Zapraszamy do lektury pierwotnie opublikowanego przez Europejskie Centrum Projektów Pozarządowych wywiadu z Andreą Simonyi. Jest to jedna z cyklu rozmów P. E. Steele’a dotyczących dyplomacji religijnej.
Philip Earl Steele: Witam, Andreo. Bardzo dziękuję za tę okazję porozmawiania z Tobą. Aby zacząć od początku, opisz, proszę, swoje związki z ewangelikalizmem na Węgrzech
Andrea Simonyi: Cóż, pozwól, że dokonam tu małej korekty: nie jestem „prawdziwą” chrześcijanką ewangelikalną. Wychowywałam się w katolickim domu, w którym słychać było żywe echa narodu żydowskiego. Choć może to zabrzmieć dziwnie, mając tylko 7-8 lat, jakoś pojęłam, że nazwy, które słyszałam podczas mszy, były związane z narodem żydowskim – miejsca takie jak Jerozolima, rzeka Jordan i Galilea. Wiedziałam poza tym, że moi dziadkowie ze strony ojca mieli silne powiązania z żydowską rodziną, która przeżyła Auschwitz i później zrobiła aliję do Izraela. To był głośny temat w naszym domu i zawładnął moją wyobraźnią. Moim duchem też. Stworzyło to we mnie bardzo silny pociąg do wszystkiego, co żydowskie – choć nie do końca wiedziałam dlaczego.
Gdy miałam 13-14 lat, często miałam zapalenie migdałków, często zatem pozostawałam w domu. Spędzałam ten czas na czytaniu – zwłaszcza powieści oraz Biblii, które mieliśmy u siebie. Jedna z książek, które wywarły na mnie głęboki wpływ, to powieść austriacko-żydowskiego pisarza Franza Werfela: Słuchaj głosu. Było to artystyczne przedstawienie życia proroka Jeremiasza. Osnowa budowana jest wokół grupy turystów odwiedzających Ziemię Świętą. I oczywiście czytałam wtedy też księgi proroków. Prawdopodobnie miałam małe pojęcie, co tak naprawdę prorocy mieli na myśli, ale byłam głęboko poruszona tym, że usłyszenie głosu Boga jest czymś, czego my, ludzie, naprawdę możemy doświadczyć. Razem te sprawy oczywiście wyprowadziły mnie z Kościoła katolickiego i zaprowadziły do ewangelikalizmu. Ale u nas w latach 80. i 90. był to bardzo mały i podzielony ruch, co nie było zbyt atrakcyjne dla mojej poszukującej duszy. W końcu, jako młoda absolwentka uniwersytetu, znalazłam pracę w Anglii, gdzie spotykałam ludzi z kościołów ewangelikalnych i charyzmatycznych. Tam przeszłam chrzest wodny, za którym tęskniłam od dawna. Jedyne, czego żałuję, to to, że nie poczekałam wystarczająco długo, aby otrzymać chrzest wodny w Izraelu!
Później byłam przez kilka lat członkinią międzynarodowego kościoła zielonoświątkowego, a następnie lokalnego kościoła baptystów, w którym pastor również był pochodzenia żydowskiego. W tej chwili należę do małej wspólnoty mesjańskiej i wraz z upływem lat doceniam moje katolickie pochodzenie nieco bardziej niż wcześniej.
P.E.S.: Liczba protestantów, zwłaszcza ewangelikalnych, jest dużo większa na Węgrzech niż w Polsce, gdzie mieszkam. Polscy protestanci wszystkich wyznań stanowią tylko około 1/3 z 1% ogółu ludności. Około 1/3 tych protestantów to ewangelikalni. Z kolei na Węgrzech protestanci stanowią około 15% ogółu ludności, a ewangelikalni prawie 1,5%.
A.S.: Węgry mają pod tym względem bardzo ciekawą historię. Kiedy Reformacja przechodziła przez Europę, przetoczyła się także przez Węgry. Według niektórych źródeł 90% ludności stało się „protestantami”, co odnosiło się również do duchowego wyzwolenia spod panowania Habsburgów. Jednak dynastia Habsburgów zmusiła dużą część kraju do powrotu do katolicyzmu. Pierwsze dziesięciolecia ruchu protestanckiego na Węgrzech były głęboko biblijne i cechowały się ogromną otwartością na Izrael. Dowody na to można znaleźć we ówczesnej literaturze protestanckiej. Później, w walce o niepodległość z katolicką Austrią, protestantyzm stawał się coraz bardziej „nacjonalistyczny”. Lepiej powiedzieć, że reprezentował wartości narodowe przeciw imperialnemu duchowi katolickiej monarchii habsburskiej.
Ta przeszłość od dawna ma wpływ na sprawy na Węgrzech. Kiedy skończyła się I wojna światowa, a Węgry były przecież po stronie przegranych, prawowity następca tronu Habsburgów, Karol IV, jak go tu na Węgrzech nazywamy, chciał odzyskać Węgry. Jednak Miklós Horthy odparł te wysiłki i ustanowił silny rząd, którego regentem był do 1944 r., tragicznego roku węgierskiego Szoah. Rola Horthy’ego jest do dziś bardzo kontrowersyjna. Dla wielu służy jako wzór z przeszłości, jako przywódca chrześcijańskiego rządu, który oparł się komunizmowi i zrobił wiele, aby odzyskać terytoria utracone przez Węgry w niesławnym Traktacie w Trianon tuż po I wojnie światowej.
Jednak Horthy odegrał równie silną rolę w faktycznej utracie tych terytoriów na rzecz mocarstw alianckich, jak i w odzyskaniu ich później z pomocą Adolfa Hitlera – i za niewypowiedzianie wysoką cenę: 600 000 węgierskich Żydów zginęło w Holokauście!
Stwarza to dziś kontrowersyjną sytuację, ponieważ znów mamy chrześcijański rząd, również protestancki w swoim zamyśle, który szuka modelu w czasach Horthy’ego. Jednak z punktu widzenia narodu żydowskiego żadna epoka nie była bardziej zgubna niż ta. Obecne władze na Węgrzech cieszą się poparciem głównie protestantów, jak również katolików, którzy są w większości konserwatywni, jednak wciąż istnieje paląca potrzeba głębszej uczciwości w upamiętnianiu Szoah i odpowiedzialności Węgier. Wszystkie główne wyznania chrześcijańskie, nawet na swoich najwyższych szczeblach, popierały antyżydowskie prawa wprowadzone od 1938 do 1942 roku. Były to absolutnie haniebne i poniżające prawa, które powinny być nieustająco piętnowane od czasów po Shoah. Ale tylko kilka głosów zajęło się tym problemem. Tradycyjne kościoły protestanckie, zwłaszcza Kościół Reformowany Węgier (kalwiński), zorganizowały „konferencję skruchy” tuż po II wojnie światowej pod przewodnictwem biskupa, który był osobistym doradcą Horthy’ego podczas deportacji całej społeczności żydowskiej z Węgier. Biskup László Ravasz z Kościoła Reformowanego okazał osobistą skruchę, kiedy zdał sobie sprawę z rezultatów swojego własnego antysemickiego dyskursu w poprzedniej epoce. Niemniej na konferencji skruchy pamiętnie wypowiedział: „Pokutujemy przed Bogiem za to, co wydarzyło się w czasie II wojny światowej, ale nie pokutujemy wobec Żydów”. Tak więc do dnia dzisiejszego sytuacja w Kościele Reformowanym jest bardzo trudna i niejednoznaczna. Jedynym prawdziwie ratującym życia i płonącym światłem był Joseph Elias, choć jego niesamowite dziedzictwo jest przemilczane, podczas gdy biskup Ravasz jest czczony.
Niewiele lepiej wygląda sytuacja w Kościele katolickim. Jeden z najbardziej antysemickich biskupów, Ottokar Prohászka, jest czczony niemalże jako święty, chociaż jego antyżydowskie pisma wielce się przyczyniły się do demonizacji Żydów w latach 1920-44 w oczach katolików. Tak więc do dziś istnieją poważne trudności w otwartej dyskusji na temat Izraela i narodu żydowskiego oraz związanych z nim kwestii biblijnych – właśnie z powodu niezagospodarowanych uczuć dotyczących naszej historii.
P.E.S.: Z naszej poprzedniej wymiany rozumiem, że w latach 70 ewangelikalizm na Węgrzech doświadczył prawdziwego przebudzenia, które prowadziło w kilku ważnych kierunkach, w tym do Kościoła Wiary (Hit Gyülekezete), bardzo silnego ruchu ewangelikalnego, od dawna prowadzonego przez pastora Sandora Nemetha. Proszę opowiedzieć nam o Kościele Wiary, jego wyraźnie proizraelskich wysiłkach i jego wpływie na węgierską politykę wobec Izraela.
A.S.: Był to jeden z tych momentów łaski, kiedy odnowa w Duchu Świętym dotarła wtedy na Węgry. I to było doświadczenie międzywyznaniowe. Niektórzy z kluczowych członków pochodzili z historycznych kościołów protestanckich, inni z rodzin katolickich (jak sam Sandor Nemeth), a jeszcze inni z małych kościołów zielonoświątkowych. Z tego, co rozumiem, pastor Nemeth odłączył się od tej grupy, ponieważ miał silne przekonanie o potrzebie zanurzenia się po nawróceniu (w przeciwieństwie do chrztu niemowląt).
Jego inicjatywa – Kościół Wiary – przeżywała gwałtowny wzrost w latach osiemdziesiątych. Wtedy to słynny charyzmatyczny nauczyciel Derek Prince dowiedział się o Kościele Wiary i zaczął nauczać tu o znaczeniu Izraela i narodu żydowskiego. Te nasiona wypuściły korzenie, a nauczanie Prince’a spowodowało prawdziwą duchową rewolucję na Węgrzech, przy czym słowo „rewolucja” jest tu całkowicie trafne, biorąc pod uwagę, jak obciążona była węgierska historia w stosunku do Żydów. Młodzi i zasymilowani Żydzi również gromadzili się w Kościele Wiary, jedynym, który otwarcie i donośnie mówił o potrzebie błogosławienia Izraela przez chrześcijan, aby Bóg mógł im błogosławić. I Bóg rzeczywiście pobłogosławił ten kościół ogromnym wzrostem wyznawców i bogactwem.
Przez ostatnie dwie dekady Kościół Wiary bez ustanku wspierał państwo żydowskie, okazywał wsparcie dla Izraela na wiecach przed izraelską ambasadą, gromadził tłumy na Marsze Żywych (uroczystości upamiętniające Shoah) i porządkował cmentarze żydowskie. Dziś to dzięki Kościołowi Wiary istnieje w UE reprezentacja chrześcijańskiego syjonizmu z Węgier (w grupie lobbującej dla Izraela w UE). Na przykład podczas ostatniego kryzysu w Izraelu rząd węgierski, prawdopodobnie dzięki Kościołowi Wiary, otwarcie wypowiadał się na rzecz Izraela i przyjął bardzo zdecydowane stanowisko proizraelskie, często przeciwko większości innych krajów UE. Można to nazwać wydarzeniem historycznym, kiedy flaga Izraela z Gwiazdą Dawida powiewała ostatnio nad Placem Bohaterów w Budapeszcie podczas masowej demonstracji proizraelskiej. Członkowie Kościoła Wiary są dobrze nauczani o biblijnym znaczeniu Izraela i narodu żydowskiego.
P.E.S.: Podzieliłaś się ze mną, że istnieje jednak pewien mankament w podejściu Kościoła Wiary. Czy mogłabyś rozwinąć tę uwagę?
A.S.: Tak, jak podkreślałam wcześniej, pamięć o Zagładzie i umiłowanie Izraela, moim zdaniem, nigdy nie powinny być dwiema oddzielnymi, a tym bardziej przeciwstawnymi kwestiami. W moim rozumieniu, daleko idącą korupcję rządu Horthy’ego i jego kolaborację z nazistowskimi Niemcami należy nie tylko uznać. Otóż należy przede wszystkim wyciągnąć wnioski na znacznie głębszym i szerszym poziomie. Gdybyśmy mogli w pokorze przyjąć prawdę o tamtym okresie, wsparcie dla Izraela mogłoby zyskać głębię i autentyczność, które będą potrzebne w trudniejszych czasach.
P.E.S.: Na zakończenie, kiedy byłem w Budapeszcie kilka miesięcy przed pandemią, odwiedziłem kamienicę, w której znajdował się dom rodzinny Theodora Herzla – mieszkał tam do ukończenia szkoły średniej w 1878 r. Zaskoczyło mnie jednak, że nie ma żadnej tablicy upamiętniającej ten fakt. Nasza węgierska przewodniczka po żydowskim Budapeszcie też nie miała pojęcia o tym, że mieszkali tam Herzlowie. Budynek stoi tuż nad rzeką, przy gmachu Węgierskiej Akademii Nauk. Łatwo przypuszczać, że kamienica mogłaby stać się miejscem pielgrzymek dla izraelskich turystów. I oczywiście Theodor Herzl nie jest jedynym węgierskim Żydem wśród „ojców założycieli” Izraela. Są też Herzla przyjaciele: Max Nordau i János Rónai. Wcześniej działali również wybitni syjoniści religijni, rabini Josef Natonek i Akiva Josef Schlesinger. Jakie konkretne wysiłki podejmuje się u Was, aby przyciągnąć do Budapesztu Izraelczyków, w odróżnieniu od turystów z Diaspory?
A.S.: Dla mnie też jest to niespodzianka, ponieważ w miejscu gdzie Herzl urodził się jest tablica pamiątkowa – na synagodze Dohány w centrum Budapesztu. Ja sama nigdy nie wiedziałam o domu Herzla, o którym wspominasz. Wiesz, syjonizm nie jest jednoznaczną kwestią nawet w społeczności żydowskiej na Węgrzech. Jak wszyscy Żydzi na świecie – z wyjątkiem niektórych ultraortodoksów – węgierscy Żydzi są szczęśliwi, że Izrael istnieje. Ale nadal jest napięcie pomiędzy Diasporą a Izraelem. Żydzi węgierscy, otrzymawszy obywatelstwo i równe prawa od cesarza Józefa II, z wdzięczności zadeklarowali się jako „Węgrzy wiary mojżeszowej”, czyli nie uznali się za mniejszość narodową. Wiele węgierskich rodzin żydowskich ma jednak członków, którzy mieszkają w Izraelu.
Niemniej istnieje ożywiona turystyka z Izraela. A dzięki wsparciu naszego rządu dla Izraela, Węgry pozostają popularnym celem dla izraelskich turystów. Można zobaczyć przewodniki i pamiątki po hebrajsku, są wycieczki z przewodnikiem mówiącym po hebrajsku. Lokalne żydowskie restauracje, a nawet koszerne hotele i motele służą również turystyce religijnej. No i nie mogę nie wspomnieć o synagodze Rumbach w centrum Budapesztu. Przywrócona do świetności w ciągu ostatnich kilku lat, została oficjalnie otwarta na nowo dopiero w tym miesiącu jako centrum kultury żydowskiej. Jest to jedna z najpiękniejszych synagog w Europie i – co ważne – rząd węgierski przeznaczył na jej odbudowę ponad 11 milionów dolarów.
Wywiad pierwotnie ukazał się na stronie internetowej Europejskiego Centrum Projektów Pozarządowych
Pozostałe wywiady Philipa Earla Steele’a w ramach cyklu dotyczącego dyplomacji religijnej: