Dostawy gazu kluczem osiągania celów politycznych – strategiczny zwrot Kremla

Podziel się tym wpisem:

Gazprom przeprowadził całą serię działań wskazujących na strategiczny zwrot i ponowne wykorzystywanie energetyki do osiągania ważnych celów politycznych na wielką skalę. Temu służy ograniczanie dostaw, opróżnianie magazynów (aby wywołać niedobory), rezygnowanie z rezerwacji przepustowości na magistralach przesyłowych, zatrzymanie sprzedaży na elektronicznych platformach giełdowych. Ma to rozchwiać gospodarki państw Unii Europejskiej w tym państw Trójmorza i wymusić zgodę na cele polityczne Rosji. Gaz testowany jest także jako broń w kryzysie wywołanym przez Białoruś. Groźby odcięcia przesyłu gazu do państw UE przez Mińsk, jako odwet za działania Polski i państw UE pokazują, że energetyka, tak jak nielegalni migranci, awansowała do instrumentów wojny hybrydowej. Jednak obecnie dla Moskwy najważniejszym celem jest certyfikacja Nord Stream 2 na swoich warunkach. Jeśli Rosja osiągnie sukces, nastąpi eskalacja szantaży gazowych i związanych z nimi żądań politycznych. Z tych przyczyn powstrzymanie certyfikacji NS2 na warunkach rosyjskich to kluczowy cel dla państw Trójmorza.

Przykładów działań na polu łączenia celów politycznych z energetyką nie brakuje od kilku miesięcy. Ostatnie dni kolejny raz pokazują, że energetyka i dostawy gazu zostały włączone także do wsparcia agresji hybrydowej. – My ogrzewamy Europę, a oni nam jeszcze grożą, że zamkną granicę. A jeśli my odetniemy gaz? Dlatego kierownictwu Polski, Litwinom i innym szaleńcom poradziłbym, by najpierw myśleli, zanim coś powiedzą – mówi Aleksander Łukaszenko w odpowiedzi na informację o tym, że Unia Europejska szykuje przeciwko Białorusi nowe sankcje za kryzys graniczny. Choć rzecznik prezydenta Rosji W. Putina zapewnia, że to autorski plan A. Łukaszenki, to trudno zakładać, że takie groźby nie były konsultowane z Moskwą. To kolejny sygnał, że Rosja dokonała zwrotu i uruchomiła proces łączenia handlu gazem z realizacją strategicznych celów politycznych. W pierwszej dekadzie listopada wpływowy belgijski ośrodek analityczny Bruegel doszedł do wniosku, iż rekordowe ceny tego paliwa na giełdzie europejskiej wynikają z polityki rosyjskiego Gazpromu opartej na ograniczaniu sprzedaży paliwa. Do analizy wykorzystano kompleksowe dane o dostawach gazu do Unii Europejskiej, szlaków transportu oraz przesyłanych wolumenów. Podobnie przekonywał premier RP Mateusz Morawiecki w Parlamencie Europejskim w październiku alarmując, iż podwyżki cen gazu wywołane są polityką Rosji. Jego zdaniem polityka Gazpromu i promocja projektu Nord Stream 2 przekładają się na wysokie ceny gazu w Europie. W sprawie rosnących cen gazu Polska postuluje śledztwo antymonopolowe prowadzone przez Komisję Europejską. Podobną opinię przedstawił polski minister klimatu i środowiska M. Kurtyka. W liście wysłanym do Komisji Europejskiej przekonywał, iż Gazprom realizował jedynie dostawy gazu w ramach kontraktów długoterminowych, zatrzymując jednocześnie dostawy na giełdy, pomimo tego że na rynku UE istnieje duży popyt na błękitne paliwo. Tak wiele podobnych spostrzeżeń z różnych ośrodków wskazuje na skoordynowany zwrot polityczny Moskwy i ponowne wykorzystywanie gazu jako broni politycznej. Wydaje się, że kluczowym działaniem jest powstrzymanie włączenia do działania gazociągu Nord Stream 2. Jest to ważne z kilku przyczyn ale jedna jest najważniejsza. Gazociąg NS2 wraz z lądowymi odnogami do Polski, Czech, Słowacji, na Ukrainę, na Węgry oraz do Austrii i Chorwacji ma za zadanie „zalanie” tych państw rosyjskim gazem przesyłanym z terytorium Niemiec. Innymi słowy, to Niemcy staną się swego rodzaju pompą ssąco-tłoczącą rosyjski gaz do państw Trójmorza. Dlatego administracja państwa polskiego podejmuje działania mające powstrzymać i zminimalizować to zagrożenie.

Grafika: Gazociąg Nord Stream jako instrument dominacji rosyjskiego gazu w Trójmorzu

Polski sprzeciw wobec Nord Stream 2

Polska sprzeciwia się dopuszczeniu do użytku rurociągu Nord Stream 2. Na początku listopada 2021 r. polski Urząd Regulacji Energetyki (URE) podjął działania aby zablokować oddanie do użytku tego szlaku przesyłowego. W przesłanej niemieckiemu ministerstwu gospodarki i energii opinii nt NS 2 padły twarde postulaty. Wskazano na zagrożenia oraz ryzyka dla bezpieczeństwa dostaw gazu do państw członkowskich Unii Europejskiej. URE twierdzi, iż Nord Stream 2 musi być objęty unijnym prawem, czyli działać zgodnie z dyrektywą gazową z 2009 r. oraz pozostałymi aktami prawnymi UE wzmacniającymi bezpieczeństwo dostaw gazu ziemnego. Reżim prawny działania NS 2 musi także uwzględniać zasadę solidarności energetycznej zapisaną w Traktacie o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Polski urząd przytoczył znane z historii przykłady monopolistycznych i nierynkowych praktyk rosyjskiego koncernu takich jak: celowe ograniczenie zapasów w magazynach w celu wywołania deficytu surowca na rynku czy zmuszanie odbiorców do podpisania kontraktu długoterminowego w zamian za dodatkowe dostawy. Wskazuje przy tym, że choć istnieją wystarczające moce przesyłowe w gazociągach z Rosji do państw UE (biegnący przez PL gazociąg Jamał) i pomimo istniejącego dużego zapotrzebowania na „błękitne paliwo” i wysokich cen to jednak Gazprom nie rezerwuje dodatkowej przepustowości w istniejących gazociągach co umożliwiłoby dosłanie paliwa dla oczekujących na nie odbiorców. Zdaniem polskiej strony to wszystko wskazuje, iż nie jest potrzebna nowa moc przesyłowa z Nord Stream 2 na europejskim rynku.

Nord Stream 2 nie tylko dla Gazpromu

Co w praktyce oznaczają polskie postulaty odnośnie Nord Stream 2? Jeśli uda się je przeprowadzić będą skutkować dwoma, niezwykle dotkliwymi dla rosyjskiego Gazpromu zmianami. Pierwsza z nich postuluje, aby Nord Stream 2 zgodnie z prawem UE pobudzał a nie ograniczał konkurencję na rynku i gazu. W skrócie rzecz ujmując oznacza to, że także inni niż Gazprom dostawcy i handlowcy powinni mieć możliwość przesyłać swoje paliwo za pośrednictwem NS2. Ten postulat wprost odwołuje się do rozstrzygnięcia jakie zapadło w sprawie gazociągu Opal – lądowej odnogi Nord Stream 1 (biegnącej od wybrzeża Bałtyku, wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej do granicy czeskiej). W lipcu 2021 r. Trybunał Sprawiedliwości UE ogłosił zgodny z żądaniem strony polskiej wyrok, że połowa przepustowości rurociągu Opal będzie dostępna dla rosyjskiego Gazpromu, zaś druga część z mocy prawa będzie udostępniana innym dostawcom. Skoro gazociąg Opal p przepustowości ok. 25 mld m3 został wybudowany w celu rozprowadzania paliwa z Nord Stream, zaś TSUE pozwolił Gazpromowi wykorzystywać tylko połowę jego przepustowości, to ten wyrok ma bezpośrednią konsekwencję dla gazociągów Nord Stream. Oznacza bowiem, że europejski prawo zmusiło rosyjski Gazprom korzystania tylko z części przepustowości podmorskich gazociągów. Szybko licząc wynika, że zmuszono Gazprom do zredukowania przesyłu o ok. 12,3 mld3 gazu rocznie w podmorskich gazociągach (NS1, NS2). Tym samym wyrok TSUE powoduje, iż Gazprom będzie mógł wykorzystać jedynie niespełna 98 mld m3 rocznie z istniejącej 110 mld m3 przepustowości podmorskich gazociągów.

TSUE przeciwne monopolowi Gazpromu

TSUE ogłaszając wyrok powołał się na zasadę solidarności energetycznej i odrzucił niemieckie argumenty, że cała przepustowość powinna należeć do Gazpromu. Dlaczego wydany na polski wniosek wyrok TSUE jest tak ważny? Dlatego, że jest ostateczny oraz, że tworzy linię orzeczniczą uznającą, iż traktatowa zasada solidarności energetycznej musi być odzwierciedlona w praktycznych rozstrzygnięciach ograniczających dominację pojedynczego producenta lub dostawcy. W sporze o gazociąg Opal, TSUE zgodnie z polskim żądaniem uznał, iż tylko połowa przesyłowych będzie dostępna dla Gazpromu. Czego po tym rozstrzygnięciu może spodziewać się rosyjski koncern w sprawie Nord Stream 2? Jeśli w przyszłości do TSUE trafi wniosek przeciwko NS2, to prawdopodobnie sędziowie powtórzą swoje rozstrzygnięcie wydane wobec gazociągu Opal co spowoduje, że znacząca część przepustowości Nord Stream 2 zostanie zabrana Gazpromowi i przeznaczona dla innych producentów i dostawców. Choć to tylko przypuszczenia i hipotezy, oparte na wyroku wywiedzionym z kształtującej się wykładni traktatowego pojęcia „solidarności energetycznej”, to jednak trudno zakładać, iż Gazprom nie traktuje takiego scenariusza w sposób niezwykle poważny. Czas pokaże, czy przedmiotem sporu będzie, tak jak w przypadku gazociągu Opal, udostępnienie 50 % proc przepustowości, (co przy Nord Stream 2 oznaczałoby zabranie Gazpromowi 27,5 mld m3 rocznych zdolności przesyłowych) i przeznaczenie ich dla uczestników rynku gazowego, czy może pułap wnioskowanych ograniczeń będzie inny? Tego nie wiemy, warto przy tym zwrócić uwagę na szerszy kontekst podejmowanych działań, – że prowadzony na gruncie prawodawstwa Unii Europejskiej spór prawny wydaje się być efektywnym i skutecznym instrumentem ochrony Europy Środkowej, państw Trójmorza przed zalaniem rosyjskim gazem.

Niezależny operator dla Nord Stream 2?

A czego może dotyczyć druga proponowana przez stronę polską zmiana? Zarządzania gazociągiem. Czy byłaby dotkliwa? Bardzo, ponieważ prawo UE ma na celu rozbijanie monopoli i budowę konkurencji na rynku gazu. Zgodnie z tym gazociągi nie mogą być na wyłączność tylko jednego producenta, ale mają obsługiwać wielu. Mają działać tak jak płatna autostrada – gdzie każdy chętny ma prawo skorzystać, płacąc za przejazd. Chcąc zagwarantować dostęp wszystkim dostawcom paliwa, prawo UE nakazuje aby gazociągiem zarządzał niezależny operator. Taki zabieg uruchamia prostą i skuteczną mechanikę – im więcej gazu od różnych dostawców znajdzie się w gazociągu, im więcej przepustowości będzie wykorzystane, tym większe będą dochody operatora. I na odwrót: ograniczanie komukolwiek dostępu do gazociągu, niewykorzystywanie choćby części przepustowości byłoby działaniem na własną szkodę. Natomiast całkowicie odmienne cele wytwarzają się gdy to producent paliwa jest także właścicielem gazociągu lub ma wpływ na jego funkcjonowanie. Wówczas kluczowym zadaniem gazociągu jest wyłącznie transport paliwa swojego właściciela, oraz utrudnianie działalności konkurencji. W monopolistycznym ujęciu gazociąg to infrastruktura dla realizacji głównego celu, jakim jest dominacja rynkowa, zalanie rynku własnym paliwem, blokowanie konkurencji, nie zaś ułatwianie działalności rywalom.

Co wylobbowały wielkie koncerny?

Prawo UE nakazuje wydzielenie gazociągów na trzy różne sposoby. Pierwszy i najdalej idący nakazuje producentowi gazu sprzedanie gazociągu. Drugi, pozwala zachować własność, jednak zmusza do przekazania gazociągu w zarząd niezależnej i niepowiązanej z producentem spółki. Zaś trzeci, najmniej skuteczny model wydzielenie (wpisany do istniejących regulacji prawnych dzięki sile oddziaływania dużych koncernów, w tym rosyjskiego Gazpromu) zakłada, że producent gazu może pozostać właścicielem gazociągu pod warunkiem, że wydzieli go do osobnej spółki. Ten najmniej skuteczny model wydzielenia określany jest mianem niezależnego operatora systemu przesyłowego (Independent Transmission Operator, ITO). Polska zaopiniowała jako niedopuszczalne przyznanie operatorowi Nord Stream 2 statusu ITO, (czyli spółki zależnej od Gazpromu) ze względu na zagrożenie dla konkurencji na rynku europejskim, groźbę wykorzystania niedoborów gazu lub innych okoliczności do nadużywania pozycji przez rosyjski koncern. Co to w praktyce oznacza? Że rozpoczął się spór prawny aby zależna od Gazpromu spółka nie zarządzała gazociągiem Nord Stream 2.

Ile kosztował Nord Stream 2?

Co zmieni przekazanie Nord Stream 2 w zarząd firmie niezależnej od Gazpromu, lub sprzedaż NS2 innemu podmiotowi? Wydaje się, że może spowodować to bardzo daleko idące zmiany, przede wszystkim znaczącą podwyżkę taryfy przesyłowej, tak aby przychody pokrywały koszty astronomicznie drogiego NS2. Dlaczego tak hipoteza jest warta rozważenia? Odpowiedź podpowiada porównanie kosztów NS 2 z kosztami budowanych przez inne koncerny rurociągów. Wybudowany 15 lat temu jednonitkowy gazociąg Langeled, łączący norweskie złoże gazowe z Morza Północnego (kilkaset kilometrów na północny-wschód od norweskiego miasta Bergen) z północno-wschodnim wybrzeżem Anglii został uznany przez branżowych ekspertów za jeden z najbardziej skomplikowanych i trudnych w realizacji podmorskich szlaków przesyłu gazu. Umożliwiając transport 25,5 mld m3 gazu rocznie kosztował 1,7 mld funtów, co po przeliczeniu daje kwotę niespełna 1,98 mld Euro. Porównajmy go z Nord Stream 2. Długość bałtyckiego gazociągu jest podobna; – 1230 km, ale składa się z dwóch rur a nie jednej ‑ i ma ponad dwukrotnie większą przepustowość (55 mld m3 gazu rocznie). Koszt Nord Stream 2 jest grubo ponad cztero i półkrotnie wyższy od gazociągu Langeled z Norwegii i wynosi 9,5 mld euro. To bardzo dużo: skoro Nord Stream 2 ma ponad dwa razy większą przepustowość, składa się z dwóch rur zamiast jednej, to powinien kosztować dwukrotnie więcej. Nie zaś ponad cztery i pół razy więcej ‑ 9,5 mld euro w porównaniu z niespełna 2 miliardami za rurociąg Langeled.

Dlaczego Nord Stream 2 jest tak bardzo drogi?

Można w sieci odnaleźć wiele raportów, szczegółowo ilustrujących, że Nord Stream jest bardzo drogi, ponieważ jest źródłem dochodów dla elity politycznej i gospodarczej Rosji. W czerwcu 2021 r. amerykańska fundacja Center for European Policy Analysis (CEPA), opublikowała analizę A. Rileya opisującą mechanizmy wyprowadzania pieniędzy z Gazpromu do podmiotów zewnętrznych. Autor powołuje się na raport analityczny rosyjskiego Sberbanku 2018 r., opisującego mechanizm wyprowadzania środków finansowych z Gazpromu do rosyjskiej elity. Potwierdza to opublikowany przed laty raport byłego wicepremiera Rosji B. Niemcowa (zamordowanego w lutym 2015 r. w Moskwie, działacza demokratycznego i opozycjonisty) wskazujący, iż ze wskazanych powyżej przyczyn koszt budowy jednego kilometra Nord Stream 1 kosztował 10 mln dolarów, czyli trzy razy więcej niż kosztowałby gazociąg budowany w Unii Europejskiej. Kolejny raport wskazuje jako głównych beneficjentów inwestycji, blisko powiązanych z elitami politycznymi wpływowych przemysłowców – braci Rotenberg (znajomi z czasów młodzieńczych W. Putina z Petersburga). Przedstawia konkretne metody zawyżania kosztów – ich firma była sztucznym pośrednikiem przy dostawie rur z fabryki w Czelabińsku dla wykonawcy gazociągu (Raport fundacji Free Russia: Corruption Pipeline: The Threat of Nord Stream 2). Podobnych przykładów można by przytaczać więcej – ale każdy z nich ilustrowałby ten sam mechanizm czerpania dochodów przez elitę polityczną i gospodarczą z zawyżonych kosztów wielkich inwestycji infrastrukturalnych.

Dlaczego rachunek ekonomiczny jest ważny?

Jest wysoce prawdopodobne, iż zmiana operatora gazociągu na niepowiązanego z rosyjskim Gazpromem skutkowałaby znacznie wyższą taryfą przesyłową (by w odpowiednim czasie spłacić koszty inwestycji i jednocześnie zapewnić wysokie zyski operatorowi i udziałowcom NS 2), niż wtedy gdy rurociągiem zarządza powiązana z Gazpromem firma. Te działania mają szerszy kontekst – skoro istnieją trzy gazociągi transportujące gaz z Rosji do państw UE (przez terytorium Ukrainy, Polski i po dnie M. Bałtyckiego), to o wyborze szlaku transportowego powinien decydować wyłącznie rachunek ekonomiczny nie zaś decyzje polityczne. Skoro takie zasady handlu paliwami obowiązują w UE to warto podkreślić iż działania organów państwa polskiego dążą do ich pełnego respektowania.

Jaki jest cel taktyczny Rosjan?

Prawdopodobnie Rosjanie obawiają się wskazanego wyżej scenariusza i część wdrażanych działań ma służyć ominięciu rysującego się zagrożenia. Ich plany opisują analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).0 Cel taktyczny Rosjan to wykorzystanie kryzysowej sytuacji na europejskim rynku gazowym do wymuszenia szybkiego uruchomienia Nord Stream 2. Zdaniem OSW mają o tym świadczyć pojawiające się w czasie ostatnich miesiącach wypowiedzi wysokich przedstawicieli rosyjskich władz (wicepremiera A. Nowaka, rzecznika Kremla D. Pieskowa oraz prezydenta W. Putina – w ramach dyskusji Klubu Wałdajskiego) o możliwości zwiększenia dostaw rosyjskiego gazu do Europy po uruchomieniu NS2. Rysuje się prosta oferta – gaz w zamian za zgodę na szybkie uruchomienie gazociągu. Skoro media donoszą, iż niemieckie ministerstwo gospodarki i energetyki planuje zakończenie procedury certyfikacyjnej na maj 2022 r., to można domniemywać, iż Rosjanom bardzo się spieszy – stąd oferta polityczna połączona z presją ekonomiczną (ograniczanie przesyłu gazu). Tylko przyspieszenie certyfikacji NS2 nie blokuje ścieżki prawnej, mogącej kwestionować prawo do użytkowania NS2 wyłącznie przez Gazprom. To rodzi przypuszczenia, że powinny pojawić się kolejne postulaty negocjacyjne dotyczące sparaliżowania możliwości prowadzenia sporu sądowego o to czy Gazprom będzie miał do dyspozycji całą przepustowość NS2.

A jaki cel strategiczny?

Analitycy OSW stawiają tezę iż cele strategiczne Kremla to rewizja dotychczasowych zasad handlu gazem między Rosją a państwami należącymi do UE. Mają o tym świadczyć wypowiedzi prezydenta W. Putina, który jako jedne z głównych przyczyn kryzysu wskazał zmiany regulacyjne i strategiczne polityki energetycznej Unii ‑ odchodzenie od kontraktów długoterminowych oraz szybkie rozwijanie odnawialnych źródeł energii. Plan dotyczy takiego ustalenia zasad eksploatacji NS2, aby były korzystne dla Rosji oraz oferty większej elastyczności w zakresie dostaw na rynki UE, w zamian za złagodzenie lub wyłączenie Rosji z planowanego prawodawstwa UE wprowadzającego politykę Europejskiego Zielonego Ładu. Wskazują na to deklaracje prezydenta W. Putina, że FR jest gotowa podjąć działania mające stabilizujące sytuację na rynkach energetycznych. Analizy OSW wskazują iż, Rosjanie liczą, że w sytuacji ostrych niedoborów gazu oraz utrzymujących się wysokich cen, deklaracja zwiększenia dostaw będzie odebrana jako gest dobrej woli i przyspieszy certyfikację NS2. Moskwa szacuje, iż pojawiające się apele o wprowadzenie przez USA nowych restrykcji względem niej nie mają znaczenia, ponieważ linia działania administracji prezydenta USA J. Bidena odnośnie NS1 opiera się na rezygnacji z amerykańskiej presji. Nie jest też wykluczone, zdaniem OSW, iż ostra polityczna gra Rosji wynika z wniosków wyciągniętych z efektów poprzedniego kryzysu gazowego. Choć Rosjanie w styczniu 2009 r. wywołali wielki kryzys energetyczny odcinając dostawy na Ukrainę i tym samym wiele państw UE od dostaw gazu (ponieważ Ukraina w odwecie za odcięcie dostaw rosyjskiego gazu na jej potrzeby odcięła tranzyt dla państw UE i w ten sposób umiędzynarodowiła spór na linii Moskwa-Kijów), to wzmocnione unijne regulacji dotyczące bezpieczeństwa dostaw gazu nie osłabiły monopolistycznej pozycji Gazpromu na europejskim rynku gazowym (z wyjątkiem zaledwie kilku państw, m.in.: Polski, Litwy i niektórych państw bałkańskich).

Co Moskwa sprawdzała w Mołdawii?

Wydaje się, że Rosjanie po latach przerwy dokonali strategicznego zwrotu i ponownie zaczęli otwarcie łączyć realizację celów politycznych z handlem gazem na tak dużą skalę. To wskazuje analiza sprowokowanego przez Moskwę kryzysu gazowego w państwach Unii Europejskiej. Z kolei rosyjskie działania wobec Mołdawii oparte na tym samym mechanizmie, ale stosowanym z wielką siłą, olbrzymią determinacją i głębokością działań i wręcz olbrzymim tempem, bez jakichkolwiek zahamowań. Klasyka blitzkriegu gazowego. W telegraficznym skrócie: z końcem września 2021 r. wygasł kontrakt na dostawy gazu do Mołdawii. Rozpoczęto negocjacje – Rosjanie niby w geście dobrej woli przedłużyli o jeden miesiąc dotychczasowy kontrakt, zmniejszyli jednak dostawy o jedną trzecią. Musiało to szybko doprowadzić do deficytu surowca i groźby załamania sektora gazowego z powodu zbyt niskiego ciśnienia w sieci, wywołanej niedoborami. Klasyka gatunku w wydaniu rosyjskiego koncernu – utrzymano dostawy, aby uniknąć oskarżeń o szantaż, ale tak je sparametryzowano (obniżka wolumenu), aby sparaliżować cały system energetyczny państwa mołdawskiego. Po ledwie 22 dniach Kiszyniów został zmuszony do wprowadzenia stanu wyjątkowego w sektorze energetycznym. To oznaczało widmo głębokiego paraliżu całego państwa.

Ustępstwa polityczne za gaz?

Zastosowane działania okazały się bardzo skuteczne – po niecałym miesiącu władze Mołdawii zostały zmuszone do podpisania niezwykle korzystnej dla Rosji umowy. W Mołdawii podrożał gaz – jak podają rosyjskie źródła, 1000 m3 gazu (przy zwyżkującej cenie giełdowej) może kosztować nawet 500 – 600 dolarów (w porównaniu ze średnią z ubiegłego roku ok. 150 dolarów). To oznacza, że może nastąpić minimum trzy i półkrotny wzrost cen w ciągu zaledwie 12 miesięcy. Z pewnością odbije się to wielkimi konsekwencjami dla życia całego społeczeństwa. Trudno bowiem zakładać iż 330-400% podwyżka cen sprowadzanego gazu, w ciągu zaledwie jednego roku nie doprowadzi do drastycznych podwyżek gazu dla obywateli i nie spowoduje istotnego spadku poparcia politycznego dla proeuropejskiej ekipy rządzącej w Kiszyniowie. Jedno precyzyjne uderzenie gazowe – gigantyczne oddziaływanie na większość aspektów życia ekonomicznego, społecznego i w konsekwencji politycznego państwa mołdawskiego. Drugi rosyjski cel błyskawicznej kampanii gazowej dotyczył wyłącznie polityki – Rosjanie zmusili Mołdawię do wycofania się z politycznej decyzji o wprowadzeniu regulacji, do których Kiszyniów zobowiązał się podpisując z Unią Europejską Traktat Wspólnoty Energetycznej. Zgodnie z nim państwo mołdawskie miało przebudować system przesyłu gazu, aby każdy dostawca (nie tylko Gazprom) mógł transportować i sprzedawać swój surowiec za pośrednictwem mołdawskich gazociągów. Jeszcze raz podkreślmy – tylko trzy tygodniowa, dobrze zaplanowana presja gazowa Moskwy złamała wolę polityczną Kiszyniowa do wprowadzenia w życie podpisanego wcześniej porozumienia międzynarodowego (z Unią Europejską). Tym samym napór energetyczny Rosji wymusił przyjęcie korzystnych dla niej rozstrzygnięć politycznych. Warto zastanowić się zatem jakie wnioski na przyszłość płyną z podpatrzonego w Unii Europejskiej i Mołdawii mechanizmu?

Kto stoi za plecami Gazpromu?

Skoro Gazprom, w ostatnich miesiącach całkowicie zrezygnował ze sprzedaży paliwa gazowego na europejskich giełdach energetycznych oraz na elektronicznej platformie handlowej z Petersburga, czego w poprzednich latach nie robił, (realizuje wyłącznie dostawy w ramach podpisanych umów), zrezygnował z rezerwacji dodatkowych przepustowości w gazociągach eksportowych Polski i Ukrainy oraz już latem opróżnił z paliwa swoje i wynajmowane magazyny w państwach UE to przytoczone fakty jednoznacznie wskazują na sprawstwo Gazpromu w doprowadzeniu do kryzysu gazowego, przeradzającego się wielowymiarowe wstrząsy dla energetyki i większości gospodarek państw Wspólnoty. Jednak wymieniona wyżej lista działań oraz ich „ciężar gatunkowy” podpowiada, że na takie działanie nie mógłby się zdecydować się pojedynczy rosyjski, nawet bardzo silny koncern gazowy (Gazprom). Jest raczej na odwrót, to ośrodek polityczny państwa prawdopodobnie zaprojektował i zaplanował wymienione działania, zaś Gazpromowi zlecił je wyłącznie do realizacji. Skoro Kreml uruchomił proces to istnieje duże prawdopodobieństwo, iż w przyszłości będzie go tylko rozwijał i poprawiał, aby stał się jeszcze bardziej efektywny i umożliwił jeszcze skuteczniejsze osiąganie strategicznych celów politycznych. W tym ujęciu polityka Europejskiego Zielonego Ładu powinna zostać potraktowana przez Rosjan, jako swego rodzaju nieoczekiwane „okno możliwości”, tworzące wielką szansę na realizację strategicznych celów politycznych. Dlaczego tak może się stać już nieodległej przyszłości?

Co zmienia energetyka odnawialna?

Odpowiedź tkwi w nowej strukturze źródeł wytwarzania energii elektrycznej oraz związanej z tym zmianą roli paliwa gazowego. Powód wzrostu znaczenia gazu tkwi w rozwijanej w Unii Europejskiej wielkiej transformacji energetyki, będącej największą i najbardziej kosztowną polityką przemysłową XXI wieku państw UE. W myśl założeń tej polityki za trzydzieści lat tylko w Niemczech ponad 85 % całej energii elektrycznej będzie produkowane przez farmy wiatrowe na morzach i na lądzie oraz technologie fotowoltaiczne. Unia Europejska planuje wzrost zapotrzebowanie na energię elektryczną produkowanej w odnawialnych źródłach energii (OZE) ‑ przede wszystkim w morskich i lądowych farmach wiatrowych, energetyce fotowoltaicznej w mniejszym stopniu w blokach spalających biomasę i odpady. Co to oznacza dla systemu elektroenergetycznego? Konieczność rozwoju energetyki gazowej, której głównym i strategicznym zadaniem będzie dostarczanie prądu, gdy wiatr przestaje wiać a słońce świecić. Z tych przyczyn, wraz z rozwojem OZE, już niedługo rola gazu niewspółmiernie wzrośnie (w przyszłości gazy syntetyczne będą uzupełniać a nie zastępować gaz ziemny). Skoro gaz będzie niezbędny do produkcji prądu aby podtrzymywać nieprzerwane działanie całego systemu elektroenergetycznego państw Unii Europejskiej, to jego rola urośnie do kluczowego i niezbędnego surowca. Tym samym jakiekolwiek przerwy w dostawach, obniżenie przesyłanych wolumenów, nie mówiąc o odcięciach dostaw niosłyby fundamentalne zagrożenia i wstrząsy nie tylko dla gospodarki, finansów, przemysłu, samochodowego transportu elektrycznego i kolejowego, ale przede wszystkim dla życia obywateli i ciągłości wszystkich właściwie usług, jakie możemy sobie wyobrazić.

Co mówią prognozy?

Czas na garść faktów ilustrujących tę hipotezę. Jak wskazuje prognoza energetyczna wykonana na zamówienie Komisji Europejskiej (Reference Scenario 2020 z lipca 2021 r.) cała produkcja energii elektrycznej w 2050 sięgnie 3,42 mln GWh o blisko 1/3 więcej w stosunku do 2020 r. W dużej części dodatkowa ilość prądu będzie wykorzystana np. w transporcie kołowym, kolejowym, morskim ale też w ciepłownictwie i ogrzewaniu domów. Bardzo duże zmiany będą miały miejsce strukturze wytwarzania energii elektrycznej. Energetyka odnawialna w 2050 r. dostarczy ponad 2,54 mln GWh energii elektrycznej, co będzie stanowiło aż 74,3 % całej produkcji energii elektrycznej w UE. Tym samym urośnie o ponad 142% w stosunku do produkcji z 2020 r. Energetyka węglowa do 2050 r. prawie zniknie. Tak więc oprócz odnawialnych źródeł energii pozostanie jedynie energetyka jądrowa w 2050 r., dostarczając 0,4 mln GWh (15,3 % energii elektrycznej w UE) oraz energetyka gazowa produkując 0,45 mln GWh (13,4 % prądu w 2050 r.). Jednak uśredniona produkcja energii nie odzwierciedla różnic regionalnych i specyfiki poszczególnych państw. I tak w Niemczech energetyka odnawialna w 2050 r. wyprodukuje aż 85,5 % całej energii elektrycznej (0,57 mln GWh), zaś pozostałą część prądu dostarczy wyłącznie energetyka gazowa (94 943 GWh). W Niemczech tylko OZE o energetyka gazową będą produkować energię elektryczną! W tym kontekście rola energetyki gazowej bardzo wzrośnie, ponieważ będzie kluczowym stabilizatorem sieci, niezbędnym do przeciwdziałania wyłączeniom (blackout), gdy odnawialne źródła zatrzymają produkcję z powodu braku wiatru i słońca. Tym samym pozycja głównego dostawcy gazu (Rosja), urośnie do rangi kluczowego gracza zapewniającego funkcjonowanie całego państwa. Trudno założyć, iż Rosja nie wykorzysta tej możliwości do wymuszania politycznych ustępstw w zamian za dostawy gazu, jeśli wskazany scenariusz będzie realizowany w przyszłości.

Co jest ważne dla Trójmorza?

Ile Rosja dostarcza gazu do państw Unii Europejskiej? Jak podaje BP Statistical Review of World Energy 2021 Rosja dostarczyła do państw Wspólnoty rurociągami ok. 167 mld m3 gazu (150 mld m3 rurociągami, 17 mld m3, jako gaz skroplony -LNG), co stanowiło w 2020 r. ok. 1/3 całkowitej konsumpcji w UE. To europejska średnia, w Europie Środkowej, państwach Trójmorza te zależności są znacznie wyższe. Tylko w Niemczech, dostawy z gazu z Rosji w 2020 r. pokrywały 55 proc. całości importowanego paliwa, w pozostałych państwach gaz z Rosji ma dominującą pozycję i trudno znaleźć paliwo od innego producenta. Jedynie Litwa, niektóre państwa bałkańskie oraz Polska wyróżnia się w tej kwestii prowadząc konsekwentną politykę budowy konkurencyjnego rynku gazu i eliminacji gazu z Rosji nie przedłużając kontraktu na dostawy od Gazpromu. Biorąc pod uwagę powyższe dane, trudno nie odnieść wrażenia, że w interesie strategicznym państw Trójmorza jest minimalizowanie zależności od dostaw gazu z Rosji. Najprawdopodobniej już w nieodległej przyszłości „błękitne paliwo” stanie się kluczowym surowcem energetycznym, zapewniającym nieprzerwaną produkcję energii elektrycznej. Odpowiedź na retoryczne pytanie czy Rosja będący głównym dostawcą gazu do Europy Środkowej i wielu państw Trójmorza nie będzie chciał skorzystać takiej szansy dla realizacji swoich strategicznych celów politycznych jest oczywista. Wydaje się, że w tym świetle pytania o sens batalii prawnej dotyczącej zasad funkcjonowania gazociągu Nord Stream 2 zgodnie z regulacjami Unii Europejskiej nabiera głębokiego uzasadnienia i szerokiej perspektywy. Pozwala zyskać na czasie wielu państwom Trójmorza w realizacji działań chroniących przed opisanymi zagrożeniami.

Skip to content