Bałtyk jako nowy geopolityczny punkt zapalny – raport niemieckich ekspertów

Podziel się tym wpisem:

Po akcesji Szwecji i Finlandii do NATO pojawiły się liczne głosy o Bałtyku jako potencjalnym „morzu wewnętrznym” paktu. Opinie te można na razie traktować jako element optymistycznej wizji przyszłości. Niewątpliwie jednak Rosja również dostrzega  zagrożenie dla swoich interesów na Bałtyku – co przejawia się we wzrastającej w ostatnich miesiącach częstotliwości antyzachodnich akcji o charakterze dywersyjnym i hybrydowym. Ważny raport dotyczący charakteru tych działań i postulowanych środków zaradczych pojawił się ostatnio w Niemczech.

Zdaniem niemieckich analityków region Morza Bałtyckiego ze względu na coraz bardziej agresywne działania Federacji Rosyjskiej stał się ważnym teatrem wojny hybrydowej.  Autorzy raportu przygotowanego na zlecenie bliskiej kręgom liberalnych (FDP) Fundacji Friedricha Naumanna, twierdzą wręcz, że Bałtyk stał się „kolejną geopolityczną beczką prochu”.

Wydany pod koniec grudnia 2024 r. raport dwóch niemieckich wykładowców – profesora Wolframa Hilza i doktora Joachima Webera dotyczy sytuacji na Bałtyku w kontekście wojny na Ukrainie. Zdaniem ekspertów, od czasu pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę, podmorskie kable telekomunikacyjne oraz infrastruktura energetyczna państw UE na wodach Bałtyku stała się w sposób szczególny celem ataków Moskwy. Autorzy raportu podają przykłady celowego uszkodzenia infrastruktury państw zachodnich przez statki rosyjskie, które m.in. pod przykrywką badań hydrograficznych szpiegują wody terytorialne państw UE wykazując wzmożone zainteresowanie trasami przebiegu podmorskiej infrastruktury. Ponadto eksperci zwracają uwagę na zagrożenie wychodzące z rosyjskiej eksklawy, czyli Obwodu Królewieckiego uzbrojonego w rakiety Iskander. W tekście uwzględniono opis sytuacji oraz rekomendacje dla Niemiec, ale i innych państw basenu bałtyckiego co do optymalnego sposobu przeciwdziałania rosyjskim aktywnościom na Bałtyku.

Jak zauważają autorzy raportu:

„By zrozumieć obecną sytuację w zakresie bezpieczeństwa w regionie Morza Bałtyckiego, konieczne jest rozważenie status quo ante przed dwuetapowa agresją rosyjską na Ukrainę w roku 2014 i 2022. Nietrudno zauważyć, że region ten wyróżniał się godną uwagi stabilnością. Nie zachodziły żadne roszczenia terytorialne ze strony któregoś z państw basenu bałtyckiego wobec swoich sąsiadów, ani żadne inne poważne konflikty. Czas do wybuchu wojny charakteryzował się pokojowym, wspólnym użytkowaniem wód morskich w oparciu o obowiązujące reguły międzynarodowe i konwencje. Nawet istnienie rosyjskiej kolonii militarnej, czyli Obwodu Kaliningradzkiego, mimo jego postępującej izolacji po rozpadzie Związku Sowieckiego, nie doprowadziła do brzemiennych w skutki napięć w regionie”

Jak czytamy dalej: „Militarne zagrożenie dla Europy ze strony Federacji Rosyjskiej nie było postrzegane jako realne, nawet po krótkotrwałej fazie oburzenia po rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 r., ewentualne zagrożenie ze strony Rosji raczej było tematem dyskusji w kręgach eksperckich [niż powszechnej dyskusji społeczno-medialnej]. Co prawda zauważono, że Putin dokładał coraz większych starań by uczynić z Rosji silniejszego aktora sceny międzynarodowej, ale praktycznie nie wyciągnięto z tego spostrzeżenia strategicznych wniosków. Tylko w kilku obszarach wdrożono i to punktowo poszczególne środki [zaradcze], co może uznać za całkowitą porażkę polityki rządowej i polityki bezpieczeństwa Niemiec i innych państw zachodnich. Również takie wydarzenia jak potężny, rosyjski atak hakerski na Estonię w 2007 roku na Zachodzie Europy zostało odnotowane (o ile w ogóle) jedynie w kręgach eksperckich i raczej w kategoriach irytującego zakłócenia generalnie sielankowego obrazu pokojowego sąsiedztwa wokół Bałtyku. Ten wówczas dokonany, potężny cyberatak na  dobrze zdigitalizowanego i dlatego też w sposób szczególny narażonego na ataki sąsiada, który można uznać z całą pewnością za wczesną formę interwencji hybrydowej – doprowadził wtedy Estonię na skraj kryzysu zarządzania państwem. Wydarzenie to zostało jednak początkowo sprowadzone do poziomu bilateralnego problemu sąsiedzkiego, w czym duży udział miała rosyjska mniejszość zwłaszcza wokół Narwy. W międzyczasie zrozumiano, że w przypadku tego agresywnego działania Rosji wobec państwa sąsiedniego nie chodziło o ochronę rosyjskiej mniejszości, lecz o dawny, podchwycony na nowo przez Putina motyw rosyjskiego „zbierania ziem ruskich” czyli roszczenia sobie prawa do terenów, na których aktualnie lub w przeszłości występowała kultura rosyjska lub rosyjskie osadnictwo. Te wczesne opisy sytuacji z chwilą rosyjskiej napaści na Ukrainę w lutym 2022 r. zeszły na dalszy plan a wszystkie diagnozy aktualnej sytuacji w Regionie Morza Bałtyckiego opierają się na innej już percepcji zagrożenia:

  1. Rosja stanowi oczywiste zagrożenie militarne
  2. Bezpieczeństwo Zachodu również w Regionie Morza Bałtyckiego można zapewnić wyłącznie „przed Rosją” a nie razem z nią
  3. Wspólnota państw Zachodu i jej wartości muszą być bronione już teraz na Bałtyku a nie w jądrze terytorialnym sojuszu, czyli w Niemczech czy Francji, ponieważ „bałtycki turbulizator” już nie wystarczy.”

A zatem raport Fundacji Friedricha Naumanna jasno ukazuje potrzebę zwiększenia czujności państw Zachodu w odniesieniu do rosyjskich aktywności, zarówno tych hybrydowych, jak i ewentualnie konwencjonalnych (vide: Iskandery w Obwodzie Królewieckim) i między wierszami gani rządy państw zachodnich za zbyt długie pomijanie Regionu Morza Bałtyckiego w swoich strategiach bezpieczeństwa.

Dalej autorzy zwracają uwagę na szczególnie trudne położenie państw bałtyckich, którym w wypadku trwałego uszkodzenia podmorskich kabli grozi nawet black out. W tekście pojawia się również nawiązanie do wysadzenia nitek gazociągu Nord Stream II jako przykład uderzenia do infrastrukturę krytyczną państwa zachodniego na Bałtyku, przy czym wątek ten nie został tu pogłębiony o wciąż nie do końca wyjaśnioną kwestię atrybucji, czyli czynnika uznawanego za jeden z najbardziej problematycznych w przypadku działań hybrydowych.

Autorzy raportu w rozdziale ukazującym rekomendacje postępowania z rosyjskim zagrożeniem na Bałtyku, dodają, że ich analiza nie uwzględnia wszystkich zagrożeń i raczej traktuje je selektywnie. W artykule nie ma np. rozwinięcia tematu „rosyjskiej floty cieni” czyli tankowców używanych do eksportu rosyjskiej ropy, które „przy okazji” spełniają inne role na Bałtyku. Nie ma również pogłębienia kwestii związanych z zagrożeń dla punktów przeładunku LNG.

Co do pozostałych zagrożeń omawianych w raporcie, autorzy sugerują by państwa basenu Morza Bałtyckiego utworzyły bazę danych stanowiącą coś w rodzaju „atlasu infrastruktury krytycznej”, co mogłoby ułatwić zarówno wymianę informacji między państwami jak i monitorowanie i diagnozowanie zagrożeń.

Druga rekomendacja dotyczy strategicznego wyprzedzania faktów i opracowanie możliwych scenariuszy zagrożenia i możliwych reakcji.

Trzecia rekomendacja to propozycja lepszej koordynacji działań zainteresowanych aktorów na poziomie państwowym i ponadpaństwowym i działań na styku agencji przesyłu i obrony cywilnej państw NATO, rozbudowy kooperacji w ramach NORD-EFCO[1] (Nordic Defence Cooperation) etc.

Ponadto doradza się powołanie unijnej lub NATO-wskiej jednostki dronów do monitorowania regionu morskiego i podmorskiej infrastruktury państw zachodnich oraz wykorzystanie nowej regionalnej struktury dowództwa CTF Baltic/DEU MARFOR [2]w celu ochrony infrastruktury krytycznej na Bałtyku. Do tego dochodzi też propozycja wzmocnienia konwencjonalnej NATO-wskiej zdolności ochrony regionu Bałtyku.

Jak często bywa w wypadku niemieckiej debaty na tematy związane z kwestiami bezpieczeństwa, w Niemczech widać zasadniczą różnicę między diagnozami i wynikającymi z pracy ekspertów a wnioskami i działaniami sfery politycznej. O ile specjaliści z ośrodków analitycznych zwykle bez złudzeń i jasno definiują zagrożenie ze strony Rosji – o tyle w niemieckiej polityce, także w związku z preferencjami wyborców (coraz mocniejsza pozycja AfD, powstanie nowej, lewicowo-narodowej i sceptycznej wobec NATO i USA partii Sahry Wagenknecht, „antywojenne” i prorosyjskie sentorymenty wśród  części wyborców „starych” partii) trzeba się liczyć z istnieniem mocnego dążenia do powrotu do „business as usual” z  Moskwą. Polska polityka wobec Niemiec powinna się liczyć z tą dwoistością w niemieckiej debacie – także w kontekście naszych interesów w obszarze Morza Bałtyckiego.

Link do raportu w pełnej wersji:

https://shop.freiheit.org/#!/Publikation/1856

[1] https://www.nordefco.org/Updates-News

[2] Dowodzące siłami NATO na Morzu Bałtyckim CTF Baltic powstało na bazie dowództwa niemieckiej marynarki DEU MARFOR w Rostocku, do którego dołączyli marynarze z Polski i Szwecji. Operacyjnie podlega ono Połączonemu Dowództwu Sił Morskich NATO w Northwood w Wielkiej Brytanii. Do inicjatywy tworzenia CTF Baltic przystąpiły także Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Holandia, Litwa, Łotwa, Norwegia, Wielka Brytania i Włochy. Marynarkę Wojenną RP w CTF Baltic reprezentuje 9 oficerów i podoficerów. Dowództwo jest gotowe zarówno do planowania działań jak i koordynacji ćwiczeń oraz operacji sojuszniczych a także do zapewnia pełnego bieżącego obrazu sytuacji na morzu.

Zgodnie z planem w 2028 roku Polsce przypadnie stanowisko dowódcy, a CTF Baltic powstanie na bazie przyszłego POLMARFOR, które stanowić będzie główny wkład dowództwa sojuszniczego w trakcie funkcjonowania w naszym kraju.

Źródło: https://com-dkm.wp.mil.pl/aktualnosci/kontradmiral-piotr-niec-zastepca-dowodcy-ctf-baltic/

Skip to content