Trójmorze musi znaleźć miejsce między dwoma wielkimi projektami geopolitycznymi: Rosji i Niemiec. Od tego zależy nasza przyszłość, a być może – choć zabrzmi to patetycznie, lecz historia dostarcza argumentów – nasze istnienie.
Rocznica napaści Niemiec na Rosję i pojednawcze gesty Kremla wobec Berlina muszą postawić Polaków w stan gotowości. Jeśli dodamy do tego bierną postawę Stanów Zjednoczonych, okazuje się, że wieloletnie zorientowanie rodzimej polityki zagranicznej na Berlin było błędem. Dziś ponosimy tego konsekwencje, ponieważ znów dostrzegamy, że strategiczne decyzje względem przyszłości Europy, próbuje się podejmować ponad naszymi głowami.
Umizgi Władimira Putina wobec Niemiec mają bardzo głęboki kontekst. Włodarz Kremla stara przedstawiać się jako przyjaciel, historycznej wrogości przeciwstawiając przywracanie zaufania i kooperacji. Kreml akcentuje korzyści ekonomiczne, jakie Niemcy osiągnęły ze współpracy energetycznej z Rosją w latach 70. ubiegłego stulecia oraz perspektywy, które rysują się dzięki takim projektom jak Nord Stream.
Europa po Ural?
Mało tego, Rosjanie przedstawiają się także jako zwolennicy rozszerzenia integracji europejskiej. Oczywiście z Rosją w roli głównej. Idea Europy od Portugalii po Ural może brzmieć atrakcyjnie dla pogrążonego w gospodarczej stagnacji Zachodu. To przecież nowy, atrakcyjny rynek zbytu i blisko 145 mln potencjalnych konsumentów. Jest to idea szczególnie kusząca dla Niemiec.
Berlin z kolei nigdy nie porzucił cesarskiej koncepcji Mitteleuropy, zyskania dominacji w pasie Europy Środkowo-Wschodniej, podporządkowania swoim wpływom i polityce krajów Trójmorza. Ucieleśnienie tej idei stało się możliwe dzięki wiodącej roli Berlina w strukturach Unii Europejskiej i podporządkowaniu słabszych politycznie krajów systemowi stanowionego w Unii prawa.
Nie jest to polski kompleks czy fobia, bowiem widzimy wyraźnie, choćby na podstawie polityki energetycznej, że solidarność europejska czy utrzymanie suwerenności krajów członkowskich są odkładane na dalszy plan, gdy w grę wchodzą ekonomiczne interesy Berlina. Tam gdzie stykają się Mitteleuropa i Eurazja, leży właśnie Trójmorze. Gra toczy się o to, czy pozostaniemy niezależni, czy zostaniemy wchłonięci jako aktorzy dwóch dominujących projektów geopolitycznych.https://trimarium.pl/premier-w-amerykanskim-newsweeku-wzmocnienie-trojmorza-w-interesie-usa-i-europy-zachodniej/embed/#?secret=vtyYdEiSK9
Między Rosją a Niemcami
Polska jak zwykle musi walczyć o swój byt z regionalnymi, mocarstwowymi ambicjami Niemiec i Rosji. Zwłaszcza, że Berlin i Moskwa nie przedstawiają opinii publicznej całej prawdy. Oba państwa chcą dominować w Europie. Rosja na Wschodzie, Niemcy na Zachodzie. Niemcy w Unii Europejskiej, Rosja w Europie Środkowej.
Kreml nie mówi zaś głośno o innym strategicznym projekcie: Noworosji, który realizuje siłą militarną. Noworosja, będąca częścią projektu Eurazji, zakłada zajęcie południowo-wschodniej Ukrainy (na razie okupowany jest Krym i wschodnie rejony kraju), Mołdawii z Nadniestrzem i Gagauzją. O krok od wchłonięcia jest uzależniona od Moskwy Białoruś. To samo, co z Ukrainą może stać się w przyszłości z krajami bałtyckimi, które przeszkadzają w połączeniu Obwodu Kaliningradzkiego z macierzą.
Rola Trójmorza
Sytuacja geopolityczna w regionie unaocznia kluczowe znaczenie inicjatywy Trójmorza. Najważniejsze jest uświadomienie sobie faktu, że zagrożenie nie dotyczy wyłącznie Polski. Jest ewidentne, że Estonia, Węgry, Rumunia czy Chorwacja, mają dokładnie takie same interesy jak nasz kraj. Nikomu nie zależy, aby być rozgrywanym przez Moskwę i Berlin oraz stać się polem realizowania obcych interesów za zrzeczenie się samostanowienia.
Trójmorze, jako jedyne może przeciwstawić się imperialnym planom silniejszych sąsiadów. Wspólne działanie oraz integracja dwunastki Trójmorza są gwarancją stabilności, równowagi i współpracy w regionie. Są też gwarancją pokoju na długie lata. Historia dowodzi bowiem, że dominacja jednej czy dwóch sił trwa z reguły bardzo krótko, tak samo jak powrót do pierwotnych, regionalnych reguł współpracy i granic.