Rosyjskojęzyczna mniejszość i wyzwania w krajach bałtyckich

Autor: dr Tomasz Teluk, dr Aleksander Olech
Podziel się tym wpisem:

Kraje bałtyckie są jednymi z najbardziej angażujących się w pomoc na rzecz Ukrainy. Co więcej, gdyby wziąć pod uwagę udzieloną pomoc w kontekście PKB, to znalazłyby się na czołowych miejscach w ujęciu globalnym. Jest to charakter pomocy zasługujący na międzynarodowe uznanie. Decydujące w tym przypadku jest to, że Litwa, Łotwa i Estonia w tym samym czasie zabezpieczają własne pozycje, niejako odwracając uwagę wroga od ich terytoriów, ponieważ Rosja koncentruje się na walkach na Ukrainie. Wynika to nie tylko z niewielkiej siły militarnej, nie biorąc pod uwagę stacjonujących wojsk NATO, ale sytuacji wewnętrznej, gdzie dalej ogromne znaczenie ma mniejszość rosyjska.

Ani w 2014, ani w 2022 roku, nie doszło do dużych protestów lub zamieszek w miastach na Litwie, Łotwie lub Estonii. Choć w każdym z trzech krajów bałtyckich rosyjska mniejszość jest postrzegana jako integrująca się – ale nie asymilująca – to wciąż istnieją obawy w związku z możliwym buntem wewnętrznym. W ostatnich miesiącach, zwłaszcza po usuwaniu radzieckich monumentów, wielu Rosjan żyjących w krajach bałtyckich demonstrowało niezadowolenie, a nawet organizowało zgromadzenia. Niemniej, skala była tak niewielka, że nie wpłynęło to na sytuację wewnętrzną. Politycy byli zdecydowani i nie mieli żadnych skrupułów w kontekście historycznej spuścizny ZSRR.

Jednocześnie po kolejnych wydaleniach Rosjan, np. z Estonii, a także zablokowaniu możliwości wjazdu anulując wizy, pojawiło się kilka palących kwestii. Dalej nie zweryfikowano, jakie jest podejście wielu mieszkańców krajów bałtyckich, a mających rosyjskie korzenie, względem wojny rosyjsko-ukraińskiej. Którą ze stron popierają i kogo mogliby wspierać w momencie zaognionej rywalizacji, np. estońsko-rosyjskiej.

Model wschodniej Ukrainy

Wykorzystanie rosyjskojęzycznej mniejszości miałoby mieć podobny charakter jak na Ukrainie. Bazując na prorosyjskich środkach masowego przekazu i przy tym odnosząc się do historycznej potęgi imperializmu, Rosjanie mieliby z łatwością wejść do krajów bałtyckich i otrzymać wsparcie części obywateli. Choć na pierwszy rzut oka jest to scenariusz, który przypomina kazus ukraiński, to istnieje dużo więcej wyzwań dla Kremla do pokonania.

Tych czynników na korzyść krajów bałtyckich jest bardzo wiele. Niemniej, najbardziej podstawowe to: zdecydowana większość obywateli każdego z trzech państw jest narodowości litewskiej, łotewskiej lub estońskiej. U wielu Bałtów wciąż żywe są wspomnienia o rosyjskich zbrodniach, a teraz z uwagi na podobne działania na Ukrainie, się one tylko przypominają. Kluczowym elementem jest przynależność Litwy, Łotwy i Estonii do NATO, tak samo jak fakt, że coraz bliżej Sojuszu jest przede wszystkim Finlandia. Dla Estonii wejście Finlandii do NATO jest bardzo ważną kwestią. Dzięki temu Bałtyk stanie się wewnętrznym akwenem Sojuszu. Oba państwa uzgodniły w sierpniu plany wspólnej obrony wybrzeża.
W ujęciu ponadnarodowym u Bałtów rośnie poczucie przynależności do międzynarodowej społeczności, tak samo jak do wartości Unii Europejskiej. Oprócz powyższych, trzeba pamiętać o wprowadzeniu obowiązkowej służby wojskowej, czy znacznych inwestycjach w zbrojenia. Tak jak wielu uważało, że Rosja jest drugą armią świata, jak pod drugiej stronie nie docenia się potencjału krajów bałtyckich. Obie strony się nie mają racji, bo ani Rosja nie jest tak potężna, jak przewidywano, ani Bałtowie nie są tak bezbronni, jak może się wydawać.

Litwa, Łotwa i Estonia udowadniają w ostatnich miesiącach, że nawet z niewielkim potencjałem można mówić silnym głosem i bronić swojego stanowiska. Co więcej, naciskają na inne państwa, aby udzieliły tak kluczowego wsparcia dla Ukrainy. Spotyka się to z ogromnym wsparciem obywateli krajów bałtyckich, choć nie jest znany dokładny % poparcia dla aż takiego zaangażowania wśród wszystkich mieszkańców (włącznie z rosyjską mniejszością).

Co ważne, to Estonia zapoczątkowała debatę, a później poparły Litwa i Łotwa, o zawieszeniu wiz Rosjanom przez kraje członkowskie UE. Dodatkowo w estońskim parlamencie 85 posłów przedłożyło do postępowania legislacyjnego projekt oświadczenia, w którym zawarte jest potępienie działań Rosji na Ukrainie, poparcie dla wszczętych śledztw przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości i Międzynarodowy Trybunał Karny, który ma ustalić jakie zostały poczynione zbrodnie na terenie Ukrainy. Było tam też zawarte, że Ługańska i Doniecka RL oraz grupa Wagnera powinny zostać uznane za organizacje terrorystyczne.
Estonia

Nie ma możliwości, aby zweryfikować jakie jest podejście młodych mieszkańców krajów bałtyckich reprezentujących mniejszość rosyjskojęzyczną. Jest jednak faktem, że np. w Estonii sprawa ma bardzo czuły charakter. Pomimo obowiązku nauki języka estońskiego, dalej wiele osób go nie zna, a dominujący u mniejszości jest rosyjski. W domach ogląda się rosyjską telewizję i utrzymuje relacje w ramach rosyjskiej społeczności. To ma swoje widoczne konsekwencje wśród młodzieży, gdzie następuje podział na dwie grupy. Jest to zauważalne w szkołach, klubach i oczywiście w ramach młodzieżowych wojsk ochotniczych. Barierą może być język, ale też swego rodzaju przywiązanie do swojej grupy (historii), która determinuje, że nie dochodzi do asymilacji. Często pierwszym klockiem tego negatywnego domino jest trudność w uzyskaniu paszportu przez starsze pokolenie, a wiele z osób, np. w Narwie – najbardziej „rosyjskim” mieście w Estonii – ma „szare paszporty”, czyli są bezpaństwowcami. Część z nich nie chce paszportów estońskich, a inni nie potrafią np. zdać egzaminów językowych. Opinia i postrzeganie świata przez starsze pokolenie rzutuje na młodsze pokolenie wywodzące się z rosyjskojęzycznych środowisk.

Kwestia rosyjskich mniejszości będzie dalej przedmiotem dywagacji i może stanowić źródło niepokoju. Wynika to z faktu braku przekonania o przywiązaniu do jednej ojczyzny, co może być kluczowe w momencie próby. Dla Estończyków ich niepodległość jest kluczowa (więcej o rosyjskim widmo agresji w Estonii: „Rosyjskie widmo agresji w Estonii”) Jednak dalej będą domysły oraz pojawią się pytania, a co by było gdyby zaczął się konflikt…

Łotwa

Ludność rosyjskojęzyczna to aż jedna trzecia całej populacji kraju. Składają się na nią obywatele Rosji mieszkający na Łotwie, zasymilowani częściowo Rosjanie posiadający obywatelstwo Łotwy, ale posługujący się na co dzień językiem rosyjskim oraz bezpaństwowcy, Rosjanie bądź osoby rosyjskojęzyczne bez żadnego formalnego statusu, unikający służby wojskowej czy płacenia podatków, bardziej lojalni wobec Moskwy niż Rygi.

W niektórych regionach Łotwy, szczególnie w południowo-wschodnim rejonie Łatgalii, mniejszość rosyjskojęzyczna, do której należą także zrusyfikowani Polacy, jest nawet dominująca. Doprowadza to nierzadko do konfliktów miedzy władzą centralną a samorządami. W czasie inwazji na Ukrainę, podczas, gdy z Rygi płyną sygnały potępienia, a nawet wrogości do zwykłych Rosjan, w Dyneburgu, Rzeżycy czy Krasławie.

Jeszcze przed niedawnymi wyborami parlamentarnymi jeden z liderów ugrupowania Stowarzyszenie Narodowe Wszystko dla Łotwy/Ojczyźnie i Wolności/LNNK oświadczył, że Rosjanie albo się zasymilują, albo muszą wyjechać z kraju.

Natomiast polityk partii Nowa Jedność stwierdził, że mniejszość rosyjska niszczy Łotwę od 80 lat. Na drugim biegunie są aktywiści prorosyjskiej partii Zgoda czy Rosyjski Związek Łotwy, którzy powołują się na wolność słowa i prawa mniejszości, broniąc interesów Kremla. Przykłady takich wrogich wypowiedzi z obu stron można mnożyć.

Wyniki jesiennych wyborów na Łotwie jednak wyraźnie osłabiły polityczne wpływy mniejszości rosyjskiej. Proeuropejska, Nowa Jedność utworzy centroprawicowy rząd z mniejszymi ugrupowaniami Zjednoczona Lista i Alians Narodowy. Poza Sejmem znalazła się prorosyjska Saskana. Jednak nie oznacza to, że Rosjanie nie będą mieli swojej reprezentacji, bowiem w parlamencie znajdą się politycy o rosyjskich korzeniach oraz partyjni aktywiści sympatyzujący z Rosją, mogący być wykorzystywani jako agenci wpływu.

Zaostrzenie kursu Łotwy wobec Kremla ma wielowymiarowe konsekwencje. Rosjanie na Łotwie muszą liczyć się z tym, że dotkną ich sankcje gospodarcze nałożone na ich kraj. Dotyczy to ponad 20 tys. osób, które otrzymują rosyjskie emerytury. Wiele banków odmawia im obsługi, a wartość rubla spadła. Często są to osoby najuboższe. Rosjanom odcięto także dostęp do propagandy. Kilkadziesiąt kanałów rosyjskojęzycznych przestało być dostępne z tygodnia na tydzień.

Wzajemne relacje zaogniła decyzja Sejmu w myśl, której samorządy muszą usunąć z przestrzeni publicznej blisko 70 pomników Armii Czerwonej. Wyburzenie monumentu w Parku Zwycięstwa w Rydze skończyło się aresztowaniami. Z kolei samorządy z Łatgalii zaskarżyły, bezskutecznie, tę decyzję do Trybunału Konstytucyjnego. Rząd centralny zagroził nawet rozwiązaniem zbuntowanym radom miasta.

Doprowadza to wzrostu napięcia między mieszkańcami wewnątrz kraju. W rezultacie może dojść do następującej sytuacji: mniejszości narodowe, językowe czy etniczne, które dotąd żyły ze sobą w zgodzie, ulegają gwałtownej polaryzacji. Łotewski rząd, dokręcając śrubę Rosjanom, domaga się albo nagłej asymilacji, albo chce zmusić Rosjan do wyjazdu z kraju. W ten sposób wielu obywateli może stać się fałszywie lojalnych, inna zaś grupa stanie się jawną V kolumną Rosji na Łotwie.

Rosjanie na Łotwie albo będą musieli udowodnić, że potępiają wojnę na Ukrainie i politykę Władimira Putina, albo staną się wrogami publicznymi. Wydaje się jednak, na podstawie nowego politycznego rozdania, że mniejszość rosyjska mimo wszystko się przestraszyła, odwracając się od partii jawnie prorosyjskich.

Litwa

Pod podwójną presją znajduje się z kolei rząd litewski. Z jednej strony trwa hybrydowa operacja „Śluza” na granicy z Białorusią, z drugiej zaś trwa napięta sytuacja z obwodem kaliningradzkim. Obie strony granicy absorbują uwagę wojska i służb. Brama Podlaska jest z kolei należycie chroniona przez współpracujące ze sobą armie Litwy i Polski przy wsparciu NATO. W aspekcie nieustannych doniesień, że Białoruś może bezpośrednio włączyć się w konflikt na Ukrainie, Litwini wolą dmuchać na zimne. Ostatnie deklaracje Łukaszenki o rozmieszczeniu na zachodniej granicy wspólnego kontyngentu rosyjskiego i białoruskiego zmuszą Litwę do militarnego wzmocnienia rejonów przygranicznych.

Na wschodzie zakończyła się budowa ogrodzenia oddzielająca Litwinów od Białorusi. Płot zabezpieczony koncertiną i systemami inwigilacji został zainstalowany na ponad pięciuset kilometrach granicy. Litewskie służby wciąż pozostają w stanie gotowości i obawiają się białoruskich prowokacji. Pogranicznicy Łukaszenki stale wypychają migrantów na granicę, niszczą ogrodzenie i próbują prowokować stronę litewską. Codziennie nawet 100 cudzoziemców stara się przekraczać nielegalnie zieloną granicę. Hybrydowy atak z Białorusi jest kontynuowany.

Natomiast od zachodu trwa zamrożenie tranzytu z Kaliningradem. Litwa musiała się zgodzić na tranzyt niektórych towarów przez swoje terytorium i mówiąc szczerze było jej to na rękę, bo litewskie firmy, głównie kolejowe, zarabiają właśnie na przewozie towarów z Rosji kontynentalnej do eksklawy. Nie ma natomiast mowy o tranzycie towarów objętych międzynarodowymi sankcjami. Tym bardziej, że okazało się, iż do końca marca przez Litwę przewożono paliwo, które było wykorzystywane do inwazji na Ukrainę, co potwierdził minister obrony narodowej Arvydas Anušauskas. Wzbudziło to konsternację wśród elit politycznych na Litwie. Wojskowy transport obejmował nawet 500 cystern rocznie. Ostatecznie zarządzeniem resortu obrony przewóz tego typu ładunków wstrzymano.

Od wybuchu wojny na Ukrainie spada liczba Rosjan chcących mieszkać w Kaliningradzie i okolicach. Obecnie w obwodzie żyje niewiele ponad milion mieszkańców. Więcej ludzi jednak wyjeżdża. Powodem jest zatrzymywanie produkcji w zakładach przemysłowych po inwazji Rosji na Ukrainę oraz wzrost cen, problemy z dostępem do różnych produktów i poczucie izolacji. Ludziom zaczyna brakować źródeł utrzymania. Region zaczyna być kojarzony wyłącznie z obecnością rosyjskich wojsk. Wielu mieszkańców zostało zwerbowanych, aby walczyć na Ukrainie i już tam nie powróci.

Z początkiem września obwód kaliningradzki odwiedził sam Władimir Putin, chcąc nastraszyć Zachód i zademonstrować swoją obecność w regionie Trójmorza. Wizytę poprzedziła informacja o rozmieszczeniu w tamtejszych bazach pocisków hipersonicznych „Kindżał”. Wizyta Putina w rocznicę wybuchu II wojny światowej była czysto propagandowa i przypominała wizyty partyjnych sekretarzy z czasów ZSRR. Podjęto też pewne decyzje gospodarcze. Rosja musi rozwijać transport morski, kosztem drogowego i kolejowego. Tylko tą drogą można bowiem bez przeszkód przewozić potrzebne towary do eksklawy.

Wilno prowadzi twardą politykę wobec Rosji, Białorusi czy Chin. Od czasu sfałszowanych wyborów prezydenckich w Mińsku, w Wilnie funkcjonuje rząd na uchodźstwie pod przywództwem Swiatłany Cichanouskiej. We wrześniu natomiast odbył się w Wilnie „Kongres Wolnej Rosji”. Rosyjska opozycja, w tym Garri Kasparow, arcymistrz szachowy i działacz demokratyczny, debatowali o tym jak zmienić władzę na Kremlu. Organizatorem wydarzenia był Rosyjski Komitet Działań. Aktywna polityka zagraniczna Litwy staje się dla Kremla coraz bardziej irytująca.

To, co mogłoby pogorszyć sytuację bezpieczeństwa w regionie, związane jest też z rosnącą aktywnością Rosji w rejonie Bałtyku. Niepokojące są szczególnie doniesienia o możliwej relokacji broni jądrowej oraz atakach na infrastrukturę krytyczną. Sabotaż rurociągów Nord Stream i Nord Stream 2 przypomniał, jak ważną rolę odgrywa zabezpieczenie strategicznych obszarów działalności państwa. Litwa musi więc wzmocnić ochronę swoich ważnych obiektów. Jest to przede wszystkim port w Kłajpedzie oraz pływający terminal Klaipedos Nafta, który ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego krajów bałtyckich.

To tylko i aż wspólna przyszłość

Choć zarysowywany scenariusz ma charakter mocno negatywny, to należy brać pod uwagę bieżące wyzwania wewnątrz krajów bałtyckich. Dotyczy to przede wszystkim kwestii zamieszkiwania jednego regionu przez przedstawicieli dwóch różnych państw, których rządy i media mają zupełnie przeciwne spojrzenia na sytuację międzynarodową. To również ważne w kontekście rozwoju i współpracy kolejnych pokoleń młodych Bałtów i Rosjan. Będą oni dalej egzystować na terytorium jednego państwa, które ma swoją historię, godło, hymn i demokratycznie wybrany rząd.

Rodzi się zatem pytanie, jakie wartości będą ze sobą nieść przyszłe pokolenia, które teraz tak silnie odczuwają napięcia w związku z polityką Rosji, i czy będą one na tyle tożsame, że kiedyś ten podział i różnice zanikną. Bardzo trudno żyje się w czasach, które będą już na zawsze na łamach historii jako to te kluczowe dla XXI wieku.

Autorzy:
dr Tomasz Teluk, dr Aleksander Olech

fot. pixabay/Peggy_Marco

Skip to content