Efektem ubocznym kryzysu na Wschodzie może być pełne wejście Finlandii i Szwecji do struktur Sojuszu Północnoatlantyckiego, a więc sytuacja, której Rosja chciała uniknąć.
Presja Rosji na Morzu Bałtyckim i Morzu Północnym, białorusko-rosyjskie manewry na Północnym-Wschodzie, stawianie żądań wobec państw NATO i Unii Europejskiej, to wszystko sprawia, że maleje opór społeczny i polityczny wobec członkostwa Finlandii i Szwecji w strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Dotychczas oba kraje chciały trzymać się na uboczu, zachowując poprawne stosunki z Moskwą. Szwecja za sprawą deklarowanej neutralności, zaś Finlandia ze względu na bliskie sąsiedztwo. Teraz, agresywna polityka Kremla prowadzi do rewizji stanowiska obu krajów. Ich integracja z NATO może nabrać tempa.
Już 28 proc. Finów popiera wstąpienie do NATO, wynika z ostatniego badania na zlecenie Helsingin Sanomat, podaje Helsinki Times. Odsetek entuzjastów tego rozwiązania wzrósł o 8 punktów procentowych, co jest najwyższym poziomem notowanym od dwudziestolecia. Jednak 42 proc. obywateli jest wciąż odmiennego zdania.
Władze od czasu do czasu sondują nastawienie społeczne wobec problemu. Kalkulują w ten sposób ryzyko polityczne dla swoich ugrupowań. Obecne wyniki badań ankietowych są zbliżone do sytuacji z 2014 r., gdy Rosja zaatakowała Ukrainę anektując Kreml. Wówczas także zanotowano skokowy wzrost poparcia dla integracji z Sojuszem.
Jednak ani Finlandia, ani Szwecja nie mogą liczyć na żadną szybką ścieżkę integracji z NATO, uważa Martin Hunt, ekspert Międzynarodowego Centrum dla Obronności i Bezpieczeństwa (ICDS) z Estonii. Hunt, były estoński minister obrony, uważa, że oba państwa skandynawskie będą musiały przejść wszystkie wymagane szczeble integracji, szczególnie spójności wszystkich aspektów politycznych, wojskowych i prawnych.
Hunt zwraca uwagę na podziały polityczne w Szwecji i brak jedności politycznej, co do jej członkostwa. Podane niezdecydowanie jest zauważalne w Finlandii. Według eksperta, Skandynawowie powinni korzystać ze zwykłej ścieżki integracyjnej. „Finlandia i Szwecja mogą przystąpić do Sojuszu tylko postępując zgodnie ze zwykłą procedurą. Oznacza to, że będą musieli spełnić polityczne, wojskowe i prawne warunki NATO lub przynajmniej mieć plan zaradzenia oczywistym deficytom” – napisał w komentarzu.
Martin Hunt zauważył też, że Szwecja nie przeznacza wymaganych 2 proc. PKB na obronność. Procedury akcesyjne wymagają też czasu i zajmują nawet 1,5 roku. Czasochłonne jest także stworzenie odpowiednich procedur sojuszu wojskowego i zbudowania struktur dowodzenia i reagowania.
Z kolei Elisabeth Braw, komentatorka magazynu Foreign Policy i ekspert American Enterprise Institute jest zdania, że członkostwo Finów i Szwedów w sojuszu to tylko kwestia czasu i obecnie niemal konieczność. Braw stwierdza, że mimo deklarowanej oficjalnie ostrożności oba państwa i tak ściśle współpracowały z NATO.
„Począwszy od późnych lat 40. szwedzki socjaldemokratyczny rząd dostarczał Stanom Zjednoczonym i innym krajom NATO informacje wywiadowcze, kupował od nich sprzęt obronny i liczył na to, że Stany Zjednoczone przybędą z pomocą Szwecji w przypadku inwazji sowieckiej” – pisze Braw.
Natomiast Finowie od zawsze deklarowali swój patriotyzm i gotowość do obrony ojczyzny przed obcą inwazją, mając z tyłu głowy zwycięską wojnę obronną z ZSRR z lat 1941-1944. Co prawda Finlandia straciła część terytorium na rzecz Sowietów i została zmuszona do podpisania niekorzystnego traktatu pokojowego, jednak potrafiła przeciwstawić się samodzielnie znacznie silniejszemu rywalowi.
„Sondaż Gallupa z 2015 r. pokazał, że Finowie są bardziej skłonni niż ludzie w Europie do obrony swojego kraju: 74 procent Finów stwierdziło, że byliby gotowi bronić swojego kraju. Szwedzi uzyskali 55 procent; Niemcy, 18 proc.” – przypomina Elisabeth Braw.
Teraz sytuacja polityczna i militarna zmusza oba kraje, aby otworzyć się na Sojusz Północnoatlantycki. Dodatkowym argumentem jest też Ukraina, która także udowodniła, stawiając czoło putinowskiej Rosji, że Moskwy nie należy się bać, ale można się przed nią obronić, co jest lekcją z 2014 r. i lat późniejszych.
W grupie jest zawsze raźniej, więc NATO jest dla Skandynawów gwarancją bezpieczeństwa. Razem będzie też łatwiej wejść w nowe struktury, bowiem oba kraje współpracują ze sobą w zakresie wojskowości. Agresywna polityka Kremla może więc mieć odwrotny efekt do zamierzonego. Zamiast gwarancji braku rozszerzania NATO, Sojusz może powiększyć się o nowych członków na Północy Europy.