Unia Europejska, niczym wytrawny akrobata, stara się utrzymać równowagę na chwiejnej linie polityki międzynarodowej. Z jednej strony trzeba dbać o interesy państw członkowskich, z drugiej chuchać na relacje z USA i Chinami. Spacer po tej napiętej linie od blisko roku uprzykrza Brukseli Litwa, która niczym motyl w kreskówce usiadła po chińskiej stronie akrobatycznej tyczki i zaburza utrzymywany z trudem balans.
Litewskie weto
Na dobre zaczęło się w maju tego roku. Minister spraw zagranicznych Litwy ogłosił, że jego kraj kończy swój udział w inicjatywie 17+1, skupiającej państwa Europy Środkowo-Wschodniej i Chiny.
Mój kraj w żaden sposób nie zyskał na uczestnictwie w tej inicjatywie – powiedział Gabrielius Landsbergis. W jego odczuciu forum zamiast służyć współpracy, rozbija europejską solidarność.
Inicjatywa 17+1 od dawna mierzyła się z krytyką, związaną z brakiem efektów jej funkcjonowania. Od 2012 roku, kiedy została powołana, Pekin zapowiadał szereg inwestycji u swoich partnerów, ale przez dziewięć lat kończyło się na słowach. Wyrazy niezadowolenia kolejne państwa dawały chociażby poprzez obniżanie rangi delegowanych na szczyty polityków. W wirtualnym spotkaniu w lutym tego roku, w którym wziął udział Xi Jingping, sześć krajów – Bułgaria, Estonia, Łotwa, Rumunia, Słowenia i właśnie Litwa – reprezentowali nie prezydenci czy premierzy, a jedynie ministrowie. Ale to wciąż była tylko dyplomatyczna gra. Tymczasem Litwini zdecydowali się na otwarte wystąpienie przeciwko inicjatywie, niejako sygnalizowane wcześniej przez niektórych litewskich polityków.
Chiny mają na celu przejęcie strategicznej infrastruktury w różnych państwach. Dlaczego mamy dawać się w to wciągać? – pytał już w lutym szef parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Žygimantas Pavilionis.
Chińczycy zdawali się być zaskoczeni decyzją Wilna. Jednocześnie odrzucali zarzuty o próby wykorzystania i zdominowania krajów należących do inicjatywy zapewniając, że forum służy współpracy i konsultacjom na zasadach partnerskich.
Wystąpienie z inicjatywy 17+1 zbiegło się w czasie z przyjęciem przez litewski parlament uchwały potępiającej działania chińskich władz wobec Ujgurów. Czytamy w niej o „systematycznych i poważnych naruszeniach praw człowieka oraz zbrodniach przeciwko ludzkości”, a także wezwaniu ONZ do podjęcia działań prawnych ws. „ludobójstwa Ujgurów w obozach pracy w Xinjiangu”.
Litewscy parlamentarzyści wezwali władze w Pekinie do zamknięcia obozów reedukacyjnych, zaprzestania pobierania organów od więźniów sumienia i wypuszczenia wszystkich przetrzymywanych w obozach pracy, włącznie z działaczami Falon Gong.
Przedstawiciele chińskiej ambasady na Litwie nazwali uchwałę „tandetnym spektaklem opartym na kłamstwach i dezinformacji”.
Zwrot na Tajwan
Ochładzaniu relacji z Pekinem zaczęło towarzyszyć zbliżenie z Tajwanem, mimo że Litwa nie należy do wąskiego grona 15 państw, które utrzymują z tą wyspą pełne relacje dyplomatyczne. Litewskie ministerstwo gospodarki i innowacji zapowiedziało, że do końca roku otworzy na Tajwanie biuro handlowe.
W czerwcu na Tajwan poleciało 20 000 dawek szczepionki AstraZeneca, przekazanych przez litewskie władze (w ubiegłym roku w drugim kierunku wysłano transport 100 tys. maseczek).
Kolejnym krokiem była zapowiedź otwarcia na Litwie tajwańskiego przedstawicielstwa.
Z niecierpliwością czekamy na jeszcze bliższą współpracę z naszymi podobnie myślącymi partnerami i przyjaciółmi – powiedziała prezydent Tsai Ing-wen.
Reakcja Pekinu?
Chiny sprzeciwiają się jakiejkolwiek oficjalnej wymianie między wyspą Tajwan a państwami utrzymującymi relacje dyplomatyczne z Chinami oraz wzajemnym otwieraniu tzw. przedstawicielstw przez te kraje i Tajwan – zaznaczył rzecznik chińskiego MSZ Zhao Lijian.
Trzeba zauważyć, że problemem nie jest samo otwarcie placówki – takie funkcjonują w wielu krajach, w tym w Polsce – a o jej nazwę, zawierającą „Tajwan”, zamiast zwyczajowego w takich sytuacjach„Tajpej”.
Pekin nie poprzestał na słowach. Z Wilna odwołany został chiński ambasador, a Litwini zostali poproszeni o podjęcie podobnych kroków wobec litewskiego przedstawicielstwa w Chinach – co uczynili we wrześniu. Chińczycy zaczęli też szukać alternatywnych do wiodących przez Litwę szlaków kolejowych dla swoich pociągów towarowych. Pojawiły się też informacje o wstrzymaniu wydawania pozwoleń na eksport dla litewskich firm i obniżeniu przez chińską państwową agencję ubezpieczeń kredytowych limitów dla litewskich spółek. To były wyraźne sygnały, że nie ma przyzwolenia na działania, które według Pekinu podkopują prowadzoną przezeń politykę jednych Chin.
Smartfony z Chin do kosza
Dyplomatyczne i handlowe konsekwencje zaostrzenia kursu wobec Pekinu w Wilnie najwyraźniej wliczono w koszty, bo kroku w tył nie było. Co więcej, we wrześniu tamtejsze ministerstwo obrony opublikowało raport dotyczący smartfonów chińskiej produkcji.
Naszą rekomendacją jest unikanie kupowania nowych chińskich telefonów i jak najszybsze pozbycie się tych już zakupionych – ogłosił wiceminister obrony Litwy Margiris Abukevicius.
Powód? Według litewskich służb telefony Xiaomi mają wbudowaną funkcję cenzury, która rozpoznaje około 450 sformułowań w języku chińskim. Chodzi m.in. o wyrażenia takie jak „wolny Tybet” czy „niepodległy Tajwan”. Autorzy raportu wskazują, że dla lokalizacji europejskich funkcja jest dezaktywowana, ale producent ma furtkę, aby w każdej chwili ją włączyć. Niektóre modele chińskich telefonów mają też przekazywać zaszyfrowane informacje o użytkownikach na zewnętrzne serwery.
Raport należy rozpatrywać w szerszym kontekście, bo został przygotowany w ramach sprawdzania zagrożeń związanych z budową infrastruktury dla sieci 5G. Władze Litwy już wcześniej zapowiedziały, że Huawei nie będzie wykonawcą tej inwestycji na tym kraju. Kwestie bezpieczeństwa Litwini podnosili też przy okazji chińskich inwestycji w porcie w Kłajpedzie.
Chiny są zainteresowane inwestycjami w naszą infrastrukturę i inne wrażliwe dla bezpieczeństwa narodowego sektory. Każdą taką inwestycję dokładnie sprawdzamy – powiedział litewski prezydent Gintanas Nauseda. Inwestycję wstrzymano.
Litwa gra na siebie
Przy okazji każdego zwarcia z Pekinem litewscy politycy przekonywali, że podnoszone przez nich kwestie dotyczą nie tylko Litwy, ale całej Unii Europejskiej. Podczas październikowego nieformalnego szczytu Rady Europejskiej w Ljubljanie prezydent Nauseda mówił, że Unia powinna coraz bardziej uniezależniać się od Chin, chociażby w kwestii polegania na zlokalizowanej tam produkcji.
Ostatnie wydarzenia związane z Litwą mają oczywisty wpływ na całą Unię Europejską. Widzimy zwiększającą się agresywność ze strony Chin, coraz większą chęć narzucania własnych reguł gry i oczywiście umacniania swojej pozycji na świecie – mówił Nauseda.
Ale unijni politycy w taką retorykę wchodzić nie chcą. Dobre, a co najmniej poprawne, relacje z Pekinem są istotne zarówno dla liderów UE, jak i przywódców poszczególnych państw członkowskich. Stracić można dużo – dosłownie. W grze są miliardy euro z wymiany handlowej i kolejne z chińskich inwestycji w Europie. Najpoważniejszym krokiem podjętym wobec Pekinu w ostatnich miesiącach pozostaje zamrożenie przez Parlament Europejski prac nad porozumieniem inwestycyjnym z Chinami, negocjowanym przez siedem lat. Powodem są „nieodpowiednie okoliczności polityczne”. Chodzi m.in. o chińskie sankcje dla unijnych dyplomatów i instytucji, które podnoszą kwestie łamania w Chinach praw człowieka. Na ostrzejsze kroki ze strony Brukseli nie ma co liczyć.
Dlaczego ekonomiczne konsekwencje grania Pekinowi na nosie Litwy nie odstrasza? Według szacunków suma wymiany handlowej z Chinami wynosi w jej przypadku ok. 1,5mld euro – jest więc relatywnie niska. Do tego dochodzą zyski polityczne, jakie można osiągnąć twardym stanowiskiem wobec Pekinu. Chociażby w relacjach z USA.
Dodatkowo Litwa stała się aktywnym graczem w Azji i Australii, czego dowodem jest nie tylko zbliżenie z Tajwanem. Jeszcze w tym roku w Australii ma zostać otwarta litewska ambasada. Kolejne są planowane w Singapurze i Korei Południowej. Ale to nie oznacza pójścia z Pekinem na wojnę.
Litwa nie jest zainteresowana zerwaniem stosunków z Chinami. Mamy pewne interesy gospodarcze, kulturalne i społeczne, a ich zakończenie nie jest w naszym interesie — powiedziała doradczyni prezydenta Litwy Asta Skaisgirytė.
Litwa gra więc w swoją grę, która ani UE, ani Chinom nie jest na rękę. Z pobudek pragmatycznych latami milczano na pewne tematy, które teraz Litwini wyciągają na pierwszy plan. I pośrednio wytykają Brukseli hipokryzję. No bo jak niosąca na sztandarach prawa człowieka Unia ma wytłumaczyć robienie interesów z regularnie łamiącymi je Chinami?
Komfortu nie mają też Chińczycy. Z jednej strony eskalują wyrażające ich niezadowolenie środki, ale mają świadomość, że nie mogą zagrać va banque. Otwarty test europejskiej solidarności nie jest im potrzebny. Zwłaszcza w okolicznościach, w których część krajów regionu jest do bliskiej współpracy z Pekinem nastawiona co najwyżej sceptycznie. Jeśli Pekin zagra z Litwinami zbyt ostro, grono buntowników może się powiększyć.
Dlatego i Unia, i Chiny na litewską strategię zaczepną odpowiadają w minimalnym możliwym zakresie licząc, że pewne linie nie zostaną przekroczone. Ale tego przesądzić nie można, bo w Wilnie zdają się mieć scenariusz na jeszcze kilka odcinków tego serialu.
Michał Banasiak: współpracownik Instytutu Nowej Europy. Absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu na kierunkach stosunki międzynarodowe oraz studia wschodnie. Były dziennikarz Polsat News i redakcji zagranicznej TVP.