Konflikt w Etiopii rozgorzał na nowo, a porozumienia zawiązywane na przestrzeni ostatnich miesięcy całkowicie zerwano. Prawie rok od wybuchu wojny domowej w graniczącej z Erytreą prowincji Tigraj, znów dochodzi do działań destabilizacyjnych. Jednakże ani strona rządowa, ani wyzwoleńcza, nie zamierzają załagodzić sytuacji, by poszukać rozwiązania problemu inną metodą niż z użyciem broni.
Znak historii
Amhara i Tigraj to prowincje Etiopii, które toczą trwający dziesiątki lat spór o terytorium. Pierwsze kroki ku niezależności postawił autonomiczny Tigraj[1], który swoją pozycję dominującą w kraju zawdzięcza znacznemu udziałowi swoich mieszkańców w obaleniu w 1991 roku dyktatury Mengistu Haile, wspieranego przez ZSRR. To właśnie wydarzenie stanowi o poczuciu wielkiej roli w historii, jaką odegrali mieszkańcy tego regionu. Wówczas to oddziały Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia (TLFW), rządzącego Tigrajem, rozszerzyły swoje granice o żyzne ziemie uprawne, do których rości sobie prawo również region Amhara. Jednakże wybór wywodzącego się z ludu Oromo[2] Abiya Ahmeda Aliego, laureata pokojowej nagrody Nobla, na premiera Etiopii był początkiem słabnięcia frontu. W 2019 roku po raz pierwszy TLFW znalazł się poza rządem. Te właśnie działania i ciągłe napięcia, przerodziły się w poważny polityczny spór z odsuniętymi od władzy politykami z północy. Z uwagi na górzyste ukształtowanie terenu, większość akcji zbrojnych prowadzona jest przez rebeliantów preferujących wojnę partyzancką.. Toczący się konflikt miał zakończyć się w listopadzie 2021 roku ze względu na postawione ultimatum przez rząd Etiopii, który dawał Tigrajowi 72 godziny na poddanie się. Nie zostało ono jednak spełnione i Mekelie, stolica regionu, upadła a operacja wojskowa została zakończona.
Wymiana ognia trwała przez ostatnie miesiące, w związku z czym sytuacja humanitarna jest krytyczna. Toczące się walki spowodowały przesiedlenie milionów ludzi oraz znacznie ograniczyły dostęp do żywności setki tysięcy Tigrajczyków, co w ocenie ONZ-u jest winą rządu, który ustawił blokady w regionie. Rządzący w Addis Ababa zaprzeczają, aby blokowali pomoc, a jedynie dostawy broni.
W czerwcu 2021 roku ogłoszono zawieszenie broni, gdyż wówczas to właśnie siły tigrajskie odzyskały kontrolę nad większą częścią terytorium, zmuszając wojska krajowe do wycofania się. Jednocześnie w lipcu dokonały one inwazji na sąsiedni region Amhara, co ponownie doprowadziło do wymiany ognia.
Niekończące się napięcia
Na początku października br. rzecznik TLFW, Getachew Reda, poinformował, że armia etiopska wraz z siłami sojuszniczymi z północnego regionu Amhara rozpoczęła ofensywę lądową przeciwko siłom z północnego regionu Tigraju. Warto jednak zauważyć, że nie pojawiło się żadne oficjalne stanowisko Tigraju, które mogłoby informować o atakach lotniczych i dronów, czy bombardowaniach ciężką artylerią, ponieważ w regionie całkowicie wyłączono łączność. Wszelkie doniesienia o sytuacji są przekazywane przez zagranicznych respondentów. Rząd w Etiopii także nie chce udzielać informacji.
W kraju jest dalej obawa, że trwający konflikt (określany jako wojna domowa) przerodzi się w ogólnokrajową, a nawet międzynarodową rywalizację. Ostatnia ofensywa podważyła zawieszenie broni, doprowadzając do kolejnej rzezi. Rząd etiopski na pytania dotyczące sytuacji w kraju odpowiada jednym głosem: obowiązkiem rządzących jest przede wszystkim ochrona obywateli, w każdym regionie kraju i przeciwko każdym aktom „terroryzmu”.
W Etiopii planowana jest nowa ofensywna operacja, która miałaby na celu de facto zakończenie konfliktu. Jednak patrząc na stronę tigrajską i jej agresywne nastawienie, wydaje się to mało prawdopodobne. Tigraj stanowczo i regularnie informuje, iż w obecnej sytuacji nie mają innej możliwości jak bronić osoby zamieszkujące ich autonomiczne terytorium.
Podjęcie nowych walk stoi w opozycji do wezwań do pokoju ONZ oraz innych organizacji humanitarnych. Ponadto w przypadku postępującej eskalacji konfliktu, Stany Zjednoczone i Unia Europejska zapowiedziały sankcje dla Etiopii. Warto też zauważyć, że wolę wsparcia Tigraju miał wyrazić Kreml.
Autor jest ekspertem Portalu i Fundacji Trójmorze, a także Dyrektorem Programu Bezpieczeństwa Europejskiego w Instytucie Nowej Europy. Specjalizuje się w tematyce zagrożeń dla bezpieczeństwa międzynarodowego.
[1] Tigrajczycy stanowią około 6% populacji Etiopii.
[2] Najliczniejszego, lecz najbardziej marginalizowanego.