Autor: Łukasz Turkowski
Wojna na Ukrainie pokazała, że drony zmieniają reguły walki. Małe drony FPV stały się niejako „piechotą dronowej wojny”, odpowiadając za ok. 70–80% strat ponoszonych przez Rosjan. Polska stoi dziś przed dylematem: z jednej strony potrzebuje błyskawicznego wzrostu liczebności tanich bezzałogowców taktycznych (by nie pozostać „bezbronną” wobec roli dronów na froncie), z drugiej – musi inwestować w przyszłościowe rozwiązania (autonomię, roje, AI itp.), które zadecydują o sukcesach jutra. Rząd podkreśla, że drony i sztuczna inteligencja są dziś „absolutnym priorytetem” – mówił wicepremier Kosiniak-Kamysz, zapowiadając masową produkcję w „dziesiątkach, setkach – nie w tysiącach, tylko w milionach sztuk”.
Obecna sytuacja dronów w działaniach wojennych i polskie możliwości
- Rewolucja FPV na Ukrainie: Ukraińska produkcja dronów FPV eksplodowała – według raportów już na początku 2025 r. sięgała około 200 000 sztuk miesięcznie. Te tanie, „kamikaze” drony niszczą drogi sprzęt (czołgi, artylerię) za ułamek kosztu i stanowią o ok. 80% szkód po stronie rosyjskiej. Kontrofensywy oparte na tysiącach lotów dronów FPV i nalotów kamikaze pokazały, że nawet niedrogie układy elektroniczne mogą przesuwać linie frontu. Jednocześnie Rosjanie coraz częściej sięgają po łączone rozwiązania (np. wzmocniona optyka, zakłócenia, włókno), co zapowiada nową falę „ścigania się zbrojeń” w dronowej domenie.
- Polskie zdolności produkcyjne: W Polsce powstają już rodzime drony rozpoznawcze i uderzeniowe (np. FlyEye, Warmate od Grupy WB). Eksperci wskazują, że tego typu lekkie bezzałogowce możemy budować sami, co przynosi wymierne korzyści dla przemysłu krajowego. Jednak jak pokazał niedawny raport Onetu, póki co Wojsko Polskie skupia się głównie na większych maszynach: generał Kukuła zaliczył drony do priorytetów, ale zakup dotyczył głównie FlyEye i Warmate, a małe drony „praktycznie nie istnieją” w dotychczasowej strukturze sił. Polskie zakupy to dopiero setki sztuk (np. FlyEye), podczas gdy do skutecznej walki potrzeba ich tysięcy. Rozbudowa rodzimego sektora FPV (wspierana np. przez startupy i hobbystów) może te luki uzupełnić i równocześnie wzmocnić krajową bazę technologiczną.
- Współpraca z Ukrainą – wiedza, nie formalności: Brak sformalizowanej współpracy polsko-ukraińskiej nie musi oznaczać błędu. W praktyce ukraińskie firmy dronowe próbowały zainteresować Polskę wspólną produkcją („rekiny dronowego rynku” proponowały Wam tanie kamikaze), ale spotkały się w Polsce „z murem obojętności”. Z drugiej strony sami Ukraińcy chętnie sygnalizują wolę kooperacji (ambasador Wasyl Zwarycz mówił o polsko-ukraińskim forum przemysłu zbrojeniowego, obejmującym drony). Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana: ukraińskie firmy działają w warunkach wojny i priorytet mają własne potrzeby bojowe, trudne harmonogramy i szybko zmieniające się zamówienia. Zamiast wymagać bezpośrednich partnerstw, Polska powinna pozyskiwać wiedzę bardziej elastycznie – przez analizę raportów i mediów, wymianę w ramach NATO i nieformalnych „szkół dronów” (np. wolontariackie kursy prowadzone przez oficerów i entuzjastów) czy partnerstwa badawcze. Jak zauważa analiza LSE, decentralizowane „szkoły dronów” i sieci wolontariuszy (np. inicjatywa Marii Berlińskiej „Victory Drones”) tworzą kanały wymiany między cywilami a siłami zbrojnymi. Polski przemysł i armia mogą z nich korzystać, nie czekając na formalne umowy.
Dominujące narracje a rzeczywistość
- Czy konieczne jest partnerstwo z Ukrainą? Pojawia się pogląd, że bez ścisłego sojuszu technologicznego z Ukrainą Polska „przegra bitwę” o drony. Taka teza jest jednak uproszczeniem. Z jednej strony warto uczyć się od Ukrainy – jej doświadczenia w dyscyplinach taktycznych są bezcenne. Z drugiej jednak można pozyskiwać te lekcje innymi drogami. Przykładem jest warunkowe partnerstwo: Ambasador Ukrainy deklaruje gotowość wspólnych produkcji broni i dronów, ale to nie oznacza, że Polska musi na siłę dołączyć do każdego projektu. Ważniejsze jest przyjęcie uniwersalnych zasad (np. standaryzacja, interoperacyjność), nie zaś formalne umowy o współpracy, które mogą być nieelastyczne lub politycznie zawodne.
- Trudni partnerzy: Ukraińscy producenci dronów funkcjonują w zupełnie innych warunkach niż polski przemysł. Walczą o przetrwanie, pracują pod ostrzałem, często dostosowują się ad hoc do dostępnych komponentów. Ich szybkie tempo innowacji wynika z bezpośredniego zagrożenia, ale też z nakazu szybkiego działania. To sprawia, że mogą mieć własne, nie zawsze zgodne z polskimi, priorytety – na przykład skupiają się na sprawdzonych rozwiązaniach (FPV, radziecka elektronika) zamiast na długofalowych badaniach. W praktyce polskie firmy i wojsko muszą więc ostrożnie dobierać partnerów. Lepiej wspierać przekazywanie wiedzy (np. wspólne warsztaty, open-source’owe projekty dronów) niż wiązać się z konkretnym kontrahentem, który w każdej chwili może zmienić priorytety albo być zmuszony do ograniczenia eksportu.
- Wiedza vs formalne umowy: Drony ukraińskie – ich taktyka, modyfikacje czy doświadczenia – są szeroko opisywane w otwartych źródłach (portale zbrojeniowe, analizy think-tanków, media). Polscy decydenci mogą i powinni czerpać z tych informacji samodzielnie. Organizowanie własnych szkoleń FPV (jak choćby klasy mundurowe w szkołach średnich czy inkubatory technologiczne) pozwala zasymilować wiedzę bez sztywnego zaangażowania biurokratycznego. W praktyce nie trzeba podpisać wielu porozumień z Kijowem, by przyswoić ukraińskie doświadczenia – wystarczy współpraca „od dołu” z zespołami, wymiana ekspertów i adaptacja najlepszych praktyk.
Rekomendacje strategiczne
- Podział zasobów na teraz i na przyszłość: Konieczna jest „polityka dwutorowa”. Z jednej strony przeznaczyć znaczące środki na szybkie wdrożenie tanich systemów FPV i innych „jednorazowych” dronów – zgodnie z zapowiedziami, Polska zamierza rozwijać drony we wszystkich rodzajach sił zbrojnych i liczyć ich produkcję w milionach. Z drugiej strony równolegle prowadzić intensywne badania i rozwój innowacji: autonomicznych systemów opartych na AI, zaawansowanej sensoryki, łączności satelitarnej łączącej roje i zapewniającej suwerenność technologiczną. Bez takich inwestycji grozi deficyt w perspektywie 5–10 lat, kiedy drony AI i „drony matki” będą standardem.
- Masowa produkcja prostych dronów: Polskie władze powinny zachęcać prywatne przedsiębiorstwa i małe firmy do uruchomienia taśm produkcyjnych prostych FPV i dronów klasy nano/mini. Państwo może to wspierać ulgami podatkowymi czy wsparciem R&D. Duża liczba dronów przyda się też w czasie pokoju – do szkolenia tysiąca operatorów i testowania taktyk. Już dziś MON przypomina, że przy konflikcie konwencjonalnym potrzeba nie setek, a tysięcy tych jednostek. Warto inspirować się modelem, w którym producentami są zwykli elektronicy i makerzy – to uzasadnia masowy zakup komponentów (kamery, procesory, baterie) i kooperację z uczelniami technicznymi. Ważne, by szkolenia dronowe objęły też cywili – np. wojskowe kursy pilotażu dla grup mundurowych czy organizowanie otwartych zawodów FPV, by zwiększyć pulę operatorów.
- Centra testowe i szkoleniowe: Aby zapewnić sprawne wdrożenie i bezpieczną operację wroga, warto rozwijać cywilne poligony dronowe (miejsca testów i szkoleń wojskowych dronów). Pozwoli to ćwiczyć przeciwdziałanie dronom oraz nowe taktyki ataku. Przyspieszyć należy też rozwój krajowych symulacji i poligonów wirtualnych (VR) dla operatorów, co zwiększy tempo nauki i obniży koszty ćwiczeń.
- Inwestycje w AI, sensory i łączność: Przyszłymi kluczowymi parametrami dronów będą ich autonomia i zdolność do działania w sieci („floatajet”). Dlatego konieczne jest finansowanie programów badawczych nad algorytmami sztucznej inteligencji do analizy obrazu, adaptacyjnego unikania zakłóceń i samozaładowania z ładowania. Rządowe „Centra wdrożeń AI” już zapowiadają priorytety dla wojskowych systemów autonomicznych. Trzeba również rozwijać krajową bazę sensorów (kamery termalne, radary mikrofalowe, LiDAR itp.) i łączy (najlepiej satelitarnych lub kwantowych), aby drony polskiej produkcji nie były technologicznie uzależnione od importu.
- Ochrona przed dronami – systemy antydronowe: Ważną częścią strategii jest obrona – modernizacja wojskowych zabezpieczeń antydronowych oraz ochrony infrastruktury krytycznej. Polska już dysponuje uznanymi systemami (np. zestaw SKYctrl S firmy APS uznany za jeden z najlepszych na świecie). Trzeba je wdrożyć w liczbie masowej: chronią nie tylko bazy i żołnierzy, ale też porty, elektrownie i centra dowodzenia przed atakami kamikaze. Inwestycje w technologie „snajperów dronów” (drone-killers) i strefy przeciwdronowe powinny iść równolegle z zakupem nowych maszyn.
Podsumowując, Polska nie ma wyjścia – w obliczu zmian na polu walki musi jednocześnie „rywalizować o jutro” i „działać dziś”. Dwutorowa strategia łącząca błyskawicznie wdrażane, tanie drony taktyczne z ambitnym rozwojem systemów opartych na AI i rojach może zapewnić WP przewagę i elastyczność. Taka kompleksowa polityka (produkcyjna, szkoleniowa, technologiczna) jest konieczna, by korzystać z wojennych lekcji Ukrainy, ale pod własnymi warunkami i w interesie obronności Polski.
Źródła: Dane o produkcji i skuteczności dronów FPV na Ukrainie, analizy polskich ekspertów i mediów o możliwościach produkcji w Polsce, przypadki ofert współpracy i ocena partnerów, oficjalne zapowiedzi MON oraz raporty o technologii antydronowej zostały przywołane z aktualnych źródeł branżowych i think tanków.