
Uwaga na Naddniestrze
a nieuznawana przez niemal cały świat część okupowanej przez Rosjan Mołdawii, z sowiecką flagą przekreślona zielonym pasem, stała się w ostatnich dniach miejscem szeregu prowokacji.
Lewy brzeg Dniestru to byłe bazy wojskowe ZSRR zajmowane przez Rosjan od lat 90. oraz główne centrum dowodzenia dla destabilizacji Bałkanów przez Kreml. Region zamieszkuje pół miliona ludzi a stacjonująca tam część 14. Armii to zaledwie 1,5 tyś. żołnierzy.
Z początkiem tygodnia w Tyraspolu, stolicy separatystycznego okręgu, został ostrzelany z granatników sztab ds. bezpieczeństwa. Następnie dwa wybuchy, najprawdopodobniej z użyciem drona, zniszczyły anteny radiowe i uderzyły w pobliską jednostkę wojskową we wsi Parkany. Stąd szybkie skojarzenia z Prowokacją Gliwicką, która posłużyła do ataku wrogich wojsk.
Na terenie nieuznawanej republiki wprowadzono czerwony alert zagrożenia terrorystycznego. Na granicy ustawiły się kilometrowe kolejki a ludzie zaczęli uciekać do miast pod kontrolą rządu w Kiszyniowie. Nie wiadomo, kto dokonał ataków, bowiem pochodzące z czasów radzieckich maszty służyły do transmitowania rosyjskich stacji propagandowych.
Niemniej ukraiński wywiad jest przekonany, że jest to prowokacja strony rosyjskiej, która chce wciągnąć ten region w konflikt, aby ewentualnie służył on do uderzenia drogą lądową na Odessę, tak aby okrążyć miasto i w dalszej kolejności odciąć Ukrainę od brzegów Morza Czarnego. Obrona regionu jest kluczowa dla Ukraińców, zwłaszcza, że kontrofensywa zbliża się już do Chersonia, ważnego miasta dla zniweczenia planów Rosjan.
Co zdarzy się w najbliższych dniach w Naddniestrzu nie wiadomo. W miejscowości Cobasna znajduje się pokaźny arsenał posowieckiej broni (ok. 20 ton, jednak w większości po terminie użycia), co może stanowić łakomy kąsek także dla broniących się Ukraińców. Z drugiej strony rosyjski generał Rustam Minnekajew bez ogródek ogłosił, że celem drugiego etapu rosyjskiej inwazji na Ukrainę będzie właśnie stworzenie korytarza lądowego do granicy z Naddniestrzem, jako element budowania Noworosji.
Ukraina zapewnia, że zależy jej na utrzymaniu integralności terytorialnej Mołdawii, ale jest w stanie ruszyć na pomoc temu państwu, gdyby zostało zaatakowane przez siły rosyjskie. Na posiadającej euroatlantyckie aspiracje Mołdawii zależy też Rumunii oraz Francji, posiadającej historyczne wpływy w regionie. Na wszelki wypadek rząd w Kiszyniowie odwołał obchody 9 maja.
Prezydent Maja Sandu ma jednak o co się martwić. Mołdawia nie jest w UE i NATO, posiada bardzo słabą armię liczoną w tysiącach. Kraj znajduje się w kiepskiej kondycji ekonomicznej. Dlatego od tygodni państwo wymieniane jest jako kolejny cel, mający zrekompensować Putinowi niepowodzenia na Ukrainie. Czy tak się stanie, dowiemy się niebawem.