Philip Earl Steele: Dyplomacja religijna – ważna lekcja dla Polski (cykl webinariów)

Podziel się tym wpisem:

W połowie sierpnia 2020 r., Donald Trump odwiedził miasto Oshkosh w stanie Wisconsin. W trakcie przemówienia na wiecu wyborczym, Prezydent przypominał słuchaczom, co udało mu się zrobić dla Izraela. Mówił tak: „Przenieśliśmy stolicę Izraela do Jerozolimy [miał na myśli przeniesienie amerykańskiej ambasady – przyp. aut.]. Zrobiliśmy to dla chrześcijan ewangelikalnych. Zdumiewająca sprawa. Ewangelikalni są bardziej podekscytowani tym niż Żydzi. Naprawdę – to niesamowite”[1].

U nas w Polsce zwykło się przypisywać silne, długoletnie wsparcie USA dla Izraela tzw. „lobby żydowskiemu” w Ameryce. Wielu rolę wpływów Izraela przypisuje AIPAC (The American Israel Public Affairs Committee). W każdym razie, w powszechnym przekonaniu, bliskie stosunki USA-Izrael związane są z działalnością Żydów amerykańskich – stanowiących ok. 1,8% ludności. Mało kto rozumie, że tak naprawdę chodzi o potęgę chrześcijan ewangelikalnych w Ameryce.

Pamiętam artykuł wpływowej polskiej gazety z 7 grudnia 2017 r., o świeżej wówczas decyzji Białego Domu, aby przenieść ambasadę do Jerozolimy. Autor – nota bene: szanowany znawca Izraela – otwarcie przyznał, że wprost nie rozumie tego, co właśnie się wydarzyło: „Nie widać bowiem żadnej korzyści, jaką Waszyngton by z tego odniósł”, tłumaczył. Dalej, pisze autor: „Można by pomyśleć, że decyzja Trumpa to dowód, że Żydzi kierują Waszyngtonem, gdyby nie to, że 44 proc. amerykańskich Żydów było jej przeciwnych, a 36 proc. akceptowałoby ją tylko w ramach postępów w procesie pokojowym”. „Ameryka na tym traci”, rozwinął ekspert, „a Trump zyskuje jedynie wśród Izraelczyków, którzy są mu obojętni, i izraelskich elit politycznych, z opozycją włącznie – które i tak by go popierały. No to po co?”[2].

Pięć miesięcy później – 14 maja 2018 r., w Święto Niepodległości Izraela – gdy uroczyście otworzono w Jerozolimie nową ambasadę amerykańską, nie sposób było nie dostrzec o jakie siły chodzi. Ceremonia bowiem zaczęła się od modlitwy pastora Roberta Jeffressa – i kończyła się modlitwą pastora Johna Hagee[3].

Gdy zatem w listopadzie 2019 r. Stany Zjednoczone uznały legalność osiedla na Zachodnim Brzegu, powyższy znawca Izraela pisał inaczej; otóż już rozumiał, że ten krok był „podyktowany głównie względami polityki wewnętrznej w USA” i że miał „wzmocnić fundamentalistyczny chrześcijański elektorat prezydenta […] mocno popierający silny Izrael w mesjańskiej nadziei na drugie przyjście Jezusa”[4]. Całkiem blisko – niemniej chodziło o chrześcijan ewangelikalnych a nie fundamentalistycznych, oraz nie o eschatologię bo raczej o utożsamianie się z Izraelem biblijnie pojętym.

Chrześcijanie ewangelikalni (ang. Evangelicals) możemy uznać za „bardziej gorliwych” protestantów. Baptyści i zielonoświątkowcy – a nie luteranie, anglikanie i prezbiterianie. Ewangelikalni stanowią ok. jedną trzecią społeczeństwa amerykańskiego. Słynny ośrodek Gallup, badający opinie społeczne, podaje, że niezmiennie od dziesięcioleci ewangelikalni stanowią 40% społeczeństwa[5]. Czyli 70, a może nawet ponad 80, milionów wyborców. Już od pół wieku ewangelikalni w USA są bardzo czynni w życiu publicznym i politycznym. Od lat 70-tych stanowią poza tym strategiczne centrum tzw. Prawicy Religijnej (ang. Religious Right), zrzeszając konserwatywnych katolików, Żydów oraz mormonów.

Gdy otworzymy protestancką Biblię wydaną w USA, wewnątrz okładki zobaczymy najczęściej nie tylko mapę Izraela z czasów proroków oraz mapę Izraela za życia Jezusa, ale również mapę współczesnego państwa żydowskiego. Wszak dla chrześcijan ewangelikalnych, dzisiejszy Izrael to ciąg dalszy świętej historii, którą znają z Biblii. Już od kilku wieków, ewangelikalizm utrzymuje, że przymierze między Bogiem i Ludem Izraela pozostaje w mocy. Tak, jak ogłosił dokument Nostra Aetate wydany w roku 1965, pod koniec Drugiego Soboru Watykańskiego.

To jeden z powodów, dla którego organizacje chrześcijan ewangelikalnych tak gorliwie wspierają Izrael. Wśród tych organizacji trzeba wymienić Moralną Większość pod przywództwem pastora Jerry’ego Falwella, któremu w 1980 r. Premier Menachem Begin dał nagrodę imienia Żabotyńskiego. Należy wspomnieć również jeszcze bardziej wpływową Koalicję Chrześcijańską z lat 90-tych, pod przywództwem pastora Pata Robertsona i Ralpha Reeda, który gościł w Polsce parę lat temu. Przede wszystkim należy wymienić jednak organizację CUFI – Chrześcijanie Zjednoczeni na Rzecz Izraela pod przywództwem pastora Johna Hagee – tego, który prowadził modlitwę na końcu uroczystego otwarcia nowej ambasady amerykańskiej.

Otóż Chrześcijanie Zjednoczeni na Rzecz Izraela, to zdecydowanie największe lobby pro-izraelskie w Ameryce. Szczyci się już ponad 9 milionami członków[6]. Dla porównania, AIPAC ma ok. 100 tys. członków, a więc aż 90 razy mniej! CUFI zaś nie tylko prowadzi energiczną działalność lobbingową na Kapitolu (tak jak AIPAC), lecz jest wszechobecne w Ameryce, m.in. przez mobilizację pastorów i studentów oraz organizowanie ogólnokrajowych akcji i imprez masowych na rzecz Izraela. Warto tu dodać, że pośród członków AIPAC jest dużo ewangelikalnych, a nawet pastorów. Współpraca Żydów i ewangelikalnych w AIPAC jest z uwagą pielęgnowana. Stąd na corocznej konferencji zorganizowanej przez AIPAC w 2007 r., prelegent pastor John Hagee, mówiąc o współpracy ewangelikalnych z Żydami na rzecz Izraela, stwierdził że jest to „a match made in heaven” – alians z nadania Bożego[7].

Teraz możemy przejść do dyplomacji religijnej (ang. faith-based diplomacy). Otóż jest ona wysoce rozwiniętą dziedziną izraelskiej dyplomacji, jakże skutecznie stosowaną w mobilizowaniu wsparcia chrześcijan ewangelikalnych dla państwa żydowskiego. Wsparcie to opiera się na tradycyjnym dla ewangelikalizmu „nauczaniu poważania” (ang. teaching of esteem) wobec Żydów, i izraelscy przywódcy, poczynając od samego Dawida Ben-Guriona (polskiego Żyda z Płońska), energicznie wykorzystują ten fakt w ramach oficjalnych działań dyplomatycznych.

Mamy przed sobą serię czterech webinariów, które w ostatnim czasie przeprowadziłem z wybitnymi specjalistami od dyplomacji religijnej oraz zjawiska syjonizmu chrześcijańskiego – tak bowiem nazywa się chrześcijańskie, oparte na Biblii wsparcie dla Izraela. Bardzo zachęcam do obejrzenia wszystkich czterech.

W pierwszym z nich występuje Tomas Sandell, prezes i założyciel najważniejszej chrześcijańskiej, pro-izraelskiej organizacji w Europie – European Coalition for Israel. Drugi gość to Josh Reinstein, dyrektor Koła dla Chrześcijańskich Sprzymierzeńców w Knesecie. Na zajawkę pozwolę sobie zacytować kilka słów dyrektora Reinsteina z webinarium: „Uczestniczyłem sam w otwarciu ambasady w Jerozolimie, było tam 800 osób, z czego 700 stanowili chrześcijanie, w większości pastorzy z USA”.

W drugim webinarium moimi gośćmi są Yossi Klein Halevi i Yaakov Ariel. Halevi to wybitny izraelski intelektualista publiczny, znany pisarz i pontifex. W 2019 r. Polska Rada Chrześcijan i Żydów ogłosiła go „Człowiekiem Roku” za zasługi w relacjach polsko-żydowskich. Profesor Ariel, z kolei, z University of North Carolina at Chapel Hill, jest tym historykiem, który najszerzej i zapewne najgłębiej rozumie początki, rozwój i stan obecny tegoż „aliansu z nadania Bożego”.

Goście trzeciego webinarium to profesor Daniel Hummel i wielebny David Pileggi. Wielebny Pileggi jest proboszczem anglikańskiego Christ Church na Starówce w Jerozolimie, gdzie mieszka już 40 lat, i znawcą XIXwiecznego syjonizmu chrześcijańskiego. Profesor Hummel jest chrześcijaninem ewangelikalnym – i eminentnym badaczem instytucji i infrastruktury, jakie powstały po 1948 r. we współpracy między Izraelem i ewangelikalnymi w USA.

Na czwartym, ostatnim w tej serii webinarium, posłuchamy kolejnych wyróżniających się ekspertów od stosunków między Izraelem i chrześcijanami ewangelikalnymi – są nimi profesor Jonathan Rynhold z Bar-Ilan University w Izraelu oraz profesor Shalom Goldman z Middlebury College w stanie Vermont.

Powyższe rozważania na temat skuteczności działań Izraela w USA mają dać asumpt do odpowiedzi na pytanie: czy polska dyplomacja może zastosować izraelskie best practice w dziedzinie dyplomacji religijnej we własnych relacjach transatlantyckich?

Owszem, stosunki polsko-amerykańskie są na ogół solidne. Jednocześnie – tak, jak najczęściej bywa, nawet w dobrych relacjach dwustronnych – polskie relacje z Ameryką są top-heavy – „przeciążone u góry”. Brakuje im tego, czym cieszy się Izrael: czynnego wsparcia oddolnego. Amerykańska Polonia, co trzeźwi obserwatorzy dobrze wiedzą, jest wszak konstruktem w dużym stopniu zmitologizowanym.

Stowarzyszenie Trójmorze, wraz z swoim powstającym pismem pod tą nazwą, będzie programowo opracowywało sposoby, dzięki którym polska dyplomacja – analogicznie jak izraelska wobec wspólnot ewangelikalnych – będzie mogła nawiązać kontakty i uruchomić współpracę z prawicą religijną w USA. Fakt, że prawicę religijną cechuje bliska współpraca między protestantami ewangelikalnymi i katolikami stwarza dla Polski obiecujące możliwości, nad którymi warto się pochylić.

Skip to content