Wybory w Polsce kluczowe dla Europy?

Podziel się tym wpisem:

Jak ocenia brytyjski „The Spectator” „Unia Europejska zmierza w kierunku zaciekłego starcia z Europą Wschodnią, którego tłem są październikowe wybory w Polsce”. Analizę przeprowadził prof. Andrew Tettenborn z Uniwersytetu w Swansea.

„Oprócz dość ezoterycznego trwającego sporu o praworządność, którego uczciwie mówiąc nawet większość obserwatorów Europy nie rozumie, Warszawa ma obecnie dwa poważne zarzuty wobec centralnych organów UE. Jednym z nich jest ich rosnący nacisk na centralizację kontroli imigracji, a w szczególności relokację nielegalnych przybyszów; drugim jest to, co Polska postrzega jako brak współczucia UE dla swoich rolników stojących w obliczu spadku cen wskutek zalewu taniego ukraińskiego zboża” – pisze Tettenborn.

W opini eksperta, pytanie referendalne o przyjęcie migrantów, jest „zgrabną zagrywką ze strony partii rządzącej”. Pytaniem, które postawi UE w bardzo trudnej sytuacji.

„UE będzie oczywiście głośno sapać na temat o różnicy między demokracją a populizmem oraz o potrzebie nadrzędności prawa UE nad nawet krajowymi konstytucjami. Niestety, bez względu na to, jak dobrze może to wypaść w Brukseli, można podejrzewać, że nie będzie to miało większego znaczenia w Białymstoku” – wskazuje autor.

Analityk przewiduje, że jeśli wynik referendum będzie wiążacy, to na lini Warszawa-Bruksela rozpoczną się prawdziwe „polityczne fajerwerki”. Wskazuje, że TSUE mógłby nakazać polskiemu rządowi zignorowanie woli własnego narodu.

„Ale czy tego naprawdę chce Bruksela? Taki rozkaz prawdopodobnie nie zostałby wykonany, pozostawiając Brukselę niczym Świętego Cesarza Rzymskiego, uzbrojoną w atrybuty, ale nie praktyczne aspekty władzy. W żadnym razie Berlaymont może nie chcieć, aby podobno demokratyczna UE po raz kolejny została postrzegana, że znowu wzywa, by powszechne głosowanie zostało wyrzucone” – pisze Tettenborn.

Tettenborn zauważa, że najlepszym rozwiązaniem dla brukselskich elit, byłaby zmiana władzy w Polsce. Wtedy też, wiele z ich zmartwień po prostu by zniknęło.

„Nic dziwnego, że pracują w tym celu. Unijna nomenklatura – która zawsze nienawidziła partii PiS i której były przewodniczący Rady, Donald Tusk, przewodzi obecnie opozycyjnej Platformie Obywatelskiej – nie ukrywa, że chce odejścia Morawieckiego” – wskazuje.

Obecnie sondaże nie dają żadnej partii samodzielnej większości. Analityk zauważa jednak, że jeśli wybody wygra Prawo i Sprawiedliwość (do tej porty sondaże wskazują na ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego), problemy Brukseli dopiero się zaczną, jeśli będzie ona dalej chciała i próbowała narzucać swoje idee i prawo Europie Wschodniej.

„Z drugiej strony, jeśli sprawy nie potoczą się po myśli UE – a na razie PiS utrzymuje niewielką przewagę – problemy Brukseli dopiero się zaczną. Bruksela będzie potrzebowała wszystkich umiejętności dyplomatycznych, jakie może znaleźć, aby postawić na swoim w Europie Wschodniej, aby Polska nie wierzgała. Będzie też musiała zdać sobie sprawę, że pomimo całej teorii o nadrzędności prawa UE, w wielu przypadkach, w tym w tak gorących kwestiach, jak imigracja i ukraińskie zboże, nie będzie miała innego wyboru, jak tylko zacisnąć zęby i pozwolić członkom UE działać po swojemu” – przewiduje prof. Tettenborn.

pap/The Spectator/twitter

fot. Twitter/kancelaria sejmu

Skip to content