Rosja wywierała wpływy w UE przez organizacje ekologiczne
Kreml przez lata wspierał finansowo ekologów, aby wywierać wpływ na rynek energetyczny w Unii Europejskiej.
Moskwie zależało, aby storpedować projekty wydobycia gazu łupkowego, tak, aby zachować monopol na rynku gazu ziemnego w Europie. Dlatego wspierali pośrednio wszelkie kampanie zarzucające nowym technologiom wydobywaniu gazu dewastację środowiska naturalnego.
Pierwszy raport o tym procederze powstał już w 2016 r. Już wówczas przepływy finansowe szacowano na 82 mln euro. Sponsorami ekologów byli Gazprom i Lukoil, monopoliści bezpośrednio związani z Kremlem. Służby starały się, aby pieniądze nie trafiały do ekoterrorystów bezpośrednio, ale za pośrednictwem osób fizycznych lub anonimowych przedsiębiorstw zarejestrowanych w rajach podatkowych.
Efektem rosyjskiego lobbingu była wojna na Ukrainie i uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu ziemnego i ropy naftowej. Gdy tylko na horyzoncie pojawiały się projekty wydobycia szczelinowego błękitnego paliwa, natychmiast torpedowały je nowopowstałe grupy aktywistów. Szczególna aktywność rosyjskich agentów wpływu dotyczyła regionu Trójmorza.
Elektrownie gazowe na rękę Rosji
Rosji było na rękę, że kraje UE inwestowały w nowe elektrownie gazowe. Głównym partnerem w tych projektach byli Niemcy, które miały stać się europejskim hubem rosyjskich surowców. Kreml forsował też stanowisko, że paliwo gazowe jest jednym z elementów strategii walki ze zmianami klimatu.
Ostatnio wyszło na jaw, że aktywiści organizacji Ende Gelande blokowali rury pochodzące z gazociągu Nord Stream 2, które mają posłużyć do budowy nowego germinalu LNG z Rugii. Ekolodzy tłumaczyli, że walczą w ten sposób przeciwko faszyzmowi, prawicowej agitacji i kapitalizmowi. Gaz płynący z Rosji był dobry. Dywersyfikacją dostaw – zła.
Kraje bałtyckie chcą Ukrainy w UE i NATO
Rosjanie chcieli też wykorzystywać ekologów ze Szwecji, aby krytykować NATO i militaryzację krajów bałtyckich. Doradcy Putina pragnęli stworzyć Platformę Bałtycką, organizację, która miała być tubą propagandową Kremla. Dziennikarze gazety „Expressen” trafili na ślad rosyjskiego naukowca, który pracował na Uniwersytecie Państwowym w Sankt Petersburgu. Miał on sprawować nadzór nad sprawą.
Do promowania rosyjskich wpływów mieli zostać wykorzystani także szwedzcy dyplomaci i politycy Szwedzkiej Partii Ochrony Środowiska – Zieloni oraz Partii Lewicy. Oba ugrupowania głosowały w parlamencie przeciwko wejściu Szwecji do NATO.
fot. twitter/@ECO_PT