Zakaz sprzedaży aut z silnikami spalinowymi uderzy w kraje Trójmorza

Autor: prof. Włodzimierz Marciniak
Podziel się tym wpisem:

Parlament Europejski zatwierdził nowe prawo, w myśl, którego z rynku mają zniknąć samochody z silnikami benzynowymi i diesla.

Zakaz będzie dotyczył sprzedaży nowych aut z takimi napędami i zostanie on wprowadzony w 2035 r. Od tego czasu będzie można rejestrować tylko samochody z napędem elektrycznym bądź wodorowym. To prawdziwa rewolucja na rynku motoryzacyjnym. Zostało jeszcze 12 lat, w ciągu których można zaopatrzyć się w auto z tradycyjnym napędem.

Nowe przepisy nie wynikają z faktu, że wynaleziono lepsze, bardziej ekonomiczne rozwiązania. Jest to realizacja dogmatów o 100 proc. redukcji gazów cieplarnianych i walki ze zmianami klimatu. Unia Europejska wdraża właśnie element pakietu Fit for 55, który wzywa do redukcji o 55 proc. do 2030 r. emisji CO2, w porównaniu z poziomami z 1990 r. Czego mogą się spodziewać przedsiębiorcy i obywatele? Na razie wydajność nowych, elektrycznych aut jest słaba. Trudno sobie wyobrazić dobre auto dostawcze czy tira z silnikiem elektrycznym. Jednego możemy być pewni. Auta będą dwa razy droższe. Jeśli dziś auto elektryczne kosztuje ok. 150 tyś. zł, wkrótce za kompaktowe auto miejskie zapłacimy 300 tyś. zł. Własny samochód stanie się dobrem luksusowym. Rządzący będą zachęcać, aby przesiąść się do transportu publicznego. Natomiast firmy motoryzacyjne nie przewidują raczej praw własności do aut. Będzie można je leasingować lub wypożyczać.

Nowe przepisy uderzą w państwa Inicjatywy Trójmorza. Przede wszystkim jesteśmy wciąż ubogimi krewnymi Zachodu i niewielu będzie stać na luksus jeżdżenia elektrykiem. Ponadto mamy niewystarczającą infrastrukturę, która na ten moment nie wyrobi z masowym ładowaniem aut z napędem alternatywnym. Po trzecie uderzy to w tradycyjny przemysł motoryzacyjny. Dla naszego kraju to aż 8 proc. PKB.

Bankructwa zakładów, masowe zwolnienia – to efekty, które przewidują eksperci. Jest mało prawdopodobne, aby rynek reagował z entuzjazmem. W Polsce elektryki to wciąż jedynie kilka procent rynku.

fot. Twitter

Skip to content