USA prawdopodobnie zahamują swoją ekspansję w Europie Środkowej, co pozwoli Rosji czuć się pewnie w tradycyjnym regionie swoich wpływów.
Rozczarowanie, to pierwsze słowo, które narzuca się w aspekcie polityki zagranicznej prowadzonej przez gabinet Joe Bidena. Zamrożenie stosunków dotyczy szczególnie Polski, która płaci za bezwarunkowe poparcie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich.
Amerykański prezydent nie znalazł czasu, aby spotkać się z Andrzejem Dudą, podczas swojego pobytu w Europie. W Brukseli spotkał się za to z delegacją krajów bałtyckich: estońską premier Kają Kallas, prezydentem Łotwy Egilsem Levitsem oraz prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą.
Problemy dla Trójmorza
Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau rozmawiał jedynie z sekretarzem stanu Antony Blinkenem. Można powiedzieć, że oznajmiono mu rezultaty rozmowy szczytu Biden-Putin, co stawia nasz kraj w roli biernego obserwatora, a nie kreatora strategicznej polityki w regionie.
Skoro polska dyplomacja odnosi porażki w początkowej fazie kadencji prezydenta Bidena, plany mocnego wsparcia USA dla bezpieczeństwa i autonomii Trójmorza, wydają się oddalać. Mało prawdopodobne, aby Stany Zjednoczone zdecydowały się na zwiększenie swojej obecności militarnej, bardziej zaś, że zostanie ona zmrożona. Podobnie jeśli chodzi o zaangażowanie w Inicjatywę Trójmorza. Należy się spodziewać, raczej umiarkowanego poparcia, niż entuzjastycznych inwestycji.
Powodem jest geopolityka. USA zależy na Rosji w przypadku ewentualnego konfliktu z Chinami. Waszyngton chce także dialogu w kwestii Arktyki. Dlatego kwestia wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej spada na plan dalszy. Ten problem zostawiają Niemcom, a Berlin ma również ciepłe stosunki z Moskwą. Interesy narodowe poszczególnych państw Trójmorza są więc zagrożone.
Putin wraca na salony
Powrót Władimira Putina na salony jest za to sukcesem dyplomatycznym Kremla. Usankcjonowuje bowiem hybrydową wojnę cybernetyczną prowadzoną z Zachodem oraz agresywne działania na Ukrainie, Białorusi czy Kaukazie. Moskwa utrzyma więc twardy, zaczepny kurs w polityce zagranicznej, sprawdzając na ile jeszcze sobie może pozwolić. Afera z rzekomym wyciekiem e-maili w Polsce jest na to kolejnym dowodem.
Rosja finalizuje budowę gazociągu Nord Stream 2, przywraca głębsze, dyplomatyczne relacje z Waszyngtonem. Czy zdecyduje się na zmniejszenia napięcia w Europie Środkowo-Wschodniej? Raczej nie, bo destabilizacja sąsiadów to immanentny składnik jej polityki zagranicznej. Można spodziewać się kolejnych prowokacji.
Staje się jasne, że Trójmorze powinno liczyć wyłącznie na siebie. Kraje regionu, muszą zintensyfikować współpracę, aby zrównoważyć deficyt zainteresowania strategicznego partnera zza Oceanu.
Przyszłość Trójmorza w jego rękach
Jakkolwiek na chwilę obecną integracja w ramach Trójmorza przebiega bez zarzutu, mogą ją osłabić wewnętrzne konflikty między poszczególnymi państwami (jak np. polsko-czeski spór o kopalnię Turów), czy zmiany polityczne, zwłaszcza dojście do władzy ugrupowań sceptycznie nastawionych do idei Trójmorza, a zorientowanych bardziej proeuropejsko.
Przyszłość Trójmorza jest w naszych rękach. Gdy staje się jasne, że USA i UE będą dystansowały się od dynamicznego rozwoju inicjatywy, Warszawa, Bukareszt czy Budapeszt, powinny zintensyfikować wysiłki na rzecz wzajemnej integracji. Inwestycje muszą przyspieszyć, a budowa odpowiednich struktur nie może być odkładana na przyszłość. Kolejne cztery lata zdecydują czym tak naprawdę stanie się Trójmorze.