Nawet 80. procentowy wzrost cen w Chorwacji po przyjęciu euro
Chaos inflacyjny na Bałkanach. Chorwacja cierpi wskutek niekontrolowanego wzrostu cen po przyjęciu wspólnej waluty.
Ceny szaleją, przedsiębiorcy przeliczają walutę jak chcą, przez co droższe jest dosłownie wszystko. Obywatele rwą włosy z głowy, urzędnicy straszą, nie wiedząc, co robić. Rząd zapowiada interwencję w rynek, czarne listy nieuczciwych firm, zamrożenie cen. Klienci płaczą i płacą – tak wygląda Chorwacja dwa tygodnie po wprowadzeniu euro.
Najbardziej podrożały usługi – nawet o 80 proc. Kilkadziesiąt procent więcej trzeba też płacić za produkty spożywcze pierwszej potrzeby: chleb, jajka, ser czy mleko. Chorwaci od 1 stycznia płacą też znacznie więcej za kosmetyki czy opiekę medyczną. Podwyżki zaczęły się już w listopadzie i grudniu. Nie dotyczyły jednak zarobków. Dlatego wprowadzeniu euro towarzyszy frustracja i rozczarowanie.
Ceny miały być przeliczane według stałego przelicznika. Jednak znalazło to zastosowanie tylko w bankach – przy wymianie. Na rynku jest wolna amerykanka. Każdy chce zarobić, więc firmy wykorzystały okazję do windowania cen. Rząd zaczął przeprowadzać inspekcje. Stwierdzono już kilkaset nieprawidłowości. Zamrożono ceny prądu i na wiele artykułów wprowadzono sztywne ceny. Chorwaci rozważają sztuczne sterowanie mechanizmem cen, a nawet urzędowy powrót do cen z poziomu przed wprowadzeniem euro.
Minister Davor Filipović ma twardy orzech do zgryzienia. Chciałby pomóc rodakom, ale przecież jest to naturalna reakcja rynku, która była już obserwowana w innych krajach. Teraz dochodzi jeszcze kryzys energetyczny, wojna na Ukrainie i szalejąca inflacja. To wszystko sprawia, że ceny rosną w tempie trudnym do zaakceptowania. Minister uważa, że za wzrostem cen stoi nie inflacja, lecz spekulacja. Chorwacja może stracić na konkurencyjności, a miała przecież zyskać.
Na trudności Chorwacji zwrócił uwagę premier Mateusz Morawiecki. Zauważył, że euro same w sobie nic nie daje, a o wartości waluty decyduje siła nabywcza. Chorwaci nie mają teraz zbyt wiele instrumentów polityki monetarnej, aby reagować. Spełnia się więc ryzyko, którego pozbawione są państwa utrzymujące walutę narodową. Polski rząd posiada mechanizmy stabilizacyjne w takich przypadkach, natomiast Chorwacja zdana jest na łaskę Europejskiego Banku Centralnego i polityków z Berlina czy z Paryża.
fot. twitter/@CroatiaInEU