnym krokiem będzie gazociąg Baltic Pipe, który dostarczy gaz ziemny z Danii i Norwegii.
Stopniowa dywersyfikacja, ale wciąż Rosja największym eksporterem
Ponieważ nasz kraj posiada duże zasoby własne gazu ziemnego, dodając powyższe inwestycje, w przyszłości będziemy w stanie samodzielnie zaspokoić swoje potrzeby w zakresie dostaw błękitnego paliwa. Rodzime złoża zapewniają do 1/4 krajowego zapotrzebowania na ten surowiec.
Już w przyszłym roku gaz do Polski dostarczy także litewska spółka państwowa Ignitis Group, poprzez terminal pływający w Kłajpedzie i budowany gazociąg GIPL. Będzie to pierwsze połączenie gazowe między wschodnią częścią Morza Bałtyckiego a Europą kontynentalną.
Kraje bałtyckie są połączone z UE także poprzez gazociąg Balticconnector, łączący Finlandię z Estonią i Łotwą. Gazociąg został oddany do użytku w zeszłym roku, a transfer gazu może odbywać się w obu kierunkach. Dzięki temu zmniejszyło się uzależnienie gazowe nie tylko krajów Trójmorza, ale także Finlandii, gdzie bezpośredni eksport Gazpromu spadł o 35 proc.
Niemniej eksportowa pozycja Federacji Rosyjskiej w krajach Trójmorza wciąż jest dominująca. Polityczna doktryna utrzymania swoich wpływów w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej jest kontynuowana. Podczas gdy w zależność od rosyjskiego gazu w Europie Zachodniej jest na poziomie 30 proc., w państwach Trójmorza to co najmniej 60 proc.
Energetyka Trójmorza: jak przeciwdziałać dominacji rosyjskich surowców?
Dlatego współpraca w regionie należy do najważniejszych priorytetów bezpieczeństwa energetycznego. Dominacja rosyjskiego surowca w krajach NATO jest bezprecedensowa i musi rodzić obawy. Szczególnie mocno od rosyjskiego gazu uzależnione są Słowacja i Węgry. Utrudnia to podejmowanie jednolitych decyzji, zwłaszcza w odniesieniu do tego ostatniego kraju.
Trójmorze wciąż zmaga się pozostałościami rozwiązań po ZSRR, szczególnie w zakresie infrastruktury. Dlatego poszczególne kraje muszą dbać o swoje strategiczne bezpieczeństwo. Węgrzy mają bardzo zintegrowany system ze swoimi sąsiadami. Czechy natomiast związali swoje bezpieczeństwo energetyczne z systemem niemieckim.
Sytuację może poprawić gazowy korytarz Północ-Południe. Baltic Pipe oraz planowany terminal LNG Adria w Chorwacji, umożliwią nie tylko uniezależnienie się od dostaw z jednego kierunku, ale pozwolą także na eksport surowca do większości krajów Trójmorza. Dzięki temu Polska może stać się regionalnym hubem gazowym oraz stabilnym pośrednikiem gazu z szelfu norweskiego oraz USA.