W środę w Soczi zakończyło się spotkanie prezydentów Rosji i Turcji. Jak podkreślił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, zakres tematyczny rozmów był niezwykle szeroki, ponieważ omawiane tematy dotyczyły sytuacji w Syrii, Libii, Górskim Karabachu, budowy elektrowni atomowej w Akkuyu, a także obejmowały kwestie związane z zakupem rosyjskiego uzbrojenia przez Turków.
Były to pierwsze rozmowy obydwu przywódców po 18 miesiącach przerwy spowodowanej pandemią. Już sam czas trwania spotkania pozostawiał dziennikarzom i analitykom pole do spekulacji, gdyż trwało ono zaledwie 3 godziny. Zaledwie – ponieważ dwa ostatnie potrafiły się przedłużać aż do 6 godzin.
Znaczenie spotkania
Mogło to oznaczać, że obaj przywódcy doszli do szybkiego porozumienia lub wręcz przeciwnie – nie widzieli pola do zawiązania konsensusu. Warto przy tym odnotować fakt, że sam szczyt poprzedziła dyplomatyczna sprzeczka, gdyż prezydent Erdogan w trakcie trwania zeszłotygodniowego Zgromadzenia Ogólnego ONZ w swoich wypowiedziach odniósł się kilkukrotnie do przynależności państwowej Krymu do Ukrainy, co spowodowało nieprzychylne reakcje rosyjskich polityków.
Samo spotkanie rozpoczęło się jednak dobrze. Tuż przed rozmowami za zamkniętymi drzwiami, obaj politycy mieli okazję wymienić serię kurtuazyjnych komplementów. Prezydent Turcji podziękował za pomoc w poradzeniu sobie z szalejącymi w lecie pożarami i wyraził nadzieję na dalszą współpracę na polu utrzymania pokoju na Bliskim Wschodzie. Natomiast prezydent Putin zrewanżował się, dziękując Turcji za wybudowanie gazociągu TurkStream, którym od stycznia 2020 roku rosyjski surowiec jest transportowany do Europy. Zauważył także wkład Ankary w zapewnienie bezpieczeństwa w Górskim Karabachu, gdzie wojska rosyjskie ściśle współpracują z tureckimi. Najważniejsze tematy zostały poruszone już na spotkaniu bez udziału mediów.
Napięta sytuacja w prowincji Idlib
Najważniejszym tematem, który z całą pewnością był poruszany na zamkniętym spotkaniu, była kwestia syryjskiej prowincji Idlib. To na jej terenie znajduje się ostatni bastion sił opozycyjnych wobec syryjskiego prezydenta Asada, niezmiennie cieszącego się wsparciem militarnym i ekonomicznym Rosjan.
Warto odnotować, że sytuacja w tamtym regionie była najważniejszym tematem już w trakcie ostatniego spotkania w marcu 2020 roku. Doszło do niego bezpośrednio po atakach lotniczych, w wyniku których zginęło ponad 30 tureckich żołnierzy (różne źródła podają od 34 do 36). Nalot prawdopodobnie przeprowadzili Rosjanie, ale obie strony ze względów dyplomatycznych zgodnie obwiniły za to wojska syryjskie. Incydent doprowadził do szerokich napięć nie tylko na linii Moskwa – Ankara, ale również spotkał się z odpowiedzią przedstawicieli Sojuszu Północnoatlantyckiego.
W tym momencie Idlib jest kluczowym regionem dla wszystkich sił skupionych na terenie Syrii. Do tej pory rozmowy stanęły na stworzeniu w północnej Syrii strefy bezpieczeństwa i utrzymaniu względnego pokoju za pomocą tureckich wojsk patrolujących sporny obszar.
Turcy obawiają się, że kolejny atak przyniesie napływ tysięcy uchodźców, którzy w razie ofensywy z południa zaczną kierować się w stronę tureckich granic. Szacuje się, że obecnie w prowincji przebywa około 3 milionów osób, a sama Turcja już do tej pory stała się schronieniem dla blisko 4 milionów innych. Pojawienie się kolejnych osób szukających schronienia mogłoby doprowadzić do następnego kryzysu humanitarnego na skalę europejską, co często pojawia się w wypowiedziach samego prezydenta w odniesieniu do kontaktów z Unią Europejską. Natomiast reżimowi w Damaszku zależy na kontroli całego terytorium i ostatecznym rozwiązaniu problemu rebeliantów. W przypadku potencjalnej ofensywy prawdopodobnie doszłoby do kolejnych starć obu armii w tym regionie.
Należy jednak podkreślić, że sam Baszar al-Asad nie może sobie przeprowadzenia takiej operacji, ponieważ bez wsparcia Rosjan armia syryjska jest skazana na porażkę. Dlatego Moskwie i Ankarze na ten moment opłaca się utrzymywać obecny status quo i współpracować ponad głowami Syryjczyków i Kurdów.
Kwestia zakupu uzbrojenia systemu rakietowego S-400
W jednym z ostatnich wywiadów przed szczytem prezydent Erdogan zapowiedział, że Turcja rozważa kolejny zakup rosyjskiego systemu rakietowego S-400. Podczas spotkania z dziennikarzami amerykańskiej telewizji CBS News Erdogan potwierdził, że Ankara w dalszym ciągu jest zainteresowana rosyjskim uzbrojeniem, a decyzja w tej kwestii należy wyłącznie do państwa tureckiego. W rozmowie wyjaśnił, że Amerykanie mogą winić tylko siebie, gdyż Turcja nie otrzymała propozycji zakupu systemów Patriot, a Stany Zjednoczone w dalszym ciągu odmawiają dostarczenia im samolotów F-35. Co ciekawe już w sierpniu zeszłego roku dyrektor Federalnej Służby ds. Wojskowo-Technicznej przyznał, że kwestia dostawy drugiego pakietu S-400 została już omówiona i podpisana przez obie strony.
Kwestia zakupu uzbrojenia była w ostatnich latach jednym z największych konfliktów pomiędzy administracją amerykańską (także prezydenta Trumpa) i turecką. Waszyngton zdecydował się nałożyć kary na przemysł turecki wykorzystując do tego Ustawę o przeciwdziałaniu wrogom USA przez sankcje – Countering America’s Adversaries Through Sanctions Act.
Po wspomnianym wyżej wywiadzie Erdogana Senacka Komisja Spraw Zagranicznych zagroziła wprowadzeniem kolejnych sankcji na Turcję w wypadku potwierdzenia transakcji. Głównym powodem podnoszonym przeciwko S-400, oprócz kwestii finansowych, jest pojawiający się argument o niekompatybilności rosyjskiego systemu z systemami NATO. Ponadto eksperci utrzymują, że radary używane w S-400 mogłyby z łatwością zacząć rozpoznawać samoloty F-35, co kwestionowałoby ich dotychczasowy status samolotów „niewykrywalnych”.
Współpraca militarna i energetyczna
W jednym z wywiadów, który pojawił się już po spotkaniu, Erdogan ujawnił, że spotkanie dotyczyło również współpracy w zakresie budowy okrętów podwodnych i wojennych. Prezydent wspomniał, że rozmowy dotyczyły także pracy nad tworzeniem silników odrzutowych, a gospodarz Kremla zaproponował nawet dalszą współpracę w dziedzinie ekspansji kosmosu. Na ten moment nie wiadomo jeszcze o żadnych szczegółach i jest mało prawdopodobne, aby opinia publiczna mogła je poznać w najbliższym czasie.
Poza współpracą w dziedzinie militarnym, dyskusja dotyczyła kwestii energetycznych, gdyż oba państwa współpracują już przy budowie elektrowni Akkuyu, gdzie głównym wykonawcą jest rosyjska spółka Rosatom. Koszt samego projektu szacuje się na 20 miliardów dolarów.
Problemy we współpracy
W obecnej sytuacji stosunki pomiędzy Turcją a kluczowymi państwami NATO są raczej postrzegane jako problem, niż dobra współpraca. Ankara w ostatnim czasie okazała się solą w oku nie tylko Amerykanów, ale również Francuzów (oba państwa zaangażowane są w Libii, wspierając różne strony konfliktu, dochodziło również do ostrej krytyki Macrona wśród tureckich polityków) i Greków (napięcia na Morzu Śródziemnym).
Na ten moment uwaga tureckiego prezydenta skupia się w głównej mierze na Joe Bidenie. Erdogan porównał także obecnego prezydenta z jego poprzednikami: „Dobrze współpracowałem z Bushem, Obamą i Trumpem, ale nie mogę powiedzieć, że początki współpracy z Bidenem należą do udanych”. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów, Biały Dom odmówił bilateralnego spotkania podczas sesji ONZ w Nowym Yorku. Ponadto według tureckich decydentów Amerykanie aktywnie wspierają Partię Pracujących Kurdystanu i kurdyjską milicję działającą na terenie Syrii – Powszechne Jednostki Ochrony (YPG), które Turcy uznają za organizacje realnie zagrażające bezpieczeństwu państwa.
Waga relacji z Turcją
Ankara wydaje się jednak zbyt istotnym graczem, aby inni członkowie Sojuszu mogli zaryzykować znaczące pogorszenie stosunków z nią. To właśnie Turcja, zaraz po Stanach Zjednoczonych, ma największą liczbę żołnierzy etatowych wśród wszystkich członków NATO. Co więcej, jest kluczowym państwem kontrolującym Bliski Wschód i Kaukaz, a w szczególności sytuację w Górskim Karabachu.
Mimo że zakup rosyjskiego uzbrojenia przez Turków jest postrzegany w Waszyngtonie jako krok w stronę Rosji, jest mało prawdopodobne, by potencjalne sankcję miały znaczący wpływ na turecki przemysł zbrojeniowy. Zarazem wydaje się, że do przekazania kolejnej partii systemu S-400 dojdzie już niebawem. Można to także odbierać jako sygnał dla administracji Bidena, aby ta nie lekceważyła Erdogana i podjęła dialog z Turcją.
Warto także uważnie obserwować rozwijające się plany w dziedzinie współpracy morskiej, gdyż stanowi to jasną odpowiedź na zapowiedziany ostatnio model AUKUS powołany przez Australię, Wielka Brytanię i Stany Zjednoczone. Osobną kwestią pozostaje realny zakres tej współpracy, gdyż do tej pory nie poznaliśmy żadnych szczegółów, a Rosja i Turcja rywalizują ze sobą w basenie Morza Czarnego.
Autor jest ekspertem Portalu i Fundacji Trójmorze, a także Dyrektorem Programu Bezpieczeństwa Europejskiego w Instytucie Nowej Europy. Specjalizuje się w tematyce zagrożeń dla bezpieczeństwa międzynarodowego.
Fot. Recep Tayyip Erdoğan/Twitter