
Kartka z kalendarza. 21 IX 1939 – Walki o Grodno
Po nocnych utarczkach placówki Armii Czerwonej, i miejscowych komunistów, położone nad brzegiem rzeki były solidnie przetrzebione. Z godziny na godzinę siły bolszewickie rosły jednak w siłę, a ostrzał artyleryjski czynił spustoszenie w mieście. Bolszewicy szykowali się do natarcia od południa, zachodu i południowego wschodu by skutecznie wedrzeć się do centrum. Dla Polaków szansą na ewentualny odwrót był fakt, że od północy i wschodu miasto nie było atakowane. Morale po nocnych walkach było bardzo wysokie.
Świt daje nadzieję
Bolszewicy atakowali 21 IX po ponownym ostrzale artyleryjskim. Pozycje polskie udało się jednak utrzymać i z furią przeprowadzić kontratak. Sowiecki 119 pułk strzelców był bliski całkowitej rejteradzie. Szalę zwycięstwa na stronę najeźdźców przechyliło uderzenie czołgów i pojazdów opancerzonych. Pojawiły się znaczne straty w ludziach po stronie polskiej. Bolszewicy próbowali iść za ciosem, ale nie byli w stanie przebić się do centrum przez mosty. Aż do południa ich pojazdy i piechota ponosiły straty. Znacznie lepiej poszło im od południa i południowego wschodu. Przedarli się do centrum, gdzie doszło do bezpośrednich walk na krótki dystans.
Z dzieckiem na sowieckim czołgu
Armia Czerwona ostrzeliwała dachy i wieże z których spadał na nich grad pocisków. Sowieci byli zaskoczeni skalą oporu i własnych strat. Rozwścieczeni wykorzystywali cywilów jako żywe tarcze. W tym celu przywiązali trzynastoletniego Tadeusza Jasińskiego do czołgu i z udręczonym dzieckiem na pancerzu przebijali się do centrum. Podobny los spotkał jeszcze kilka innych młodych obrońców miasta. Chłopiec nie zdążył podpalić butelki z koktajlem mołotowa, którym chciał podpalić czołg. Dziecko finalnie umarło po zatrzymaniu Sowietów na rękach swojej matki. Bolszewicy byli tak wyczerpani, że pod wieczór odwołali sporą cześć załóg czołgowych z miasta. Wiele z pojazdów nie miało już ani amunicji ani paliwa.