Zapraszamy do lektury pierwotnie opublikowanego przez Europejskie Centrum Projektów Pozarządowych wywiadu z pastorem Edwardem Ćwierzem, przywódcą ruchu syjonistów chrześcijańskich w Polsce. Jest to jedna z cyklu rozmów P. E. Steele’a dotyczących dyplomacji religijnej.
Philip Earl Steele – Szanowny Pastorze – drogi Edwardzie, jesteś pastorem Kościoła Chrześcijańskiego „Wieczernik” w Kielcach oraz Pastorem Seniorem Kościoła „Namiot Dawida” w Warszawie. A nie jest to bynajmniej Twoja jedyna rola. Otóż w ostatnich latach dynamicznie rozpościerasz co raz większy parasol nad organizacjami i grupami chrześcijan – zwłaszcza chrześcijan ewangelikalnych – działających na rzecz pojednania polsko-żydowskiego, a przede wszystkim polsko-izraelskiego. Termin powszechnie używany m.in. w USA „syjonizm chrześcijański” opisuje zatem coraz ważniejszy fragment realiów także w Polsce. Niemniej, wciąż jeszcze zbyt mało o tym terminie wiemy. Czym właściwie jest syjonizm chrześcijański?
Edward Ćwierz – Termin „syjonizm chrześcijański” rzeczywiście nie jest powszechnie znany w Polsce. Zwrot ten usłyszałem po raz pierwszy od Ciebie, kiedy się poznaliśmy parę lat temu! Podoba mi się jednak to określenie, bo wiernie oddaje to, czym ja i wielu ludzi w Polsce się zajmujemy. „Parasol” o którym mówisz, nie określa jakiejś strukturalnej organizacji, ale bardziej to, że Fundacja Pojednanie, którą prowadzę, jest platformą, miejscem spotkania ludzi podzielających te same wartości. Najlepiej można syjonizm chrześcijański opisać obrazem góry, na którą się wspinamy. Z jednego zbocza w stronę szczytu zmierzają Żydzi a z drugiej chrześcijanie. Pewnego dnia się spotkamy i będziemy jednością w całej pełni. Kościół odkrywa, że bez Żydów nie wejdzie w pełnię Bożego planu. To jest absolutnie dzieło Boga w naszych sercach. To nie tylko odwrócenie się od antysemityzmu, ale też konkretna postawa wspierania tych, których Bóg wybrał.
Jako syjoniści chrześcijańscy jesteśmy przede wszystkim zainspirowani Biblią. W Biblii okrywamy na nowo to, co zawsze głoszono: że Izrael to Boży Lud, który wrócił do swojej ziemi – i stosunek do Izraela kształtuje naszą własną przyszłość. Wielu z nas, łącznie ze mną, odkryło na nowo oczywistość, że naród żydowski jest niezmiennie „źrenicą w oku Boga”. Jak czytamy w Księdze Zachariasza 2, 12: „kto was dotyka, dotyka źrenicy mojego oka.” I że „ nieodwołalne są dary i powołanie Boże”, Rz 11, 29. Te i wiele innych obietnic Boga dla Izraela są dla nas inspiracją do przepracowywania trudnej historii polskiego antysemityzmu i budowania na nowo relacji polsko-izraelskich. Jesteśmy w drodze do wypełnienia pierwotnego planu Boga, kiedy to wielowiekowy mur wrogości między Żydami a nie-Żydami zostanie zburzony.
P.E.S.: Co konkretnie robisz jako syjonista chrześcijański?
E.Ć.: Kamieniem węgielnym tego, co robimy, były nasze podróże do Izraela, a szczególnie spotkanie tamże kieleckich Żydów ocalałych z Holokaustu i pogromu z 1946 r. Oni opowiedzieli nam o bólu, który nosili w sobie przez wiele lat, z powodu tego, jak zostali potraktowani przez Polaków, tylko dlatego że byli Żydami. Bogu dziękuję, że pozwolił nam wtedy objąć ich ból. Tamto spotkanie otworzyło nam drzwi do ludzi w Izraelu. Izrael to ludzie. Kiedy więc mówimy o wsparciu dla Izraela mamy na myśli ludzi, a nie uprawienie polityki. Otworzyły się drzwi do przewodników i uczniów z Izraela, którzy podróżują do Polski w ramach lekcji historii. Mamy wtedy przywilej stawać przed nimi w prawdzie nie ukrywając naszych polskich win. To, że ktoś po polskiej stronie bierze odpowiedzialność za trudną historię, ma niezwykle pozytywny wpływ na uczniów. Za każdym razem przeżywają to bardzo emocjonalnie. Według naszych szacunków udało nam się w ten sposób dotknąć serc ok. 20 000 młodych Izraelczyków.
Z czasem wyszliśmy na ulice. W 2016 roku odbył się pierwszy Marsz Poparcia dla Izraela w Warszawie. W następnych latach Marsze Życia miały miejsce z kilku miastach w Polsce: w Kielcach, Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Gdańsku. W czasie pandemii ta publiczna działalność została wstrzymana, ale wtedy zaczęła się bardziej wzmożona aktywność w internecie. Marsze te, wraz z innymi akcjami, są naszym publicznym wyrazem solidarności z narodem żydowskim oraz sprzeciwem wobec współczesnego antysemityzmu. W Kielcach od 2018 roku organizujemy trzydniowy festiwal „Cymes w Kielcach, czyli śladami kultury żydowskiej”. Cieszy się on dużym powodzeniem wśród mieszkańców oraz naszych gości z Izraela. Tegoroczna edycja zacznie się już zaraz – 25 czerwca. Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie! Oprócz tego prowadzimy seminaria i konferencje na temat Izraela w kilku ewangelicznych Kościołach.
P.E.S.: Ruch syjonizmu chrześcijańskiego ma coraz większy profil w naszej części Europy m.in. dzięki współpracy międzynarodowej. Wiem na przykład, że blisko współpracujesz z pastorem Jobstem Bittnerem w Niemczech, że budujesz relacje z Węgrami. No i nade wszystko – z Izraelem. Proszę nam przybliżyć tę siatkę powiązań i przedstawić wasze wspólne dążenia.
E.Ć.: Mamy wielu przyjaciół wśród izraelskich przewodników i nauczycieli, którzy zwiedzają miejsca pamięci razem z izraelską młodzieżą. Z niektórymi czujemy się jak z rodziną. Tych więzi w żaden sposób nie nadwyrężyły ostatnie zawirowania politycznych relacjach między Polską a Izraelem. Od 9 lat bardzo blisko współpracujemy z Ruchem Marsz Życia, którego założycielem i dyrektorem jest pastor Jobst Bittner z Tybingi. W tej chwili strategiczna wydaje się być współpraca na osi trzech narodów; Izrael-Polska-Niemcy. Budujemy mosty pojednania między Niemcami i Polakami, przepracowując tragiczną historię II wojny światowej. I tu ciągle jesteśmy w drodze, próbując wprowadzać w praktykę słynne słowa biskupów polskich do biskupów niemieckich napisane w 1965 roku: „Przepraszamy i prosimy o przebaczenie”. Zarówno w Polsce jak i w Niemczech, odkryliśmy pewne wyzwanie, które mogę zdefiniować takim hasłem: „Polska i Niemcy pojednani, razem dla Izraela”.
Mam przyjaciela, który mieszka w Izraelu i jest ambasadorem naszej fundacji w tym kraju. Igal jest pełen ekscytacji widząc jak Polacy i Niemcy razem stoją za Izraelem. Dla wielu to jest wzruszające, szczególnie kiedy uświadamia sobie jakie spustoszenie uczyniła w naszych sąsiedzkich relacjach wojna. Igal mówi: „To jest cud!” – i ja się z nim zgadzam. To jest cud pojednania. Nawisem mówiąc, latem 2015 roku w centralnej Polsce zorganizowaliśmy tygodniowy, wakacyjny obóz polsko-niemiecki, właśnie pod hasłem „Cud Pojednania”. Przyjechało na niego 250 ludzi z Niemiec i 300 osób z Polski. Milowymi krokami były takie nasze wspólne spotkania, np. Konferencja Przyjaźni Polsko-Niemieckiej w Tybindze w 2014 roku, gdzie przyjechało z Polski 140 osób. Mieszkaliśmy w niemieckich domach, gdzie przyjęto nas po królewsku. Bóg pozwolił nam razem stworzyć coś, co mogę nazwać „sanktuarium pojednania”.
Podobnego zwrotu użyłbym opisując Konferencję Przyjaźni Polsko-Niemieckiej na przełomie sierpnia i września 2019 roku w Gdańsku. Tam, w Teatrze Szekspirowskim, 200 osób z Polski i 200 z Niemiec wzajemnie uniżyło się przed sobą. Prawdziwą perełką było to że na tej Konferencji gościliśmy kilka osób z Izraela. Prawdziwe pojednania następuje wtedy, kiedy jest wyznanie winy, pokuta i przebaczenie jako klucz do pojednania. Dzieje się to na poziomie osobistym. To twoja i moja decyzja.
Ważne jest to, że jesteśmy też razem w Izraelu. W 2018 roku, po raz pierwszy odbył się w Jerozolimie Marsz Narodów organizowany przez przyjaciół z Tybingi. Obok Niemców, grupa z Polski była najliczniejsza podczas tego wydarzenia. Wśród 6 tysięcy uczestników z 50 krajów, Polacy stanowili 10%. Bardzo mnie to cieszy!
P.E.S.: Na zjeździe w Kielcach na początku 2019 r., obecna była ambasador Izraela, Anna Azari – a także Tomas Sandell z Finlandii, prezes „European Coalition for Israel”, ważnej proizraelskiej organizacji chrześcijańskiej, która działa przede wszystkim w elitarnych gremiach UE oraz ONZ.
E.Ć.: Tak. Pani ambasador i Tomas Sandell odpowiedzieli na nasze zaproszenie i przyjechali na coroczny zjazd liderów organizacji budujących mosty z Izraelem. Jestem panu Sandellowi wdzięczny za pomoc w napisaniu petycji do polskiego rządu w sprawie przeniesienia ambasady polskiej z Tel Awiwu do Jerozolimy, stolicy Izraela. Taka petycja została złożona w MSZ w kwietniu 2019 roku.
P.E.S.: Twoja publiczna działalność duszpasterska wcale nie zaczęła się od Izraela. Raczej od Żydów, a konkretnie od tragedii, która rozegrała się w Kielcach rok po zakończeniu II wojny światowej. Jak wyglądały Twoje wysiłki w tej materii?
E.Ć.: To jest niezwykła historia pojednania. Można ją opisać tak: „od śmierci do życia”. Kielce mają w swojej historii niechlubną kartę pogromu Żydów 4 lipca 1946 roku. Wspomniałem wcześniej, że pierwszymi poznanymi ludźmi z Izraela byli ocaleni z Polski. Wśród niech była Maria Guterman. Cudem ocalała z pogromu kieleckiego, którego była naocznym świadkiem. To błogosławieństwo, że poznaliśmy tę panią. Nosiła w sobie dwie skrajne emocje: miłość do Polski, a jednocześnie ogromny ból z powodu tego, co widziała w czasie pogromu. Ale też z tego, co doświadczyła od Polaków. Ból zadany we własnym domu boli bardziej niż od wroga po którym niczego dobrego się nie spodziewasz. Biorąc odpowiedzialność za kielecki pogrom, przeprosiliśmy ją za tę okrutną zbrodnię. Pokochała nas wtedy jak rodzinę. Jej serce doznało pocieszenia w ostatnich latach jej życia. Zabieraliśmy do jej domu naszą młodzież z Polski a ona uwielbiała spotkania z nimi. Po jej śmierci utrzymujemy bliskie relacje z jej rodziną.
To jest nasza duszpasterska służba. Pełnimy ją nadal wobec drugiego i trzeciego pokolenia po Holokauście. Wspomniałem wcześniej o naszych spotkaniach z młodzieżą na kieleckim cmentarzu żydowskim. To trzecie pokolenie po Holokauście, które często nosi ten sam ból, co ich dziadkowie. Ból z powodu zdrady we własnym domu. Zrozumiałem dlaczego Żydzi tak reagują na polskie winy wobec nich, kiedy kielczanka Ziuta Hartman powiedziała do nas następujące słowa: „Żołnierz niemiecki otrzymał rozkaz od Hitlera, żeby nas Żydów zabijać. A mój sąsiad wydał mnie gestapo, a wcale nie musiał tego robić”. Właśnie ten ból chcemy objąć. Robimy to słuchając ich historii i wyrażając nasze szczere „przepraszam”. To jest wielki przywilej i zaszczyt, że możemy nieść tego rodzaju pocieszenie. I będziemy to robić tak długo, jak długo będziemy spotykać ludzi, którzy noszą rany w sercu. Takie to nasze duszpasterstwo.
P.E.S.: Nie sposób nie życzyć sobie, ażeby coś podobnego powstało np. w Jedwabnem. Na pewno ta sprawa leży blisko Twojego serca. Jakie szanse widzisz na zastosowanie kieleckiego „best practice” w takiej miejscowości jak Jedwabne?
E.Ć.: Jedwabne to też ciemna karta naszej historii. To jeden z dowodów na to, że naród ofiar może czasami być narodem sprawców. Podobnie jak w Kielcach w 1946 roku. Na pewno kluczem dla Jedwabnego są ludzie gotowi zmierzyć się z bolesną przeszłością, która nie przynosi chluby naszemu narodowi. Czy tacy są w Jedwabnem? Tego nie wiem. Jako pastor i chrześcijanin jestem pewien, że kluczem jest uznanie naszej winy, bez próby rozmywania odpowiedzialności sugestią, że ktoś nas zainspirował do zbrodni. Nawet jeżeli tak było, to zbrodnia jest zbrodnią i nas to nie usprawiedliwia. Rozpocząłbym też ruch pokutny i szukał potomków Żydów z Jedwabnego, żeby przed nimi się uniżyć. Nie dlatego że ja tę zbrodnię popełniłem i mam poczucie winy. Dlatego, że biorę odpowiedzialność za przeszłość. Mam przed sobą wielu świadków, których serca zostały dotknięte, rany zostały uzdrowione – i pozyskałem przyjaciół Polski. Powiem wprost: odkryliśmy, na przestrzeni lat, że edukacja, kultywowanie pamięci, jakkolwiek bardzo potrzebne, wszak nie zmieniają ludzkich serc. Zobacz jak odradza się antysemityzm. Ale uniżenie, pokuta i przebaczenie, zmieniają ludzkie serca i odbudowują zerwane więzi. Taka postawa przynosi trwały owoc pojednania. Ale tego nie zrobią politycy czy historycy. To jest domena Kościoła.
P.E.S.: Pandemia przerwała coroczny zjazd syjonistów chrześcijańskich, który organizowałeś w Kielcach od 2017 r. Dała zapewne czas na refleksje, na ustalanie nowych priorytetów. Co proizraelski chrześcijański ruch, na czele którego stoisz Ty, zamierza osiągnąć w nadchodzących latach?
E.Ć.: Na pewno naszym marzeniem jest, żeby w Polsce wzrastało zrozumienie jak ważne jest, żeby stać w solidarności w Izraelem. A to ze względu na Boga Izraela, który nas do tego wzywa w swoim słowie. Ale również ze względu na dobrą przyszłość naszego własnego narodu. Wierzymy bowiem, że obietnica dana Abrahamowi – że „narody błogosławiące Izrael będą błogosławione”, Ks. Rodzaju 12, 1-3 – jest aktualna. Modlę się o olśnienie Kościoła Chrześcijańskiego oraz o objawienie serca Boga dla Izraela. Również żeby politycy mieli odwagę podejmować sprawiedliwe wybory, które nie będą przeciwko Izraelowi. Po ostatnim ataku terrorystów Hamasu na Izrael, niektóre media, organizacje międzynarodowe i znaczna część opinii publicznej zwróciły się przeciwko Izraelowi. Ta niesprawiedliwa reakcja jest bardzo bolesna dla mnie osobiście.
W przyszłym roku powinny zostać wznowione wycieczki młodzieży z Izraela. Zatem wrócimy do spotkań z nimi. Pewnie wrócimy też do regularnych Marszów Życia, np. w Warszawie. Planowany jest również Marsz Życia w siedmiu miastach w Izraelu w 2022 roku. Za prowadzenie Marszu w jednym z tych miast odpowiedzialna będzie Polska. Jesteśmy też połączeni z krajowymi koordynatorami Marszu Życia w ponad 20 krajach. Spotykamy się raz w roku w Niemczech, w Tybindze. I pewnie na początku przyszłego roku takie spotkanie się odbędzie.
Wywiad pierwotnie opublikowało Europejskie Centrum Projektów Pozarządowych